piątek, 30 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.   Nie szukajmy rozwiązań doskonałych, ostatecznych. Oszczędźmy sobie wysiłku. Życie to prowizorka.

            *

wtorek, 27 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.   Pozbywanie się złudzeń? Szczytny cel. Jednak róbmy to ostrożnie: w pewnej chwili możemy się pozbyć samych siebie.

            *

niedziela, 25 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.   Kłamstwo ma krótkie nogi. Może to banalne, ale słuszne.
Wszystko, co budujemy na kłamstwie, ma jedną cechę: przez następne kłamstwo zostanie zburzone jak domek z kart. Dlatego wszystko w świecie jest tak nietrwałe. Świat jest zbudowany z kłamstwa. Postęp polega na tym, że jedno kłamstwo ujawniamy i zastępujemy innym. Optymiści twierdzą, że każde następne jest trochę bardziej użyteczne od poprzedniego. Może. Optymizm też opiera się na kłamstwach.

            *

poniedziałek, 19 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.  Myślenie jest procesem który zajmuje pewne miejsce w umyśle - niekoniecznie miejsce "fizyczne". Warunkiem myślenia jest zrobienie miejsca dla niego.
Chcesz myśleć? Zrób miejsce. Oczyść umysł ze śmieci.

            *

piątek, 16 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.  Jedną z najważniejszych umiejętności cywilizowanych ludzi jest zdolność niezgadzania się z kimś bez reagowania agresją.
Hmm, jeśli tak, to ludzi cywilizowanych można policzyć na palcach.
         
             *

wtorek, 13 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.  Podobno głupota ma skłonności samobójcze. Oby.

            *

poniedziałek, 12 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.  Świat prowokuje nas do myślenia? Być może. Jest jednak pewien warunek. To, co pokazuje nam świat ma być niejasne, niewyraźne, niedookreślone: niewiadome. Wtedy chcemy to wyjaśnić, uwyraźnić, poznać. Więc zaczynamy myśleć. Jeśli doznanie jest zbyt jasne i jednoznaczne, nie prowokuje myślenia, ale odruch.
Kiedy na przejściu dla pieszych światło zmienia się z zielonego na czerwone, nie myślimy. Zatrzymujemy się. Nasz umysł zatrzymuje się również. Dopiero nieznany, niejasny bodziec wprawia go w ruch. Chcesz, żeby ktoś myślał? Zaskocz go.

            *

czwartek, 8 listopada 2012

Drzazgi


…a to trzecie gdy już przejdzie przez twój próg
głębiej zrani cię, niż na wojnie wróg.
Bułat Okudżawa

            Prawda? A co to jest? Zadaniem człowieka intelektualnie uczciwego – po prostu, w ogóle uczciwego - nie jest szukanie ani odkrywanie mitycznej prawdy. Jego zadaniem jest odkrywanie kłamstwa, błędów, fałszerstw, oszustw, złudzeń, urojeń. Ich nazywanie, demaskowanie i niszczenie. Zdzieranie ich warstwa po warstwie. Nie dlatego, że gdzieś pod spodem odkryjemy prawdę, lecz dlatego, że mniej wtedy oszukujemy siebie. Że kłamstwa zdemaskowane przestają krzywdzić ludzi. To jest zadanie konkretne i dające efekty lepsze niż poszukiwanie prawdy - świętego i bezsensownego Graala intelektu.
            Usuń jedno kłamstwo, a twoja zasługa będzie większa niż sto lat poszukiwania "prawdy" – które sprowadza się do tworzenia jej namiastek.
            Usunięcie kłamstwa jest jak wyjęcie komuś z ciała drzazgi, która sprawia ból. Poszukiwanie prawdy to mówienie temu cierpiącemu: opowiem ci teraz o prawdzie a wtedy ból wyda ci się mniejszy.
            Samo usuwanie kłamstwa też boli. Później ból ustaje i rana się goi. Wymyślanie prawd jest przyjemne, ale później powoduje ból, czasem coraz większy. Czasem prawda ropieje i gnije. Zatruwa. Prawda to kłamstwo w przebraniu.
            Kłamstwo i prawda są dla naszych umysłów niesymetryczne. Możemy powiedzieć, jak nie jest, lecz nie umiemy powiedzieć, jak jest. Jeśli za wszelką cenę chcemy wiedzieć jak jest, zaczynamy kłamać.
            Łatwiej usuwać kłamstwa, niż odkrywać prawdy. Oprócz kłamstw i prawd istnieje jeszcze dobroć.
            Ludzie dobrzy zmniejszają cierpienia w świecie. Dobrzy ludzie nie szukają prawdy.

            ***

niedziela, 4 listopada 2012


@ MYŚL DNIA.  Kiedyś granica między rzeczywistością a fikcją była wyraźna.
Potem zniknęła. Już jej nie ma.
Konsekwencje tego dopiero musimy zrozumieć.

            *

czwartek, 1 listopada 2012

Milczenie



Szkoda gadać
[autor nieznany]
                      Filozof Ludwig Wittgenstein napisał słynne zdanie: o czym nie można mówić, o tym należy milczeć. Proponuję wersję praktyczną w postaci zasady: jeśli ktoś nie potrafi o czymś mówić, to niech milczy.
            Załóżmy, że traktujemy tę zasadę poważnie i dostosujemy się do niej. Co to znaczy że o czymś potrafimy mówić albo nie? Skąd to wiemy? Być może próbujemy o czymś mówić, po prostu mówimy, działamy metodą prób i błędów. Te próby pokazują, że mówienie rozmija się z rzeczywistością i tworzy własną, odbija się od świata, odkleja, nie jest obrazem świata, ale tworzeniem językowej piany, którą pokrywamy rzeczywistość tak, jak pokrywamy pianą do golenia własną gębę, żeby ją potem ogolić i spłukać. W przypadku języka – ogolić brzytwą Ockhama.
            Dzieje ludzkości, a  chyba też biografia każdego z nas, to intensywne próbowanie o czym możemy mówić a o czym nie. O czym potrafimy lub nie. Dzieje ludzkości  to bezustanny potok słów. Słów często chorych. Większość tych prób jest nieudana. Potok słów płynie, płynie i wysycha… wsiąka w suchą ziemię rzeczywistości. To z czego jesteśmy tak dumni: nasze rozmowy i przemowy, książki i wykłady, kazania i referaty, wiersze i dramaty, to tylko bezsilny i zawsze chybiony bełkot, mówienie o niczym. Biliony, tryliony słów, które nie trafiają w cel. Dlatego nie „po-trafimy” mówić o czymkolwiek. Słowa mijają świat, prześlizgują się obok, rykoszetem trafiają w coś przypadkowego, są wytworem samym dla siebie. Nie mówimy o czymś, tylko mówimy coś. Umiemy tworzyć świat ze słów, ale nie umiemy go słowami od-twarzać.
            Mamy w mózgu maszynkę do generowania słów. Działa mniej więcej tak, jak gruczoły potowe: wydziela słowa jak pot. Naturalnie, bez wysiłku. Potrzeba nam higieny, bo pot śmierdzi. Nadmiar nieusuwanych słów również. Używajmy dezodorantu: to jest dewerbantu.
            Może kiedyś, jakaś przyszła cywilizacja zrozumie, że mówienie jest bezsilne. Że w zasadzie nie potrafimy mówić o niczym. Albo inaczej, że mówienie o czymkolwiek nie ma naprawdę efektu. Może wtedy ci ludzie przyszłości – o ile będą to jeszcze ludzie – zrozumieją, że mówić nie można o niczym. Albo – można, ale nie warto. Wtedy zapanuje milczenie. Ci post ludzie przestaną mówić, bo zrozumieją, że należy milczeć. Największym osiągnięciem rozwiniętej cywilizacji nie będą słowa lecz milczenie.
            Zapanuje cisza.
            *
            Od wielu lat ludzkość podejrzewa, że gdzieś w kosmosie istnieją inne cywilizacje. Staramy się nawiązać z nimi kontakt, coś im przekazać, powiedzieć. Wyobrażamy sobie, że one też nas szukają, że chcą z nami rozmawiać Ale może to być inaczej: ci kosmici już dawno wyprzedzili nas w rozwoju. Między innymi polega to na tym, że zrozumieli bezsens mówienia, emitowania potoków słów w jakimkolwiek języku. Może nas słyszą, odbierają nasze nieudolne i prymitywne komunikaty. I mają dla nas jedną odpowiedź, której nawet nie próbują przesłać, a która może być mniej więcej taka: wy tam, na tej zaściankowej Ziemi. Zamknijcie się i nie zawracajcie nam głowy. Jak nie, to zdmuchniemy was jak świeczkę.
Ale, jak powiedziałem, oni nie są zainteresowani w przesłaniu tej odpowiedzi. Zrozumieli już ileś sekstylionów lat temu, że jedyne, co ma sens, to milczenie. Zrozumieli Wittgensteina zanim się jeszcze narodził. A jeśli ktoś tego nie rozumie i mówi dalej, próbuje, próbuje… jego problem. Dlatego kosmos nie odpowiada na nasze idiotyczne pobekiwania i piski wysyłane w przestrzeń..
Cisza.
            Może cisza, milczenie, jest najwyższą informacją, największą mądrością, tak jak chaos jest najwyższym porządkiem. Cywilizacje, które tę mądrość osiągnęły, milczą.
            Cisza. Tylko my wciąż mówimy, mówimy…
           
            ***