Kiedy psycholodzy próbują sprostać naukowemu kryterium obiektywności,
fałszują ludzkie istnienie
Lois Holzman, Fred Newman
Psychologia jest, jak wiadomo, nauką o duszy. Nieraz już tu pisałem o tym: temat jest po prostu pasjonujący. Co to jest
dusza, każdy wie. Dusza, jaka jest, każdy widzi. Nietaktem byłoby pytać: a co właściwie chodzi? Czym jest ta dusza? W dobrym towarzystwie (psychologicznym) takich pytań się nie zadaje.
Człowiek rozsądny dzisiaj nie używa raczej pojęć, których nie można w żaden sensowny sposób zdefiniować (chyba że jest poetą albo księdzem). Psycholodzy jednak doskonale wiedzą co to jest dusza i hulają po naszych duszach niczym trąby (powietrzne). Efekty bywają zresztą podobne. Nawet więcej: psycholodzy mierzą duszę (psychometria!). Czy można podać większe osiągnięcie ludzkości? Mamy przecież 21 wiek. Duszę wymyślono dwa i pół tysiąca lat temu, ale dopiero dziś umiemy ją mierzyć!
W psychologii są
założenia, które generują niezwykłe czasami przekonania psychologów na temat ich wiedzy, wręcz wszechwiedzy o „duszy”. Trochę sceptycyzmu nie zaszkodzi tej pseudonaukowej dyscyplinie, która nieuchronnie zmierza na
śmietnik myśli i idei, gdzie spocznie w towarzystwie takich „nauk” jak alchemia, astrologia, frenologia, eugenika, scjentologia, itd.
*
Cztery razy „nie” dla nauki o duszy to cztery tezy sceptyczne wobec wspomnianych założeń, które nazwę, bez owijania w bawełnę, urojeniami.
Urojenie pierwsze: poznajemy naszą przeszłość, dzięki czemu rozumiemy kim jesteśmy, jak staliśmy się sobą i jak się zmienić na lepsze.
Nie możemy poznać naszej przeszłości. Ta przeszłość była, minęła, składała się z miliardów płynnych i ulotnych stanów mózgu, umysłu i świata. Między tu i teraz a przeszłością naszego umysłu istnieje luka nie do przeskoczenia. Przeszłość nie istnieje, ale istnieją w naszym umyśle wyobrażenia o tym czym była: to nasza pamięć. Pamięć to znak, system znaków. Zapis w mózgu. Przedmiot znaków już minął, nie istnieje. Zostały znaki, które zapisują ten przedmiot. Znakami można manipulować w niemal dowolny sposób, wobec tego naszą przeszłość konstruujemy tak, jak nam wygodnie. Nasza przeszłość to system (dowolnie) kształtowanych znaków. Jeśli system jest
spójny, w porządku, mamy porządną, zrozumiałą przeszłość. Jeśli jest ona dziwna, nielogiczna, stworzymy sobie nową. Opowiemy sobie nową przeszłość. O naszej przeszłości mamy
mniemania. To powinno wystarczyć.
Urojenie drugie: możemy, „zagłębiając się w siebie” zrozumieć jak działamy, dlaczego i w jaki sposób. Dlaczego czujemy coś, przeżywamy właśnie to, skąd się to wzięło i jak przebiega.
Iluzja samopoznania. Nie mamy wglądu w procesy naszego myślenia, podejmowania decyzji, emocji, itp., choć wydaje nam się, że mamy. Mózg podejmuje decyzję a my ją przeżywamy ułamki sekund później jako „naszą”. Jak się to dzieje, nie wiemy. Dziwne, że ludzie nie twierdzą, że mają bezpośredni wgląd w tak, powiedzmy prymitywne narządy jak wątroba lub nerki, ale są pewni, że doświadczają własnego mózgu: nie tylko tego, co w nim jest, ale jak to powstaje i dlaczego. Słowem:
samopoznanie absolutne. Niestety, urojone. Zacytuję sam siebie: nasz umysł może badać nasz mózg w równym stopniu jak zupa może badać garnek w którym się gotuje.
Urojenie trzecie: znając naszą przeszłość i aktualny stan naszego umysłu, jego „cechy” i „mechanizmy”, potrafimy przewidzieć swoje przyszłe zachowania, ba, nawet zachowania innych ludzi.
Nauka szczyci się tym, że potrafi przewidywać pewne rzeczy i często dobrze się to udaje. Rzeczy tak, ale nie ludzkie zachowania. Trochę zbyt złożone. Tu roszczenia psychologii, jeśli jeszcze takie są, przekraczają już granice śmieszności. Nie znamy przyszłości i nie mamy sposobów jej przewidzenia. I właściwie bez komentarza: jeśli ktoś uważa, że dysponuje wiedzą umożliwiającą przewidywanie tego, co będzie w przyszłości z konkretnymi ludźmi, to gratuluję: to będzie nie tylko geniusz, ale najbogatszy człowiek świata, który za swoje przepowiednie będzie zgarniał kasę, o jakiej się nikomu nie śniło. Radzę zacząć prosto: od przepowiadania numerów totolotka, a potem stopniowo zwiększać poziom trudności, na przykład przewidując pogodę 48 godzin naprzód. Po kilku tysiącach lat praktyki będziemy przewidywać co powie nasz szwagier, jedząc deser po obiedzie.
Urojenie czwarte: istnieją ludzie – specjaliści, eksperci, uczeni - którzy mają na temat ludzi wiedzę większą niż sami ci ludzie. Potrafią objaśnić źródła naszych zachowań, odtworzyć ich mechanizmy, przewidzieć przyszłe zachowania.
Otóż – nie potrafią. Mogą tylko tworzyć fasady jakiejś „nauki o człowieku” pretendującej do takich umiejętności – ale to tylko blef, który działa na niektórych ludzi i do pewnego momentu. Żaden rzekomy ekspert nie posiada jakiegoś specjalnego dostępu do wiedzy o ludziach. Może mieć taką wiedzę jak każdy zwykły człowiek, „nieekspert”. Ludzie to nie rzeczy i nie można ich poznawać tak, jak rzeczy. Proste, a jakie trudne do zrozumienia. Ekspert do spraw ludzi może mieć przekonanie, że trzy pierwsze urojenia jego nie dotyczą i może tym przekonaniem zarażać innych ludzi w jakichś konkretnych celach, ale to tylko jego przekonanie. Jego – jeszcze raz - mniemanie. Albo hochsztaplerstwo. W rzeczywistości nie ma żadnej przewagi nad nie-specjalistą jeśli chodzi o urojony charakter trzech poglądów opisanych wyżej. Żaden ekspert nie potrafi udowodnić, że te trzy poglądy są zgodne z rzeczywistością, że nie są urojeniami. Dlatego – ten ekspert sam jest urojony.
*
Określenie urojenia brzmi ostro. Może sprawiać wrażenie, że chcę w podły sposób pozbawić kogoś jakiejś wspaniałej wiedzy o nim, tej ubóstwianej „psychologii”, tajemnej wiedzy o duszy. Łajdak, chce nam zabrać duszę (znowu). Nic podobnego. Chcę tylko powiedzieć, faktycznie po raz któryś, że jak sobie tę duszę zabierzemy, albo ją oddamy, to nie będzie straty. Człowiek + psychologia = złudzenia. Człowiek – psychologia = człowiek. Kiedyś sobie pomyślałem: lepsze życie bez psychologii, niż psychologia bez życia. Podtrzymuję.
Co nam zostaje? Wszystko, co mieliśmy do tej pory (oprócz niepotrzebnych złudzeń,
chorych słów,
przeterminowanych idei). Zostaje
konkretne doświadczenie siebie tu i teraz, nasza obecność, na przykład pragnienia, emocje, itd., określone rozumienie sytuacji w której jesteśmy, nasze cele oraz działanie, które możemy wykonać. Zostaje, co jasne, cały świat który nas otacza. W całości, nienaruszony. Ludzie, relacje z nimi. Życie, jakie było, takie jest. Może trochę prostsze, może lepsze, bo zamiast pogrążać się w urojeniach, możemy coś pożytecznego zrobić. Dla świata. I innych ludzi. To bardzo wiele.
*
Nie wiemy skąd przyszliśmy. Nie wiemy kim jesteśmy. Nie wiemy dokąd idziemy. Nie potrafimy się pogodzić z tym „nie wiemy”. Religie, które kiedyś nam to wyjaśniały, straciły siłę przekonywania. Dlatego stworzono psychologię: religię duszy. Przez jakiś czas będzie jeszcze wiarygodna. Potem stworzymy następną. Potrzebujemy nauczycieli, autorytetów, guru, ludzi którzy nas zastępują w myśleniu i radzeniu sobie z zagadką egzystencji. Bądźmy szczerzy: nie jesteśmy w stanie żyć o własnych siłach. Jeszcze nie.
***