piątek, 28 stycznia 2011

Weź szarą tabletkę


Zastanawiam się co by było, gdybyśmy mieli inną konstrukcję umysłową. Inny sposób egzystencji. Gdybyśmy nie mieli żadnej idei ani wyobrażenia przyszłości. Poczucia przyszłości. Brak jakiegokolwiek przewidywania, że coś będzie jeszcze, albo potem. Tylko pamięć i świadomość tu i teraz. Wspominanie wszystkiego co było. Pojęcie „przyszłość” nie istniało by w naszym umyśle. Brak czasu przyszłego. No future. Nie obawiasz się choroby, która może cię spotkać. Nie boisz się starości. Nie boisz się śmierci. Żadnych nieszczęść i cierpień. Zagrożeń, które czekają za rogiem. Tych rzeczy nie ma. Niczego nie planujesz. Niczego się nie spodziewasz. Na nic nie czekasz. Jeśli tu i teraz jest ci dobrze, to jest ci dobrze. Jeśli jest ci źle, jest ci źle. Wszystko jest, albo było. Pamiętasz, że byłeś. Pamiętasz wszystko co było. Nic poza tym. Nie wiesz co to jest planować, projektować. Kim byśmy byli? Jakie byłoby nasze życie? Możesz sobie to przemyśleć, ciekawe co?
Wiesz, niedługo już będą takie środki chemiczne, które mogą to wywołać. Co? no, wyłączyć ci przyszłość. Już się nad tym pracuje. To się nazywa futurolityki.  To nawet nietrudno zrobić. Kasują przyszłość. Wiesz co? Powiem ci prawdę. Właściwie to one już są. Działają natychmiast. Powiem ci jeszcze coś. Mam to tutaj. Udało mi się zdobyć, nie pytaj jak. Mogę ci dać tabletkę. Zobacz. Taki szary półksiężyc, dziwne nie? Ale tak to robią. No co? Bierzesz? Za darmo, oczywiście za darmo. Zresztą, nawet gdybyś mi dał całą kasę jaką masz, to nie będziesz wiedział co to jest obawiać się biedy. No jak? Bierzesz? Tak czy nie?

            ***

środa, 26 stycznia 2011

@ MYŚL DNIA. Bogactwo to pustka. Pustka to bogactwo. Żeby to zrozumieć nie trzeba od razu być mnichem buddyjskim. Wystarczy tylko zgromadzić głupie parę milionów.

sobota, 22 stycznia 2011

Paul Celan





Są ludzie – nieważne, żywi czy martwi, którzy coś mi dali, którym coś jestem winien.
Próbuję spłacić dług przy pomocy garści, choćby wirtualnych, słów.

KTO PANUJE?
Życie oblężone przez barwy, dręczone przez liczby.
Zegar
kradnie dla siebie czas przy blasku komet,
szpady
łowią,
imię
pozłaca szermiercze zwody,
kwiat niecierpka, w hełmie,
znaczy cyframi punkty w kamieniu.
             Był taki poeta Paul Celan. Żył w sumie niedługo. W pewnym momencie gdzieś w Paryżu – czy to ważne? - zszedł z mostu i poczuł wodę pod stopami. Pod mostem płynęła rzeka. Zrobił (chyba, nikt tego nie wie, to domysły) krok naprzód. Chyba nikt tego nie widział, było ciemno, noc. Jego ciało znalazł jakiś rybak ileś dni, ileś kilometrów dalej. Jak pisał Kurt Vonnegut: zdarza się. Trochę przed tym ostatnim krokiem naprzód Celan pisał wiersze. Pisał je od wieku kilkunastu lat, najpierw  na jakimś koszmarnym zadupiu Europy, gdzie psy dupami szczekają. Dziś nawet nikt nie myśli, że to Europa. Nieważne. Niedługo nadeszła wojna. Druga, światowa. Taa, jego ojciec (był Żydem) umarł na tyfus w obozie koncentracyjnym, a jego matkę (była Żydówką) zabito strzałem w potylicę też w jakimś obozie, nie wiem. A on, Paul Celan (był Żydem, to dziwne prawda?) pisał wiersze. Jakie wiersze mógł pisać? Wiecie co pisał? Cytuję dalej:
Ból, jak cień serpentyny.
Słyszę, to wcale nie później się zdarzy.
Mdłość i fałsz, w siodłach,
odmierzają tutaj także i to.
Poważni ludzie czytają te wiersze i widzą od razu, co jest grane. To wariat. Co znaczą te jego wiersze? To jest poezja? Taka jak na przykład „Litwo, ojczyzno moja?” Chyba żarty. Mickiewicz, to był poeta. A ten?
Kuliste lampy zamiast ciebie.
Świetlne pułapki, krańcowo boskie, zamiast
naszych domów.
Nie czytajmy nigdy takich wierszy. Niech ci poeci odejdą w swoją noc, niech wskakują, każdy do swojej rzeki. Niech nam dadzą spokój. Przecież to wariaci i nieszczęśnicy. Bredzą coś, co inni nawiedzeni uważają za poezję. Co to jest poezja? Dajcie żyć. Dobranoc książę.
Czarnoprzejrzysty
kuglarski proporzec
w dolnej
kulminacji.
Ten człowiek, chciał nam powiedzieć coś, czego nie umiał powiedzieć. Może to już nie była wobec tego, poezja. Może on stworzył coś, co wyprzedziło poezję o wieki… zrobił z własnego życia krzyk, którym próbował nam powiedzieć coś, czego dalej nie rozumiemy… chyba nie będziemy rozumieć. Żył, ponieważ po cichu, szeptem, krzyczał. Możemy tylko słuchać tego krzyku. Dobrze. Bełkotu. Tylko bełkot może wyrazić rzeczy, które zdarzają się w świecie.
Wywalczony przegłos w nie-słowie:
twój odblask: tabliczka nagrobna
jednego z cieni pamięci
tu.
            "Nie pyta się więc poety, co myślał albo czuł, bo właśnie po to, żeby tego nie mówić, pisze wiersze." (Jose Saramago)
***
[tłumaczenie wiersza Celana WER HERRSCHT?: Stanisław Barańczak]

niedziela, 16 stycznia 2011

ë PORADA DNIA. Zrozum, że nikt ci nic nie poradzi. Od razu poczujesz się lepiej.

środa, 12 stycznia 2011

@ MYŚL DNIA. Spędzamy życie na dodawaniu sobie czegoś. Dodawanie czegokolwiek nie dodaje mi niczego. I nie wiem, czy to, co sobie dodaję nie ma wartości, czy brakuje mi czegoś, czego nie można dodać? Czego nam brakuje? Co chcemy sobie dodać? Może to jest najważniejsze pytanie w życiu. Każdy odpowiada sam.

piątek, 7 stycznia 2011

Walenie kucharki



Och, sorry! Pomyłka, miało być „spalone sucharki” oczywiście, ożesz, te paluchy tak spadają z tych klawiszy, takie małe toto, kto to zrobił?!
Pisanie tekstów na komputerze jest świetnym doświadczeniem. Prowadzi do bycia kreatywnym nawet jeśli w ogóle nie mamy takiego zamiaru. Po prostu: nawet bezsensowne walenie w klawisze tworzy czasem przepyszne słowa, które wydają się błędami, a są – odkryciami! Takie nowe słowo prowokuje nową myśl. Pytania, które nigdy by się bez niego nie pojawiły. Nie chodzi mi o jakieś banalne pomyłki (czy komputer popełnia freudowskie pomyłki? Nie wiem, ale kreatywny jest na pewno), takie typu zad zamiast wad albo sralnia zamiast pralni czy inny bój w hucie. Często możemy liczyć na znacznie głębsze inspiracje.
Dziś coś pisałem. Miałem napisać filozofia. Wyszło mi „ilozofia”. Już nawet nie zakląłem, drobiazg (patrz wyżej),  chciałem zaraz poprawić, ale nagle na to spojrzałem i myślę: ilozofia? Ile mądrości? Ile mądrości jest w filozofii, albo w filozofach? Czy to nie dobre pytanie, bardzo filozoficzne? Kiedy czytamy różne ogólne, filozoficzne teksty, pomyślmy o autorze: ilezofem on jest? Lubić mądrość to jedno, a mieć ją, to drugie. Często człowiek kocha mądrość bez wzajemności. Tragedia. Może wtedy lepiej rzucić filozofię? Zająć się na przykład kuchnią? A najlepiej - kucharką. Dobra kucharka jest lepsza od głupiej mądrości.
Nie da ci Platon ani Petrarka, tego co może dać ci kucharka. Kochajcie kucharki filozofowie – oczywiście tylko ci nieszczęśliwie zakochani.
            *
            Warto byłoby tworzyć słownik nowych wyrazów, powstałych w wyniku błędów w pisaniu na klawiaturze. Niektóre są godne uwiecznienia. Proponuję takie wyrazy nazwać "klawiryzm", "klawiryzmy", chyba że już jest takie słowo. Niejeden nowy nurt filozoficzny można by stworzyć, inspirując się klawiryzmami.
O pracach doktorskich i habilitacjach nawet nie wspomnę. Tematy wartko płyną z klawiatury, nawet jeśli piszemy bezmyślnie, z palcem w zu... tak tak, w zupie. W zupie też może być.

            ***

czwartek, 6 stycznia 2011

@ MYŚL DNIA. Doświadczeni mówią, że pragnienie jest lepsze niż jego spełnienie. Jeśli mogę coś mieć, po co tego pragnąć?

poniedziałek, 3 stycznia 2011

O człowieku jako złym przedmiocie*



             Nauka jest rzeczą dobrą. Nauka ustawia sobie swoje przedmioty według tego, jak pasują do jej metody, dzieli je na kategorie: wspaniałe przedmioty, dobre przedmioty, dostateczne przedmioty, niedobre przedmioty. Ty i ja jesteśmy brzydkimi przedmiotami. Jesteśmy      z a  m a ł o  przedmiotami. Nauka nie lubi ani ciebie, ani mnie. Trudno się z tym pogodzić. Powinniśmy się poprawić i stawać się stopniowo lepszymi przedmiotami, doskonalić się, samouprzedmiotawiać  się. Aby to zrobić, musimy pomyśleć, dlaczego nie jesteśmy dobrymi przedmiotami, a potem systematycznie, kolejno, usuwać przeszkody na drodze samouprzedmiotowienia  się.
          *
Tysiące ludzi przez stulecia trudziło się, aby stworzyć rzecz tak wspaniałą jak nauka. Czy wiesz ile jej zawdzięczamy? Kim byłaby ludzkość bez nauki? Nie byłoby wtedy... Darujmy sobie argumenty, w końcu jesteśmy wszyscy ludźmi inteligentnymi, nie potrzebujemy truizmów.       A ty stawiasz opór. Nie chcesz poddać się nauce, nie chcesz być jej przedmiotem. Tolerujesz w sobie rzeczy i właściwości których nauka nie lubi!
Wszystkimi porami wychodzi z ciebie a to epifenomen, a to artefakt. Próbujesz epatować naukę, wyciągając na jaw coraz to nowe wymysły: świadomość, która nijak się ma do porządnego Faktu. Intencje - żałosną namiastkę porządnych Tendencji i Trendów. Uczucia - nieudolną imitację Energii . Ba, (tfu)twórczość -  złośliwego intryganta, wroga porządnego Schematu Eksperymentalnego! I tak ciągle, wciąż coś nowego. Krnąbrny  niewdzięczniku,  stań się wreszcie przypadkiem Wiedzy Ogólnej. Dlaczego ogólnej?
         *
Podobno wiedza naukowa musi być ogólna. Arystoteles: wiedza o konkrecie, to nie wiedza, to doświadczenie zmysłowe. Czyli ani ja sam, ani nikt z nas ani żaden inny człowiek, nie będzie przedmiotem wiedzy naukowej. Będzie    t y l k o  przedmiotem doświadczenia.  A wiedza ogólna? Ona musi dotyczyć wszystkich ludzi lub jakichś znaczących g r u p  ludzi - nigdy jednostek.  Majakowski – myśl rewolucyjna: jednostka zerem, jednostka niczym! Wobec tego naukowa wiedza o ludziach jest wiedzą o wszystkich, o Everymanie. Wszyscy to nikt. Nemo. Psychologia = nemologia. Ci którzy to wymyślili są przebiegli niczym Odys, który też powiedział Polifemowi: nazywam się Nikt. Kto cię skrzywdził? Nikt. O czym jest ta książka, ta teoria? Czy mówi o mnie, o nim, o kimś szczególnym, realnym? Ona mówi o Nikim. Łapać Nikogo! Badać go. Uogólniać!
*
Nikt jest potężnym przedmiotem psychologii. Niby nikt. A przecież wszyscy czujemy przed nim potężny respekt. To dla niego wyciągamy z żywych, konkretnych, śmiesznie podrygujących ludzi to, co jest w nich Ogólne, czyli Wspólne. Bez tego co Ogólne taki człowieczek jest tylko nikim. Żałosną resztką. A prawdziwy Nikt rośnie w siłę. Wszyscy się z nim liczą. Profesorowie poświęcają mu metry książek. Jest Ogólny. Jednak jest dyskretny, nie narzuca się nam, co niektórych prowadzi do absurdalnego wniosku, jakoby nie istniał(!). Nie ogranicza naszej wolności. Mamy w każdym razie wybór: między nemologią a zoologią. Zwróćmy uwagę na tę drugą: zwierzęta są o wiele lepszymi przedmiotami nauki niż ludzie. Łatwiej poddają się eksperymentom. Są zdyscyplinowane. Nie demonstrują w sposób nachalny i aspołeczny różnic indywidualnych.  Orwell: Cztery nogi - dobrze! Dwie nogi - źle! Sukcesy zoologii są nieporównywalnie większe niż nemologii. Czy zastanowiłeś się czasem, dlaczego? Czy Ty mógłbyś coś zrobić w tej sprawie? Czy nemologia nie mogłaby być przynajmniej zoologią?
         *
Popraw się człowieku. Nauce brakuje przedmiotów. Wszystko już jest jej przedmiotem i wkrótce sięgnie po nowe. Jej chłodne, precyzyjne dłonie wyciągają się ku Tobie. Chyba, że sam rzucisz się w jej objęcia. Albo lepiej: rzucisz sobą jak dobrym, gładkim przedmiotem. Bez kantów, o solidnym wnętrzu, mierzalnej masie, aerodynamicznym. A jeśli... Norwid: „ jeśli nawet Sfinks nauki marnym się okaże płazem?”. Nie szkodzi, na pewno zajmie się tym Nikt i nam pomoże.

***
*) ten tekst był kiedyś, dawno, publikowany w piśmie »Gestalt« . Ostatnio miałem parę ciekawych spotkań i dyskusji, w których użyłem tego tytułu o „złym przedmiocie”. Być może ktoś chciałby spojrzeć na ten tekst, który ilustruje nieco przedmiot tych dyskusji, wobec tego zamieszczam go na zasadzie „plagiatu z samego siebie” (z paroma kosmetycznymi zmianami).

sobota, 1 stycznia 2011

@ MYŚL DNIA. Lament japońskiego kucharza nad minionym rokiem: o tempura, o mores!