Szkoda
gadać
[autor
nieznany]
Filozof Ludwig Wittgenstein napisał słynne zdanie: o czym
nie można mówić, o tym należy milczeć. Proponuję wersję praktyczną w postaci
zasady: jeśli ktoś nie potrafi o czymś mówić, to niech milczy.
Załóżmy, że traktujemy tę zasadę poważnie i dostosujemy
się do niej. Co to znaczy że o czymś potrafimy mówić albo nie? Skąd to wiemy?
Być może próbujemy o czymś mówić, po prostu mówimy, działamy metodą prób i
błędów. Te próby pokazują, że mówienie rozmija się z rzeczywistością i tworzy
własną, odbija się od świata, odkleja, nie jest obrazem świata, ale tworzeniem
językowej piany, którą pokrywamy rzeczywistość tak, jak pokrywamy pianą do
golenia własną gębę, żeby ją potem ogolić i spłukać. W przypadku języka –
ogolić brzytwą Ockhama.
Dzieje ludzkości, a
chyba też biografia każdego z nas, to intensywne próbowanie o czym
możemy mówić a o czym nie. O czym potrafimy lub nie. Dzieje ludzkości
to bezustanny potok słów. Słów często
chorych. Większość tych prób jest nieudana. Potok słów płynie, płynie i
wysycha… wsiąka w suchą ziemię rzeczywistości. To z czego jesteśmy tak dumni:
nasze rozmowy i przemowy, książki i wykłady, kazania i referaty, wiersze i dramaty,
to tylko bezsilny i zawsze chybiony bełkot, mówienie o niczym. Biliony,
tryliony słów, które nie trafiają w cel. Dlatego nie „po-trafimy” mówić o
czymkolwiek. Słowa mijają świat, prześlizgują się obok, rykoszetem trafiają w
coś przypadkowego, są wytworem samym dla siebie. Nie mówimy o czymś, tylko
mówimy coś. Umiemy tworzyć
świat ze słów, ale nie umiemy go słowami od-twarzać.
Mamy w mózgu maszynkę
do generowania słów. Działa mniej więcej tak, jak gruczoły potowe: wydziela
słowa jak pot. Naturalnie, bez wysiłku. Potrzeba nam higieny, bo pot śmierdzi.
Nadmiar nieusuwanych słów również. Używajmy dezodorantu: to jest
dewerbantu.
Może kiedyś, jakaś przyszła cywilizacja zrozumie, że
mówienie jest bezsilne. Że w zasadzie nie potrafimy mówić o niczym. Albo
inaczej, że mówienie o czymkolwiek nie ma naprawdę efektu. Może wtedy ci ludzie
przyszłości – o ile będą to jeszcze ludzie – zrozumieją, że mówić nie można o
niczym. Albo – można, ale nie warto. Wtedy zapanuje milczenie. Ci post ludzie
przestaną mówić, bo zrozumieją, że należy milczeć. Największym osiągnięciem rozwiniętej
cywilizacji nie będą słowa lecz milczenie.
Zapanuje cisza.
*
Od wielu lat ludzkość podejrzewa, że gdzieś w kosmosie
istnieją inne cywilizacje. Staramy się nawiązać z nimi kontakt, coś im
przekazać, powiedzieć. Wyobrażamy sobie, że one też nas szukają, że chcą z nami
rozmawiać Ale może to być inaczej: ci kosmici już dawno wyprzedzili nas w
rozwoju. Między innymi polega to na tym, że zrozumieli bezsens mówienia,
emitowania potoków słów w jakimkolwiek języku. Może nas słyszą, odbierają nasze
nieudolne i prymitywne komunikaty. I mają dla nas jedną odpowiedź, której nawet
nie próbują przesłać, a która może być mniej więcej taka: wy tam, na tej
zaściankowej Ziemi. Zamknijcie się i nie zawracajcie nam głowy. Jak nie, to
zdmuchniemy was jak świeczkę.
Ale, jak powiedziałem, oni nie
są zainteresowani w przesłaniu tej odpowiedzi. Zrozumieli już ileś sekstylionów
lat temu, że jedyne, co ma sens, to milczenie. Zrozumieli Wittgensteina zanim
się jeszcze narodził. A jeśli ktoś tego nie rozumie i mówi dalej, próbuje, próbuje…
jego problem. Dlatego kosmos nie odpowiada na nasze idiotyczne pobekiwania i
piski wysyłane w przestrzeń..
Cisza.
Może cisza, milczenie, jest najwyższą informacją,
największą mądrością, tak jak
chaos jest najwyższym porządkiem. Cywilizacje,
które tę mądrość osiągnęły, milczą.
Cisza. Tylko my wciąż mówimy, mówimy…
***