wtorek, 26 lutego 2013

Życie, czyli psychopatologia



            Fachowcy od ludzkiego życia i zdrowia – zwłaszcza umysłowego - rządzą światem. Wymyślają bez przerwy nowe chorobliwe objawy, patologie i zaburzenia umysłowe, których opisana liczba rośnie z roku na rok w przerażającym tempie. Ostatnio przeczytałem w artykule o psychiatrii amerykańskiej zdanie: "wygląda na to, że coraz trudniej i trudniej jest być normalnym."
            Nie łudźmy się. Cokolwiek byśmy robili, psychiatra albo psycholog postawi nam diagnozę, nazywającą naszą dewiację i wymyśli etykietkę, określającą to, co właśnie robimy, jako konkretne zaburzenie lub chorobę. Możemy dążyć do normalności, uciekać od zaburzeń umysłowych, ale bez przerwy będziemy czuć na plecach gorący oddech psychiatry.
            Jeśli już nic nie da się wymyślić, pozostaje rozpoznanie w postaci "syndromu OUSZN", co oznacza: "osoba uważająca się za normalną" (co jest rodzajem groźnego urojenia i wymaga leczenia).
            W ten sposób ludzie zwani niesłusznie normalnymi znikną ze świata. I dobrze im tak, dewiantom. Zgodnie ze znanym powiedzeniem zostaną tylko źle zdiagnozowani. I oczywiście psychiatrzy. Będzie to dla nich chwila triumfu.
            Czy dla wszystkich innych też – mam wątpliwości.

            ***

piątek, 22 lutego 2013


@ MYŚL DNIA.    Każda osoba "publiczna" ma swoich nienawistników, którzy ją opluwają - z różnych pozycji i stanowisk. Robią to czasem z wielkim oddaniem i poświęceniem. 
Rację miał S.J. Lec, kiedy pisał : "prawdziwy wróg nigdy cię nie opuści".

            *

środa, 20 lutego 2013

Sztuka walki ze smokami



            Podobno w starożytnych Chinach byli mistrzowie, którzy nauczali walki ze smokami. Adepci takiej sztuki trenowali solidnie, umożliwiając swoim mistrzom godziwą egzystencję. Nauka była zapewne trudna, wieloletnia, pełna wyrzeczeń. W zamian otrzymywali zapewnienie, że żaden smok nie ma szans w starciu z nimi, a ślady ich wędrówek będą usiane truchłami nieszczęsnych smoków, które nie doceniły poziomu techniki walki u smokobójców.
            *
            Jest dziś działalność bardzo podobna do starożytnej sztuki walki ze smokami. Podobna nie dosłownie, ale w znaczeniu wewnętrznej logiki i sposobu funkcjonowania.
Działalność ta polega na tym, że urzędnicy, eksperci i instytucje szkolą dziś ludzi w popularnej, lecz trudnej umiejętności "jak poszukiwać pracy".
Opisują przeróżne metody, jak chytrze podejść potencjalnego pracodawcę, przekonać go do swojej wartości, trenować skuteczną mowę gęby i mowę ciała, opanować właściwe slogany, które z pewnością zafascynują rekrutera w światowej korporacji,  pisać siwi w oparciu o biografię, z której nic ważnego nie daje się już wycisnąć.  Cały arsenał niezwykłych narzędzi, dzięki którym urzędnicy i eksperci dobrze sobie żyją.
            Analogia z walką ze smokami jest wyraźna. Uczy się ludzi sztuki osiągania czegoś, czego nie ma. Na to nauczanie poświęca się mnóstwo pieniędzy (najczęściej „unijnych”, czyli niczyich), wysiłku, pracy, czasu. Specjaliści prowadzący owe szkolenia, współcześni mistrzowie walki ze smokiem, nie zauważają (lub bardziej nie chcą zauważyć), że ważniejsze od poszukiwania jest tworzenie pracy. Trzeba tworzyć pracę, a nie uczyć jak ją znaleźć. Z pustego i Salomon nie naleje. Poszukiwanie czegoś, czego nie ma, nie jest dobrą strategią w życiu. A wielu spryciarzy próbuje na niej zrobić interes.
            Wróćmy do naszych smoków. Przyjrzyjmy się światu. Czy smoków dziś – wciąż - naprawdę nie ma? Otóż są. Jeden zwłaszcza, najpotężniejszy: smok biurokracji, zwany też Biurokratesem. Jest to ten smok, dzięki któremu pracy jest mało i żadne metody nie pozwalają jej znaleźć.
            *
            Czym jest praca – jako działanie społeczne? Najkrócej, to taka sytuacja, w której osoba A umawia się z osobą B, że coś zrobi, a B jej za to zapłaci. A wykonuje robotę, B płaci. Koniec pracy.
Hahaha, a to dowcip? Taka praca? To nie w tym świecie. W momencie, kiedy chcemy podjąć taką pracę, pojawia się smok Biurokrates. Patrzy tysiącem czujnych oczu na to, co się szykuje, zionie ogniem i żąda. Żądania są proste i oczywiste – z punktu widzenia smoka. 
W skrócie:
Ten, kto coś robi, czyli A -  musi zdobyć odpowiednie wykształcenie, zdawać egzaminy, uzyskać świadectwa, certyfikaty. Ten który robotę zleca - B, musi to potwierdzić umową, pismem, zgłosić gdzie trzeba, wypełnić właściwe dokumenty, opłacić (optymistycznie) kilka składek, danin, wziątków.  Smok biurokracji ma tysiąc oczu i tysiące łap, pazurów, którymi szarpie ludzi chcących pracować. Po prostu pracować. Żeby pozwolić ludziom na pracę, smok potrzebuje różnych rzeczy. Oto niektóre:
Świadectwa, zezwolenia, certyfikaty. Zaświadczenia, oświadczenia, poświadczenia. Rozmowy, umowy, negocjacje, deklaracje, dywagacje. Potwierdzenia, zgłoszenia, rejestracje. Pity, waty, krawaty, kopie, duplikaty. Zeszyty, skoroszyty. Listy, przekazy, nakazy, wykazy. Akwizycje, inkwizycje, policje, rekwizycje. Papiery, kwity, rekwizyty. Ponaglenia, windykacje, perturbacje. Wyjaśnienia, sprostowania, tłumaczenia. Prezenty, procenty. Urzędy, zrzędy, mendy… itd. To dalece nie wszystko. Biurokrates ma nieskończoną fantazję i zdolność tworzenia nowych, absolutnie słusznych wymagań.
            *
            Dzisiaj smok Biurokrates żywi się ludzkim intelektem, przedsiębiorczością, twórczością, energią i możliwościami. Pożera je i niszczy bez litości. Dusi, dławi, wyszarpuje flaki, wypija krew, wysysa mózgi. Najkrócej: żywi się ludzkim życiem. To wampir.
Nie daruje nikomu. We władzy smoka są dzieci (również nienarodzone), noworodki,  kobiety, mężczyźni, uczniowie, studenci, pracownicy, emeryci, starcy, umarli…
Smok jest absolutnie żywotny i nie do pokonania. Jeśli utniemy mu jedną dużą głowę, wyrasta kilka małych. Jeśli odrąbiemy kilka małych, wyrasta jedna duża: prosta logika funkcjonowania smoka, którą kiedyś opisał niejaki Parkinson, zasłużony badacz smoków.
            Ci, którzy odważyli się wyzwać smoka, najczęściej poddają się, poranieni, zmaltretowani, wykrwawieni. Pozbawieni energii, zrezygnowani, bez siły do walki i pracy. Niektórzy zabierają swoje pomysły i projekty i uciekają do innych krain, gdzie smoka nie ma, zapuszcza się rzadko, lub gdzie dorasta dopiero jego smocze potomstwo.
            *
            Dzisiejsze czasy potrzebują mistrzów, herosów - smokobójców, potrafiących zniszczyć smoka biurokracji. Nikt właściwie nie wie, jak smoka pokonać. Jeśli zbierze się grupa śmiałków, która chciałaby walczyć wspólnie, na zasadzie „mości panowie – kupą na smoka!” , smok już jest wśród nich, natychmiast pyta:  A świadectwa, zezwolenia, certyfikaty; zaświadczenia, oświadczenia, poświadczenia…panowie mają!?” Itd. itd. Czyli kupa nic nie poradzi. Smok ją pożre. On nawet kupą nie gardzi. Może jakiś samotny szewczyk Dratewka?
Zbawieniem byłby heros, który pokonałby smoka, jakiś współczesny święty Jerzy, albo mistrz, który stworzyłby skuteczną metodę walki z tym smokiem. Dziś mamy sytuację odwrotną niż w starożytnych Chinach: smoków mnóstwo, tylko mistrzów i wojowników brakuje.
            Hej, rycerze smokobójcy! Powstańcie! Lance do boju! Szable w dłoń! Biurokratesa goń, goń, goń….

            ***

poniedziałek, 18 lutego 2013

@ MYŚL DNIA.   Popularną praktyką w firmach stał się outsourcing. Polega na zlecaniu określonych zadań i usług wykonawcom zewnętrznym, dzięki czemu firma nie musi się sama troszczyć o te zadania.
            Outsourcing staje się popularny również u konkretnych osób. Niektórzy posuwają się tak daleko, że zlecają zewnętrznym wykonawcom myślenie. 
I bardzo dobrze. Po co męczyć się, robiąc coś, czego nie potrafimy?
            *

piątek, 15 lutego 2013


@ MYŚL DNIA.    To nieprawda, że ludzie nie potrafią się zmieniać. Potrafią, czasem radykalnie. Potrzeba do tego alternatywy, konkretnego przykładu, że można (żyć) inaczej. Racja, słowa uczą, przykłady pociągają. 
Ludzie się nie zmieniają, bo nie wiedzą, że można. Największa dynamika życia jest tam, gdzie obok siebie żyją ludzie różni, o różnych obyczajach, poglądach, kulturach.
Jest jedno niebezpieczeństwo, bardzo realne: 
że zamiast się od siebie uczyć, zaczną do siebie strzelać.

            *

piątek, 8 lutego 2013


@ MYŚL DNIA.    Jestem niczym.
Nie, nie, to nie żadna samokrytyka, poczucie niższości czy podobne.
Naprawdę jestem niczym.
Może inaczej: jestem pustym miejscem,
w którym wydarza się to, co nazywam "ja".
Jak się wydarza? Dlaczego? O tym nie wiem nic.

            *

środa, 6 lutego 2013


@ MYŚL DNIA.    To nie ludzie mają poglądy. To poglądy mają ludzi.
A gdyby tak wyzwolić się od poglądów?
Wywołać rewolucję pod hasłem:
"precz z poglądami?"

            *

wtorek, 5 lutego 2013


@ MYŚL DNIA.    W świecie błyskawicznie rośnie liczba wspaniałych technologii, technik, narzędzi. Ludzie pytają więc: do czego możemy tych narzędzi użyć, czemu one mają służyć?
Na to pytanie trudniej odpowiedzieć, niż wymyślić nowe narzędzie.
Ludzie rozpaczliwie potrzebują celów, a nie środków. Jeszcze bardziej potrzebują szczęścia, którego spodziewają się po osiągnięciu tych celów. Najczęściej tylko się spodziewają…

            *