niedziela, 5 stycznia 2014

@ MYŚL DNIA.   Ludzie fascynują się rzeczywistością wirtualną, światem gier, światami cyfrowymi, drugim i trzecim życiem - i następnymi. A może by spróbować nauczyć się żyć w świecie realnym? To chyba trudniejsze niż ucieczka w światy urojone. A poza tym - ile może być tych światów urojonych? Co będzie, jeśli znajdziemy się w ostatnim i nie będzie już żadnego? Dokąd uciekać dalej?
               *

7 komentarzy:

  1. Pierwszy krok: zamiast pisać w blogu zapraszam na kawę w realnym świecie

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  2. Panie Pawle, przyjmuję zaproszenie....
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  3. hola, to było zaproszenie dla mnie! Proszę tylko o wypełnienie krótkiej ankiety (niepotrzebne skreślić):
    1.kawa będzie: wirtualne / realna
    2.za kawę płaci: Paweł K. / Marek A.
    Zależnie od wyników ankiety zdecyduję czy wyleźć ze świata wirtualnego, czy w nim zostać.

    OdpowiedzUsuń
  4. ......nawet jak Ci się wydaje ,że ze świata wirtualnego wyszedłeś to i tak go "ciągniesz" za sobą .....komórka , tablet itd.
    Ze świata wirtualnego nie można już "wyjść" , on Cię "omotał" albo lepiej OTULIŁ swoją pajęczyną i bez niego ani rusz.
    Zaproszenie na kawę było w realnym świecie (pytanie tylko czy taki świat jeszcze istnieje) i czy dla wszystkich ? odpowiedź zna tylko Pan Paweł.
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  5. No i siedzę w autobusie i "wirtualny świat" "jedzie" razem ze mną, jak się od niego uwolnić? Czy aby warto się uwalniać ?
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  6. 1. kawa będzie: wirtualne / realna
    2. za kawę płaci: Paweł K. / Marek A.

    Ad. 1 - kawa wirtualna, woda realna
    Ad. 2 - za wodę płaci P.K za podgrzanie M.A


    ;))

    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  7. Abstrahując od spotkania w celu wirtualnego/realnego spożycia kawy (może mnie też ktoś przewidzi? mogę zająć się naczyniami), fascynujące jest to jak pewni jesteśmy, że istnieje coś realniejszego od czegoś tam innego. To nasze poczucie realności/nierealności jest jakimś podstawowym wzorcem "bycia"/"niebycia". Już pomijam wątek jakiegoś tam konstruktywizmu i wielu naszych użytecznych iluzji; wcale nie chcę też uderzać w upierdliwy temat "istnienia w rzeczy samej"... Chodzi mi tylko o tą naszą ocenę, pewien codzienny szacunek, że coś jest "realniejsze", jakby to coś podlegające owej ocenie można by wyodrębnić z mniej realnego świata lub odwrotnie... Może zwodnicza nie jest oblepiająca nas "wirtualna rzeczywistość", ale poczucie, że stanowi ona dostęp do czegoś innego niż... rzeczywistość...?

    K.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.