piątek, 21 marca 2014

Wystarczy


            Założyłem ten blog cztery i pół roku temu. Traktowałem go jako umysłową przygodę i rzeczywiście był taką przygodą: skłonił mnie do myślenia o wielu problemach, do przemyślenia cudzych opinii, brania ich pod uwagę, dyskusji – choćby tylko wirtualnych…
            Paradoks tego bloga polega na tym, że, jak widać z moich ostatnich postów, myślenie w pewnym momencie staje się samodestruktywne. Pożera samo siebie, sprowadza się do absurdu. Nie tyle należy myśleć, ile żyć i działać. Po prostu. Myślenie oderwane od życia może się stać patologią. A tego chciałbym uniknąć. Używając pojęć, które sam wcześniej zastosowałem: używajmy języka świata, nie języka ust. Róbmy coś – najlepiej coś dobrego. Co to jest? Pytajmy siebie. I róbmy to. Czyli:  róbmy coś dobrego, jeśli możemy. Jeśli nie możemy – przynajmniej się starajmy. Albo powstrzymajmy się przed robieniem czegoś złego.
Nic lepszego już nie wymyślę.
            *
            Kiedyś napisałem tu: Żeby coś robić, nie musimy kłamać. Teraz ujmę to trochę inaczej: żeby być dobrym, nie musimy kłamać. To skrót myślowy, który oznacza: żeby być dobrym, nie musimy udawać, że wiemy więcej niż wiemy. W ogóle nie musimy udawać, że wiemy, nie musimy teoretyzować, być filozofami, psychologami, uczonymi, doktorami i profesorami, kapłanami, guru i co tam jeszcze kto chce. Nie musimy pisać artykułów i książek. Blogów też nie. Myśl teoretyczna, oderwana od życia w pewnej chwili się zapada, pokazuje jak jest bezsilna. Jak mówił poeta: słowa rozpadają się w ustach jak spróchniałe grzyby. Życie domaga się nie słów, lecz działania.
            *
            W każdej dziedzinie życia nadchodzi moment w którym trzeba powiedzieć: dosyć. Wystarczy. Koniec. Moje myślenie pożarło już siebie samo. Kto jeszcze nie dotarł do tego etapu, niech myśli dalej, zachęcam, oczywiście.
        *
            Dziękuję wszystkim za pisane rozmowy tu prowadzone, nieraz może dziwne ale inspirujące. Kto chce, niech pisze dalej. Pisanie (właściwie czegokolwiek) to niekończąca się opowieść, nawet jeśli porusza się po zamkniętym kole i opowiada wciąż to samo… Chociaż – można na to spojrzeć inaczej. Na obrazku powyżej jest słynny wąż Uroboros, który rzekomo połyka sam siebie zaczynając od ogona.  Moim zdaniem, on nie połyka siebie, ale wypluwa. Zaczyna od głowy, a później (ta głowa?) wypluwa resztę – całego węża. Może każdy z nas jest Uroborosem? Ten wąż to nasze mówienie i pisanie. Trzeba tylko odpowiedzieć na pytanie: połykamy siebie, czy wypluwamy? A może rzygamy sobą? No tak, od życia często robi się niedobrze. Czym jest pisanie (myślenie, mówienie)? Jak sobie odpowiemy, możemy pisać dalej: będziemy wiedzieli, co właściwie robimy. To i tak dużo.
                ***

czwartek, 13 marca 2014

@MYŚL DNIA.   Czy żeby iść w jakimś kierunku, musimy rozumieć słowo „kierunek”? Czy rozumienie słowa „kierunek” wskazuje nam, w którym kierunku iść?
Czy rozumienie słowa "rozumieć" wystarczy, aby rozumieć cokolwiek?
Czy rozumienie czegokolwiek wskazuje nam cokolwiek?
            *

czwartek, 6 marca 2014

Samobójstwo myślenia


Myśl w własne wątpia zapuściła szpony
I gryzie siebie w swej własnej otchłani
S.I.Witkiewicz

            Sztuką  -  i oszczędnością czasu  -  byłoby przestać myśleć o tym, o czym myśleć się nie da. A o czym nie da się myśleć? Skąd wiemy, że się nie da? Najpierw musimy próbować, żeby się przekonać. Myślimy metodą prób i błędów.
Lao-tsy pisał: „Wielka myśl nie może być pomyślana.”  Co to za wielka myśl? Może ta, którą wciąż chcemy pomyśleć, jakaś myśl ostateczna, „wielka konkluzja”? Jakaś myśl, która zawsze jest przed nami i którą wciąż próbujemy pomyśleć. I której może nigdy nie pomyślimy.
            *
            Męczymy się myśląc i rozwiązując problemy, a na końcu dochodzimy do wniosku, że wysiłek był bezsensowny, nic nie wart bo nie doprowadził do niczego. Pytanie ważne z życiowego punktu widzenia to: czy jest to stan tymczasowy, chwilowy i jeśli się postaramy bardziej, to dojdziemy do oczekiwanego końca, do wspaniałej i ostatecznej „wielkiej myśli”? Czy może jest to stan trwały, nieusuwalny? Według znanego dowcipu myślenie to wspinanie się po drabinie po to, żeby po wejściu na szczyt stwierdzić, że przystawiliśmy drabinę do niewłaściwej ściany. W pewnym momencie życia nabieramy podejrzenia, że każda ściana jest niewłaściwa. A może to drabina jest zła? Może trzeba się wspinać inaczej, używając innego narzędzia?
 Jakiego? Jakie jest inne wyjście, kiedy stoimy wobec niepojętego świata?
            *
            Barierą naszego myślenia jest złożoność, a ściślej „nadzłożoność”. O co tu chodzi? Żeby pominąć akademickie zawiłości, powiem to tak: nadzłożony jest poznawany system, który jest równie albo bardziej złożony niż system poznający. Nasz umysł może poznać – myśleć o - rzeczach złożonych, ale mniej złożonych niż on sam. Wewnątrz umysłu może powstać model czegoś mniej złożonego, prostszego, co umysł może „pojąć” – czyli zawrzeć, pomieścić. Słowo „pojąć” jest tu odpowiednie, ponieważ pojąć to chwycić, zamknąć w sobie. To, co tak samo albo bardziej złożone niż umysł staje się niepojęte, „nie mieści się w głowie”, nie możemy tego „ogarnąć”. Dobry model to rosyjskie lalki-matrioszki, wkładane jedna w drugą. Mniejszą można zamknąć w większej, można ją „pojąć”, ale nie odwrotnie. Większa jest dla mniejszej nadzłożona, zbyt duża, w mniejszej się nie zmieści.
            Ludzie lubią jednak myśleć o rzeczach nadzłożonych. Te prostsze są mało ciekawe, zbyt łatwe. Może po prostu nie mamy innego wyjścia: większość obiektów w świecie jest dla naszych umysłów nadzłożona. Cały świat w ogóle. Inni ludzie. My sami dla siebie też: nasz umysł nie może pojąć sam siebie. Jesteśmy dla siebie zagadką. Tym bardziej wciąż próbujemy ją rozwiązać, stan niepojętości siebie i świata, bezradności poznawczej, jest dla ludzi nie do zniesienia.
            O rzeczach nadzłożonych można myśleć i mówić, ale nie można nic sensownego powiedzieć. Myślenie o rzeczach nadzłożonych jest nieskończone, niekonkluzywne, zawsze tymczasowe i częściowe, jest odbijaniem się od szyby za którą jest świat. Nie wierzymy w to i ciągle próbujemy. Nie możemy uwierzyć w tę szybę oddzielającą nas od świata, w jej twardość i odporność na nasze poznanie. 
            *
            Jesteśmy jak nasi przodkowie sprzed tysięcy lat, żyjący nad brzegiem ogromnego oceanu. Nie wiemy, czym jest ocean, czy ma granice i gdzie one są? Siedząc na brzegu nabieramy dłonią wodę i wylewamy ją na piasek. Woda, zanim wsiąknie i wyschnie, tworzy przeróżne wzory, które oglądamy i interpretujemy, myśląc że w ten sposób dowiadujemy się czegoś o oceanie. Te plamy mogą być ciekawe, ale związek między nimi  a oceanem jest nieznany, może żaden. Myślenie nie dociera do oceanu, ani tego co jest za nim. Nie odkrywa nam „prawdy” ani „wielkiej myśli”.
            Być może to wylewanie wody na piasek ma jedną funkcję: zwilża piasek tak, że możemy z niego budować różne konstrukcje, formy, kształty. To wersja optymistyczna: myślenie jako pomoc w praktycznym działaniu, w projektowaniu i zmienianiu świata. W wersji pesymistycznej myślenie to bezproduktywne przelewanie z pustego w próżne, zwykłe „lanie wody”.
            Jesteśmy misiami o bardzo małym rozumku, musimy być bardziej pokorni i pogodzić się z tym. Dojrzałość to, między innymi, akceptacja własnej małości.  W tym przypadku małości i bezradności poznawczej. Pociechą jest to, że życie nie musi składać się z samego myślenia, nie ubóstwiajmy myślenia. Możemy zająć się jeszcze paroma innymi sprawami. Gdybyśmy wiedzieli czego nie wiemy, to wiedzielibyśmy, że nic nie wiemy. A myślenie i tak nic by nie pomogło. Myślenie jest bezsilne wobec świata jako całości. Za duży kawałek. Możemy go ugryźć, ale nie możemy połknąć.
            *
            Myśl jest czymś jak ogień, spalający problemy i pytania – zostaje tylko popiół. Podobnie jest z czytaniem: mamy jakąś trudną książkę i oczekiwanie, że jest w niej zawarte coś niezwykłego, jakieś bezcenne olśnienie. Czytamy, wysilamy mózg: po przeczytaniu okazuje się, że to nic ciekawego ani ważnego. Odkładamy książkę i nigdy do niej nie wracamy. Makulatura. Popiół. Coś, co nie zmienia ani naszego życia, ani świata. Myśl – słowo – które nie staje się ciałem. Jedynym możliwym, trwalszym efektem myślenia są wytwory materialne, projekty, technika, rzeczy.
            Myśląc, dochodzę do wniosku, że „wielkiej myśli” nie ma. A jeśli nawet jest, nie warto jej całe życie szukać. Może się okazać, że ta myśli mówi, że myślenie nie ma wielkiej wartości. Że liczy się działanie. Że myślenie to jedna z form bezsilności. Nieudana próba samowypełnienia się pustki. Myślenie jest jak drapanie się po łysej głowie z nadzieją, że wyrosną na niej włosy. Podobno to czasami działa, niestety nie sprawdziłem; nie jestem łysy. Tym bardziej nie powinienem się zajmować myśleniem. Niech łysi myślą. Może im co wyrośnie. Bądźmy optymistami. Według innej koncepcji myślenie jest jak trądzik młodzieńczy, mija z wiekiem.
      Tak nicość dyszy
      Sama własną pustką
      I każde coś gnębi w czasie, który stanął
            Byłoby śmieszne, gdybym po napisaniu tego wyciągał jakieś wnioski. Wnioski należą do dziedziny myślenia, a ja zamierzam tę dziedzinę opuścić. Człowiek, który naprawdę myśli, nie jest w stanie traktować swojego myślenia poważnie. Po co gnębić samego siebie? Chciałbym jeszcze chwilę pożyć, wesoło i bezmyślnie. Jak mówię, w życiu są jeszcze inne przyjemności niż myślenie.
            *
      Hop! Szklankę piwa!

            ***

sobota, 1 marca 2014

@MYŚL DNIA.   Może najtrudniejsze zadanie ludzkie to poradzić sobie z własnym istnieniem. Wszyscy się tym trudzimy, udaje się nielicznym. I właściwie, to niewiadomo którym. Może tym, którzy zajmują się odzieraniem istnienia z mitów, którymi obrosło? Ale czym byłoby to istnienie, odarte z mitów? Może nasze istnienie to nicość, ubrana w bajki, którymi próbujemy ją przykryć i zamaskować? I jak w bajce, zawsze okazuje się, że król jest nagi?
            *

poniedziałek, 24 lutego 2014

@MYŚL DNIA.   Trudno myśleć tylko o abstrakcjach. Przez okna tej pracowni wdziera się realny świat i jego problemy. Myślę o tym, co działo się na Ukrainie, w Kijowie: tuż za oknem.
Pojawia się pytanie proste, zasadnicze, które zawsze musimy zadawać: jak urządzić świat, aby takie rzeczy nie mogły się zdarzać?
            *

sobota, 22 lutego 2014

@MYŚL DNIA.   Narzekamy, że w świecie brak wolności, że jesteśmy zniewoleni, itp. Nie jest to całkiem słuszne. Istnieje wolność, która jest dla nas zagwarantowana i nikt nam jej nie odbiera. Jest to wolność bycia idiotą na swój własny sposób.
           *

wtorek, 18 lutego 2014

Wiatr


Gdy cię to, co ziemskie zapomina,                               Do milczącej ziemi powiedz: Płynę.                                                                                                                           R.M.Rilke
            Doświadczam siebie tak, jak być może mógłby siebie doświadczać dym, który rozwiewa się w mroku. Tak właśnie warto żyć: swobodnie, naturalnie, nie pytając skąd ani dokąd żyjemy. Życie jest łatwe. To nie my żyjemy, to życie żyje nami. Nie trzeba mu w tym pomagać, ani przeszkadzać.
            Życie jest większe ode mnie. Strumień energii płynący przez cały wszechświat.  W tym strumieniu nasze „ja”, próbujące sterować życiem, przekształcać je, stawiać mu opór. ”Bądź sobą”. Śmieszne. Żyjesz, kiedy jesteś życiem, nie „sobą”. „Ja” to ulotna skorupa,  którą życie przyjmuje płynąc, piana na fali rozbijającej się o brzeg, bańka, wydmuchiwana przelotnie przez tchnienie zwane życiem.  Życia nie warto zamykać w skorupie, zresztą nie potrafimy tego zrobić, mimo, że chcielibyśmy się w tej skorupie zamknąć, schronić przed życiem, którego się boimy.
            Rób to, co przychodzi samo. Nie wyprzedzaj życia, pozwól mu działać. Niech się życie dzieje. W życiu stanie się dokładnie to, co ma się stać. Nie wiesz co? Czekaj. To przyjdzie. Czekaj nie czekając,  nie spodziewaj się. Czekanie bez czekania to otwartość. Nie wiesz co robić? Otwórz się na to, co przychodzi samo.
            Nasze ciało to żagiel, życie to wiatr. Ustaw żagiel, płyń. Nie musisz się z nikim ścigać, życie to nie regaty: wiatru starczy dla wszystkich. Wiatru nie można zrozumieć, ale można z niego korzystać – i czuć go.
            Nie oglądaj się wstecz: przeszłość niczego nie uczy, przeszłość działa się w innym świecie, na innych wodach. Żegluga zaczyna się zawsze w jednym momencie, tu i teraz. Grzebanie w przeszłości to rozważanie gdzie jest wiatr, kiedy nie wieje. Dobry żeglarz patrzy w przód. Patrz tam gdzie płyniesz, wypatruj mielizn i skał, omijaj je. Patrz skąd wieje wiatr i ustaw swój żagiel.
            Płyń. Dobrego wiatru.
           
            ***


sobota, 15 lutego 2014

ë PORADA DNIA.  Człowiek, w którego głowie pojawiają się jakieś myśli, powinien niezwłocznie zwrócić się o pomoc do psychiatry.
           *

wtorek, 11 lutego 2014

@MYŚL DNIA.   Projekt pod tytułem "cywilizacja zachodnia" okazał się nieudany. Akcja rozgrywa się we wspaniałej i coraz bardziej wyrafinowanej scenografii, jednak sama sztuka to opera mydlana i tragifarsa, która zmierza do ostatniego aktu. 
A właściwie, co nas obchodzi co będzie po naszym krótkim, ulotnym życiu?  Przyznajmy: nic. To nie nasz problem. Gdybyśmy to zaakceptowali, żyłoby się nam lepiej. Zabawniej. Lżej.
                 *

piątek, 7 lutego 2014

@MYŚL DNIA.   Przetrwanie i funkcjonowanie bardzo złożonych systemów - takich jak społeczeństwa, państwa, cywilizacje - wymaga przede wszystkim pełnego podporządkowania części wobec całości, instrumentalności i służebności części. Części tych systemów - to my. Obojętne, co myślimy o naszej wielkości i wspaniałości, jak jesteśmy dumni z naszej "wolności",  obojętne jak bardzo się nadymamy, zawsze jesteśmy przede wszystkim małym, łatwo zastępowalnym, posłusznym i w pełni podporządkowanym, sterowalnym trybikiem w wielkiej społecznej maszynie. Kamykiem w wielkiej budowli. Just another brick in the wall.
            *

wtorek, 4 lutego 2014

@MYŚL DNIA.  Są ludzie szczerzy aż do bólu: ale zawsze cudzego, nigdy swojego.
               *

poniedziałek, 3 lutego 2014

@ MYŚL DNIA.   Ludzie, którzy próbują kogoś krytykować są często zbyt złośliwi i zbyt drobiazgowi: a to połączenie wyklucza trafną krytykę, bo wyklucza inteligencję. Jest skupione na celu wyłącznie emocjonalnym i dotyczy szczegółów, więc omija istotę rzeczy.
         *

piątek, 31 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.  Definicja: Choroba polska, (łac. morbus polonicus acutus): straszliwe cierpienie psychofizyczne wywołane tym, że nie można kogoś/czegoś/czegokolwiek  zniszczyć, zgnoić, poniżyć, obrzydzić, opluć, zaszkodzić. Choroba endemiczna, o nieustalonych czynnikach etiologicznych, aktualnie nieuleczalna, przenoszona drogą płciową, o wysokim współczynniku odziedziczalności. Występuje powszechnie od ok. tysiąca lat wśród słowiańskiego ludu Polan (aktualnie naród polski, Polska, Rzeczpospolita Polska - Europa środkowa). Istnieją hipotezy, przypisujące upadek moralny i ekonomiczny państwa polskiego wpływowi tej choroby. Ostatnie badania sugerują, że jest to choroba typu autoimmunologicznego, w której grupa społeczna (naród) traktuje siebie jako ciało obce i niszczy sam siebie.
           *

środa, 29 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.  Amerykański filozof Daniel Dennett stworzył przydatne pojęcie deepity. Pochodzi od słów deep i stupidity. Oznacza ideę, która z pozoru wydaje się głęboka i sensowna, a przy bliższym namyśle okazuje się płycizną i głupotą. Takich deepities mamy miliony w różnych tekstach, wypowiedziach, książkach, mediach.
Jeśli przychodzi mi do głowy jakaś "myśl", zastanawiam się od razu, czy to nie deepity? Pytanie, które szczerze polecam każdemu. Zwłaszcza tym, którym jakieś myśli przychodzą do głowy.
           *

poniedziałek, 27 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.   Przeraża mnie ludzka zwierzęcość i jej skala. Jesteśmy stadem prymitywnych zwierząt, napędzanych kilkoma popędami. Freud miał rację pisząc o popędzie śmierci: ale ten popęd jest skierowany na innych, to popęd agresji, dominacji, niszczenia, zabijania. Dziś wierzymy w ewolucję, przypisujemy jej moc poprawiania naszego gatunku, moralnego i umysłowego postępu. Ale nie róbmy z ewolucji opatrznościowej siły.
Ewolucja nie faworyzuje „moralnie lepszych” tylko tych, którzy są skuteczniejsi w przetrwaniu. Czyli: w agresji, zabijaniu i niszczeniu – niekoniecznie fizycznym. Wobec tego ewolucja nie prowadzi do postępu moralnego, a raczej do amoralnej skuteczności. Zwycięzcy w ewolucyjnych igrzyskach to takie same zwierzęta jak ich przodkowie, tylko bardziej skuteczne. Jeśli moralność okaże się niekorzystna dla przetrwania – moralność zniknie razem z tymi którzy są „moralni”. Tak, ewolucja to postęp: w kierunku bardziej efektywnego prymitywizmu.
           *

piątek, 24 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.   Jeżeli nie mamy celów - nie potrzebujemy środków.
                   *

wtorek, 21 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.   Człowiek szuka reguł, które pomogłyby mu radzić sobie w życiu. Jednak w życiu nie ma reguł. Są tylko okoliczności: przypadkowe, zmienne, nieprzewidywalne. Życie przy pomocy reguł przypomina spotkanie w lesie z tygrysem, kiedy mamy co prawda świetną strzelbę, ale bez naboi.
           *

niedziela, 19 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.   Współcześnie mamy zwolenników podkreślania różnic i odmienności między ludźmi. "Polityka tożsamości". Wyznawcy tej idei z zaangażowaniem pokazują czym ludzkie kultury, grupy i poszczególni ludzie różnią się między sobą, dlaczego to jest dobre i jak wielką wartością są te różnice. A może lepiej byłoby skupić się na podobieństwach, na tym co jest nam wspólne i czyni nas wszystkich ludźmi?
Kto sieje wiatr, zbiera burze. Kto sieje różnice, zbiera nienawiść.
            *

piątek, 17 stycznia 2014

@ MYŚL DNIA.   Jednym z największych sukcesów w życiu byłoby zrozumienie, że można być zadowolonym, po pierwsze: bez rzeczy, po drugie: bez pieniędzy. Przynajmniej bez wielkich pieniędzy i bez wielkich rzeczy. Ludzi, którzy to osiągają można policzyć na palcach. Wszyscy inni traktują to jako bzdurę i nigdy tego stanu nie osiągną. Głównie dlatego, że nie są zdolni wyobrazić sobie, że to możliwe. W ogóle nie są w stanie wyobrazić sobie czegokolwiek.
Nowa wersja starego powiedzenia: kogo matrix chce ukarać, temu odbiera wyobraźnię. Matrix działa.
             *

niedziela, 12 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.  Nie każde myślenie jest, i nie musi być krytyczne. Jednak myślenie krytyczne jest niezbędne dla rozwoju, dla uwolnienia się z absurdów, obłędu i intelektualnych oszustw. Takie wyzwalające myślenie ma trzy fazy: dystans - refleksja - krytycyzm. Chyba najważniejszy jest dystans. Nie możemy myśleć krytycznie o czymś, w czym jesteśmy całkowicie zanurzeni, co zaćmiewa nam rozum i topi umysł w absurdzie. Dopiero dystans umożliwia refleksję, nową myśl, spojrzenie  krytyczne. Jeśli tego dokonamy, dystans wobec absurdu się powiększa i mamy szansę na jego dalsze powiększenie, na ucieczkę z obłędu lub odrzucenie szkodliwych idei. A więc: dystans - refleksja - krytycyzm - dystans - refleksja - itd. Nie jest to koło błędne, ale "koło antyobłędne". Niech się kręci jak najszybciej.
           *

czwartek, 9 stycznia 2014

Efekt motyla

           
      Jeśli coś robimy, zazwyczaj chcemy, żeby efekty tego były zamierzone i wiadome. Lecz świat nie jest przejrzysty i znany do końca ani kontrolowany, więc są też efekty niezamierzone i nieznane. Wyniki odstają od intencji. Czyli: Robiąc coś, jednocześnie robimy coś innego.
            Sztuką jest rozumienie, co jeszcze robimy, jeśli coś robimy. A może nie jest to sztuka, tylko ślepy traf. Skutki zamierzone tworzymy własnym wysiłkiem, a niezamierzone – pojawiają się same. A potem wysilamy się znów, żeby z tymi niezamierzonymi coś zrobić. Bo często jest to nie to, co miało być, albo coś czego nie uwzględniliśmy w rachunkach. Przeliczamy. Przecież 2 razy 2  to 4. Nie, to 4,3. Liczymy znów. Wychodzi 4,7. I tak się to toczy.
            Nie chodzi o to, że coś nam się nie udaje. Odwrotnie, istotą naszych działań jest to, że udaje się nam zbyt dużo. W świecie nie ma prostych zależności typu A powoduje B. Inaczej: A powoduje B,C, D – a czasem cały alfabet, ba, tekst napisany tym alfabetem. Tego nie przewidzieliśmy: i nie jest to nasz błąd, pomyłka. To zasada naszych działań. Życie to polowanie w nocy. Widzimy parę świecących oczu, strzelamy. Jak się rozjaśni, widzimy, że trafiliśmy wilka, a dodatkowo jeszcze naszego kolegę myśliwego, który stał z tyłu. I nie był to tragiczny przypadek. Zawsze ktoś lub coś stoi z tyłu, w tle i widzimy to dopiero później. Za późno.
            Świat jest bardzo wrażliwy na nasze działania. Jesteśmy jak muchy, którym się wydaje, że tylko lekko potrąciły pajęczynę. A nagle wychodzi skądś pająk i zaprasza nas na kolację.
            Wśród specjalistów od teorii złożoności i chaosu popularne jest twierdzenie, że trzepot skrzydeł motyla może wywołać huragan na drugim kontynencie. Motyle to my. Urocze, beztroskie istoty. Machające skrzydełkami i bawiące się wśród kwiatów. A potem się pojawia: czasem huragan, czasem więcej słońca, czasem...  najczęściej coś innego. Co? Tego najmądrzejsze motyle nie wiedzą. Motyle żyją tu i teraz. Przewidywanie przyszłości nie jest ich mocną stroną. Motyl, robiąc coś, robi coś innego, choć nigdy nie wie co. A – powtarzam – motyle to my.

            ***

wtorek, 7 stycznia 2014

@ MYŚL DNIA.   Ludzie pytają, często z ironią: czy w życiu można być jednocześnie bogatym i uczciwym? Odpowiedź: uczciwym warto być - zdecydowanie. Uczciwość ma większą wartość niż bogactwo, bo nawet bogacz nie może jej kupić. Bogatym nie trzeba być -  zdecydowanie. Wystarczy mieć to, co wystarczy. A jeśli komuś nie wystarczy, niech wybierze bycie bogatym. W końcu, nie trzeba co dzień rano patrzeć na siebie w lustrze. Bogaci mogą się golić u fryzjera.
          *

niedziela, 5 stycznia 2014

@ MYŚL DNIA.   Ludzie fascynują się rzeczywistością wirtualną, światem gier, światami cyfrowymi, drugim i trzecim życiem - i następnymi. A może by spróbować nauczyć się żyć w świecie realnym? To chyba trudniejsze niż ucieczka w światy urojone. A poza tym - ile może być tych światów urojonych? Co będzie, jeśli znajdziemy się w ostatnim i nie będzie już żadnego? Dokąd uciekać dalej?
               *

piątek, 3 stycznia 2014

@MYŚL DNIA.   Rytuały to, jak ktoś je nazwał, ciekawe "techniki symboliczne". Są potrzebne w życiu społecznym. Jednak życie to nie rytuały. Rytuały - społeczne, religijne, kulturowe - są zaprzeczeniem życia w jego spontaniczności, przypadkowości i kreatywności. Gdzie dominuje rytuał, życie zamiera.
             *