poniedziałek, 30 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.    Główne zadanie człowieka: projektować kierunek i strukturę własnego życia. Roboty wykończeniowe i detale zapewni samo życie.
A i zmiana projektu będzie nieraz konieczna.
*

sobota, 28 lipca 2012

Możliwość wyspy


            Tytuł zapożyczyłem oczywiście z powieści Michela Houllebecqa. Powieści świetnej, pokazującej możliwe losy ludzkości lepiej nie niejedno dzieło socjologiczne lub futurologiczne.  Autor „Możliwości...” pokazuje przyszłość ludzi, nasze możliwe losy, inaczej niż futurolodzy, skupiający się zazwyczaj na przyszłości świata materialnego, nauki, techniki. Pokazuje istoty dysponujące taką szczytową techniką, żyjące w świecie nieograniczonych możliwości materialnych, lecz wewnętrznie martwe, wypalone. Popioły ludzi, dogasający ogień cywilizacji, istoty pozbawione wiary w możliwość czegokolwiek lepszego, mumie. Tragedia Houllebecqowskich neoludzi polega nie na tym, że nie widzą sensu życia, lecz na tym, że nie widzą możliwości jego znalezienia – albo stworzenia.
            Futurolodzy pokazują nam cudowność nowoczesnej technologii, eksplozję różnych urządzeń, narzędzi, nowych mediów, możliwości. Być może – oby prorocy się nie mylili -  technika przyszłości będzie w stanie zaspokoić wszelkie nasze, najbardziej wyrafinowane i sztuczne potrzeby, zachcianki. Zapewnić nam życie w krainie obfitości, materialnym, hedonistycznym raju. I dobrze, niech będzie raj. Może nam nie zaszkodzi. Ludzkość przetrwała już różne katastrofy. Może przetrwa i raj na ziemi.
            Idzie mi o coś innego: że droga do tego raju jest możliwa w istocie dzięki tym niezwykłym narzędziom technicznym. Nie wprost, ale – dla wielu ludzi pośrednio, dzięki temu, że te narzędzia pokazują im samą możliwość raju, możliwość istnienia rajskiej wyspy. Dzięki wirtualnym narzędziom komunikacji, nowym mediom  - możemy wyjść z grajdoła, zaścianka i ciemnogrodu, który dla wielu z nas jest "naszą ukochaną ojczyzną." Możemy żyć - przynajmniej wirtualnie - w czymś, co jest postępującą naprzód granicą kultury i cywilizacji na świecie.
            W tym świecie wielu, zbyt wielu ludzi żyje w więzieniu, dżungli, ciemnogrodzie lub wszystkich naraz. To ludzie którzy nie mają odzieży, żywności, wody, lekarstw, wolności słowa, których prawa są opluwane a ich życie rządzone przez obłąkanych tyranów, dyktatorów, kapłanów jakiejś religii, którzy dyktują co to jest moralność, jak żyć i kiedy mamy umrzeć i faktycznie rządzą milionami ludzi. Wielu z tych ludzi myśli, że tak trzeba, że inaczej nie można. Nie widzą możliwości. Są ślepi.
            Dowcip. Mocno pijany facet idzie zygzakiem w ciemnej uliczce. W pewnej chwili wpada po ciemku na betonowy słup ogłoszeniowy. Kładzie się pod nim i zasypia. Po pewnym czasie budzi się, maca w ciemności beton przed sobą. Wstaje, idzie w lewo, w prawo, klepie rękami – wszędzie ściana. W pewnym momencie wpada w panikę, wali pięściami w mur i krzyczy: „ludzie, ratunku! Zamurowali mnie!!!”
            *
            Nowa technika to nie tylko efektywność, wygoda, zaspokajanie podstawowych potrzeb. Ta technika jest bezcenna jako narzędzie pocieszenia, optymizmu.
Internet jest ważny nie dlatego, że można w nim oglądać porno, grać w gry lub handlować.
Jego waga, waga „nowych mediów” w ogóle polega na dostarczaniu narzędzi komunikacyjnych, które pokazują nam, jak w czarodziejskiej latarni to, że można żyć inaczej, lepiej, że inni ludzi już tak żyją, że jest to możliwe, realne. Bez świadomości, że coś jest możliwe, nie osiągniemy tego. Poczucie możliwości jest potężnym katalizatorem działania, pierwszym narzędziem do zmiany realności.
            Dobre w tej świadomości jest to, że nie ma od niej odwrotu: człowiek, który poznał światło żarówki, nie będzie chciał mieszkać w jaskini, oświetlanej łuczywem. Oprócz, oczywiście, paru wyjątków.
            *
            Cynik powie: na tak, dajmy internet głodującym w jakimś Sahelu czy Darfurze. Umrą z głodu i pragnienia, ale najpierw obejrzą Europejczyków lub Amerykanów wyrzucających na śmietnik nadmiar żywności i używających wody pitnej do podlewania trawników. Albo obejrzą w internecie inaugurację olimpiady, na którą wydano kilkanaście miliardów euro aby zaspokoić narodową manię wielkości organizatorów. Miliardów, które mogłyby ocalić życie tysiącom ludzi, być może przyszłym wspaniałym sportowcom, pisarzom, wynalazcom, przedsiębiorcom?  Cynik ma rację. Może być i tak. Ale od czegoś trzeba zacząć.
            Nowa technika, w postaci internetu, wszechobecnej sieci, pokazuje nam coś, co jest skarbem większym niż setki nowych gadżetów. Daje nam wiedzę, że coś jest możliwe. Wiedza zaczyna się od patrzenia. Widzenie jest świadomością. A świadomość to energia, zamieniana w działanie.
            Na świecie wielu ludzi wali pięściami w jakiś mur i krzyczy: jesteśmy zamurowani!
            *
            Nowa technika pokazuje, że czasem dobrze jest odwrócić się plecami od muru przed nami i pójść naprzód, w jakimś innym kierunku. Pokazuje, że ten kierunek w ogóle jest, że coś innego jest możliwe. Pokazuje alternatywy. Pokazuje możliwość wyspy. Obudźmy się, otrzeźwiejmy, to jest możliwe.
            Ludzkość może istnieć tylko wtedy, kiedy ma przed sobą możliwość wyspy, widok na daleki horyzont. Inaczej żyć nie umiemy.

            ***

czwartek, 26 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.    Głupota mobilizuje ogromną siłę, energię, bez porównania większą  niż najbardziej subtelna mądrość.
Wobec tego, w starciu głupoty z mądrością wynik jest przesądzony. Siła ponad rozumem. Jak długo jeszcze? Ewolucja ludzkości jest w toku – więc miejmy nadzieję.
*

sobota, 21 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.    Doświadczanie życia przypomina polerowanie złotej figurki.
Czyścimy ją bezustannie, żeby błyszczała mocniej. 
W pewnej chwili spod warstwy złota wyłazi zwykła glina.
*

wtorek, 17 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.   Żeby coś mieć, trzeba mieć kasę. 
Żyć można za darmo.
*

poniedziałek, 16 lipca 2012

Szkoła



To, że istnieje nauka, nie znaczy,
że jest coś do nauczenia się
Norbu Namkhai
            Sukces. Być lepszym, najlepszym.
Być pierwszym. Wyprzedzić innych. Wyścig. Pośpiech. Wciąż pośpiech. Ale dokąd się spieszymy? Życie jest tu i teraz.  Pośpiech to pogarda dla życia, ucieczka od tu i teraz. Nie spiesz się. Bądź obecny. Bądź jak w szkole. Jeśli nauczyciel cię zawoła, powiedz: Obecny.
I – bądź obecny.
            *
            Tak, tak jak w szkole. Porównania życia ze szkołą są częste. Może dlatego że w życiu każdego z nas szkoła jest tak ważnym , trwałym, często traumatycznym doświadczeniem. Szkoła życia jest trochę inna niż ta, którą przeszliśmy na jego początku, inna niż ta nieunikniona na razie instytucja, przerabiająca dziecięce mózgi w wodę.
            W życiu jako szkole nie ma przedmiotów: nie ma między nimi granic. Nie ma ocen, a przynajmniej nie wiemy czy ktoś – lub coś - nas ocenia i za co: nie znamy kryteriów oceny, więc nie wiemy za co będziemy oceniani. Mówiąc dokładniej: oceny są, są wszechobecne, tylko nie wiemy kto na końcu będzie prymusem. Czyje oceny mają największą wartość?  Nie można poprawić błędów, nie ma poprawek. Nie ma warunkowych zaliczeń. Jak pisała Szymborska, „choćbyśmy uczniami byli najtępszymi w szkole świata, nie będziemy repetować żadnej zimy ani lata.”  Nie można się cofnąć do niższej klasy. Nie ma teorii, jest tylko praktyka. W tej szkole nie ma nawet jakiegoś programu. Nie wiemy, czego się uczymy. Może niczego. Niczego? Żaden minister oświaty nie zezwoliłby na funkcjonowanie takiej szkoły.
            Jeśli tę szkołę skończymy, nie wiemy, co będzie dalej: następna szkoła? Jakaś praca? Kariera? Ktoś nas zatrudni? Do czego, do jakiej pracy? Czym lub kim będziemy, jeśli otrzymamy świadectwo. Świadectwo czego?
            Czy w szkole życia jest jakiś egzamin dojrzałości? Matura? Szekspir mówił ustami swojego Hamleta: dojrzałość jest wszystkim, ripeness is all. Czy szkołę życia kończymy dlatego, że już jesteśmy dojrzali, czy też najpierw musimy ją skończyć, żeby dojrzeć? 
Na czym polega matura w tej szkole?
            *
            W szkole życia jesteśmy oceniani za jedno, tylko za jedno: za obecność. Reszta się nie liczy. Tylko jeden przedmiot, jedno kryterium. Jesteś obecny? Dobrze, więcej nie trzeba.  Obecność jest jednocześnie obowiązkiem, przywilejem i nagrodą. Ktoś nas w tej szkole umieścił. Być może regulamin tej szkoły jest prosty: bądź obecny. To jedyne kryterium oceny, jedyna szansa – przywilej i jedyna nagroda. Może większej nie ma nigdzie, w żadnej szkole? Wobec tego: nie spiesz się. Nie odrzucaj własnej szansy. Sukcesy, rywalizacja, oceny, świadectwa, to bzdura.
            Jest tylko jedna rzecz ważna: obecność. Obecność w szkole życia.
            Wobec tego: bądź obecny.

            ***

czwartek, 12 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.    Bywa, że ludzie których uważamy za bardzo inteligentnych, 
są po prostu inteligentnymi idiotami.
*

czwartek, 5 lipca 2012

Biedni biedacy



Niczego nie jest dosyć dla kogoś,
dla kogo dosyć to za mało
Epikur
             Brak pieniędzy, bieda... te słowa wywołują u wielu ludzi potworny strach. To strach który odziedziczyliśmy po przodkach, nie poprzez dziedziczenie biologiczne ale społeczne: przez wysłuchiwanie od dziecka opinii jak straszna jest bieda i że nic gorszego nie może nas w życiu spotkać. Dziedziczymy pojęcie biedy i strach przed nią sprzed wieków, kiedy bieda oznaczała zimno, cierpienie, głód, choroby, śmierć z głodu lub po prostu śmierć.
            Dziś ta wizja jest nieaktualna. Dziś świat jest inny. Inny. Ale to jest trudne do pojęcia. Współczesny świat - z nielicznymi wyjątkami  - takiej mitycznej biedy nam nie oferuje. Być biednym dzisiaj to, można nieco ironicznie powiedzieć - kwestia  wyboru. Chcesz być biednym? To bądź. Wybierz sobie taki styl życia. Tak jak możesz nosić dredy, albo inną fryzurę czy ciuch. Twoja wola.
            Może poprawka: tak, nie chcę być cyniczny, są ludzie naprawdę biedni. Jest ich, o ile wiem, około miliarda. To ci, którzy żyją za równowartość sumy niższej od dwóch dolarów dziennie. A co z tymi siedmioma-ośmioma pozostałymi? Wszyscy biedni, prawda? Na szczęście coraz mniej jest ludzi, których do prawdziwej biedy skłania nie wola, lecz konieczność. Ale cóż, strach przed biedą pozostał i ten strach skłania do zachowań, które niszczą jakość naszego życia. Staje przed nami widmo biedy: koszmarny potwór z horroru. Odwracamy się i uciekamy, pędzimy na oślep, uciekamy przed biedą. Tylko nikt nas nie goni. Może nasz własny strach. Strach przed biedą jest gorszy niż bieda.
            Bieda jest dla nas straszniejsza niż najgorsze postacie z horrorów: Sinobrody, zbój Madej, Drakula, Obcy  i stado innych wampirów, zombie, żywe trupy … pomocy, dodajcie jeszcze coś co pominąłem. I tak bieda jest gorsza. Ale bieda dla większości z nas to papierowy tygrys. Widzimy go z daleka, gdzieś między drzewami i zaczynamy uciekać. Owszem, to rozsądne. Tylko że tygrys nie jest rzeczywisty a papierowy, a my w naszej panicznej ucieczce nie patrzymy gdzie biegniemy, tracimy rozum, działamy bez logiki. Możemy sobie połamać nogi lub wpaść do przepaści i zginąć. A tygrys wcale za nami  nie biegnie. Jest wymyślony.
            Ucieczka jest rzeczywista. Pracujemy jak opętani, wypalamy się zawodowo, tracimy zdrowie, oszczędzamy do absurdu, niszczymy rodziny, odkładamy, przedkładamy przyszłość nad teraźniejszość – co samo w sobie jest rodzajem obłędu: poświęcać to, co jest, temu, czego nie ma.
            Jeśli nasze dochody obniżą się  rocznie o parę procent, nie ma to praktycznie znaczenia dla jakości naszego życia. Powtarzam: jakości, nie ilości. Najwyżej nie kupimy paru bzdurnych i kompletnie niepotrzebnych nam rzeczy, które kupilibyśmy, nie mając pojęcia na co wydać pieniądze. A jednak każdy spadek dochodów to antyczna tragedia. Problem polega na tym, że starając się uciec przed biedą, niszczymy jakość naszego życia, zamieniamy się w maszyny do zarabiania, do bezustannej orki, która ma nas zabezpieczyć przed tygrysem biedy.
            Bieda jest straszna, ponieważ programujemy do niej dzieci. Fatalne jest takie programowanie, indoktrynacja jak w religii: „pójdziesz do piekła” albo „będziesz biedny”. Albo jedno i drugie. Tak, bieda to faktyczne piekło które może się nam w każdej chwili otworzyć pod nogami. Moglibyśmy sobie z tą biedą dać spokój i żyć lepiej. Bieda – ta rzeczywista – może sprawić, że życie będzie trudne. Lecz strach przed biedą jest gorszy: może życie zatruć do szpiku, odebrać mu jakość. Są ludzie biedni i szczęśliwi - tak, naprawdę. Trudno być szczęśliwym, całe życie bojąc się biedy.
            Czy nie można przekazać dzieciom idei: będzie dobrze, poradzisz sobie, świat jest pełen bogactw, będziesz miał wszystko to, co potrzebne. Wystarczy ci. Wystarczy – to jest podstawa podejścia do życia, do przyszłości. Dlaczego od dziecka wołamy: „To za mało, za mało, za mało!”? Wychowano nas w kulturze strachu przed biedą. W kulturze „mało”.
Wyraźnie widać to w środowiskach ludzi wywodzących się ze wsi, zwłaszcza w krajach, gdzie rzeczywiście przez wieki „wieś” oznaczała biedę, nędzę, głód. Strach przed biedą to emocjonalny kręgosłup ludzi ze wsi. Stąd – materializm, pazerność,  bezustanne gromadzenie, przedkładanie rzeczy nad ludzi, chorobliwe sknerstwo, gotowość poświęcenia zdrowia i życia temu, co można mieć, co trzeba mieć – żeby nie być biednym.
            Dzisiaj społeczeństwa i kultury zmieniają się radykalnie. Nowe pokolenia: iksów, igreków i tak dalej…  Może będzie wreszcie jakieś pokolenie „omegów”, żyjące bez strachu przed biedą. Żyjące w poczuciu, że wszystko co potrzebne do dobrego życia jest tu. Trzeba tylko wyciągnąć rękę. Że jest dosyć.
            Bieda, jak się często mówi, to nie stan portfela, lecz stan umysłu. To dobra wiadomość, bo taką biedę można usunąć. Często łatwiej niż napełnić portfel. Wielu ludziom przydałaby się jakaś „terapia biedy”.
            Mam drugą dobrą wiadomość. W tym sezonie bieda jest niemodna. Jesteś biedny? Wstydź się. I za żadne skarby nie mów o tym nikomu!

            ***

środa, 4 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.    Jednym z życiowych problemów jest trudność pogodzenia się z faktem, że cyniczni i sprytni cwaniacy mają lepsze życie niż ludzie etyczni, ofiarni i kreatywni.
Chyba, że pojęcie "lepsze życie" zdefiniujemy tak, jak chcieli by je rozumieć ci drudzy ludzie.
Być może wtedy i jedni i drudzy będą zadowoleni?  ”Każdemu według potrzeb”?
Kryteria oceny życia chyba nigdy nie zostaną uzgodnione.
I to jest źródło problemu o którym mowa.
*

niedziela, 1 lipca 2012


@ MYŚL DNIA.    Ja. Ja. Ja.
Ja jest zjawiskiem społecznym. Powstaje w relacji z innymi ja. Z odróżnienia ja od nie ja, 
od my. Żeby było ja musi najpierw być my. 
Im bardziej jesteśmy ja, tym mniej jesteśmy my. A im mniej jesteśmy my, 
tym bardziej nas nie ma. 
Ze strachu, że nas nie ma, skupiamy się na ja. Chcemy się potwierdzić, doświadczyć, 
że jestem. 
Ja. Ja.
Koło się zamyka. Nie jesteśmy my. 
Jesteśmy ja, więc nas nie ma.
*