Tytuł zapożyczyłem
oczywiście z powieści Michela Houllebecqa. Powieści świetnej, pokazującej możliwe
losy ludzkości lepiej nie niejedno dzieło socjologiczne lub futurologiczne. Autor „Możliwości...” pokazuje przyszłość
ludzi, nasze możliwe losy, inaczej niż futurolodzy, skupiający się zazwyczaj na
przyszłości świata materialnego, nauki, techniki. Pokazuje istoty dysponujące
taką szczytową techniką, żyjące w świecie nieograniczonych możliwości materialnych,
lecz wewnętrznie martwe, wypalone. Popioły ludzi, dogasający ogień cywilizacji,
istoty pozbawione wiary w możliwość czegokolwiek lepszego, mumie. Tragedia
Houllebecqowskich neoludzi polega nie na tym, że nie widzą
sensu życia, lecz na
tym, że nie widzą
możliwości jego znalezienia – albo stworzenia.
Futurolodzy pokazują
nam cudowność nowoczesnej technologii, eksplozję różnych urządzeń, narzędzi, nowych
mediów, możliwości. Być może – oby prorocy się nie mylili - technika przyszłości będzie w stanie
zaspokoić wszelkie nasze, najbardziej wyrafinowane i sztuczne potrzeby,
zachcianki. Zapewnić nam życie w krainie obfitości, materialnym, hedonistycznym
raju. I dobrze, niech będzie raj. Może nam nie zaszkodzi. Ludzkość przetrwała
już różne katastrofy. Może przetrwa i raj na ziemi.
Idzie mi o coś innego:
że droga do tego raju jest możliwa w istocie dzięki tym niezwykłym narzędziom
technicznym. Nie wprost, ale – dla wielu ludzi pośrednio, dzięki temu, że te
narzędzia pokazują im samą możliwość raju, możliwość istnienia rajskiej wyspy.
Dzięki wirtualnym narzędziom komunikacji, nowym mediom - możemy wyjść z grajdoła, zaścianka i
ciemnogrodu, który dla wielu z nas jest "naszą ukochaną ojczyzną."
Możemy żyć - przynajmniej wirtualnie - w czymś, co jest postępującą naprzód
granicą kultury i cywilizacji na świecie.
W tym świecie wielu,
zbyt wielu ludzi żyje w więzieniu, dżungli, ciemnogrodzie lub wszystkich naraz.
To ludzie którzy nie mają odzieży, żywności, wody, lekarstw, wolności słowa, których
prawa są opluwane a ich życie rządzone przez obłąkanych tyranów, dyktatorów, kapłanów
jakiejś religii, którzy dyktują co to jest moralność, jak żyć i kiedy mamy umrzeć
i faktycznie rządzą milionami ludzi. Wielu z tych ludzi myśli, że tak trzeba,
że inaczej nie można. Nie widzą możliwości. Są ślepi.
Dowcip. Mocno pijany facet
idzie zygzakiem w ciemnej uliczce. W pewnej chwili wpada po ciemku na betonowy
słup ogłoszeniowy. Kładzie się pod nim i zasypia. Po pewnym czasie budzi się,
maca w ciemności beton przed sobą. Wstaje, idzie w lewo, w prawo, klepie rękami
– wszędzie ściana. W pewnym momencie wpada w panikę, wali pięściami w mur i
krzyczy: „ludzie, ratunku! Zamurowali mnie!!!”
*
Nowa technika to nie tylko
efektywność, wygoda, zaspokajanie podstawowych potrzeb. Ta technika jest
bezcenna jako narzędzie pocieszenia, optymizmu.
Internet jest ważny nie dlatego, że można w nim oglądać porno, grać w
gry lub handlować.
Jego waga, waga „nowych mediów” w ogóle polega na dostarczaniu narzędzi
komunikacyjnych, które pokazują nam, jak w czarodziejskiej latarni to, że można
żyć inaczej, lepiej, że inni ludzi już tak żyją, że jest to możliwe, realne.
Bez świadomości, że coś jest możliwe, nie osiągniemy tego. Poczucie możliwości
jest potężnym katalizatorem działania, pierwszym narzędziem do zmiany
realności.
Dobre w tej świadomości
jest to, że nie ma od niej odwrotu: człowiek, który poznał światło żarówki, nie
będzie chciał mieszkać w jaskini, oświetlanej łuczywem. Oprócz, oczywiście,
paru wyjątków.
*
Cynik powie: na tak,
dajmy internet głodującym w jakimś Sahelu czy Darfurze. Umrą z głodu i
pragnienia, ale najpierw obejrzą Europejczyków lub Amerykanów wyrzucających na
śmietnik nadmiar żywności i używających wody pitnej do podlewania trawników.
Albo obejrzą w internecie inaugurację olimpiady, na którą wydano kilkanaście
miliardów euro aby zaspokoić narodową manię wielkości organizatorów. Miliardów,
które mogłyby ocalić życie tysiącom ludzi, być może przyszłym wspaniałym
sportowcom, pisarzom, wynalazcom, przedsiębiorcom? Cynik ma rację. Może być i tak. Ale od czegoś
trzeba zacząć.
Nowa technika, w postaci
internetu, wszechobecnej sieci, pokazuje nam coś, co jest skarbem większym niż
setki nowych gadżetów. Daje nam wiedzę, że coś jest możliwe. Wiedza zaczyna się od patrzenia. Widzenie jest świadomością. A świadomość to
energia, zamieniana w działanie.
Na świecie wielu ludzi
wali pięściami w jakiś mur i krzyczy: jesteśmy zamurowani!
*
Nowa technika pokazuje,
że czasem dobrze jest odwrócić się plecami od muru przed nami i pójść naprzód,
w jakimś innym kierunku. Pokazuje, że ten kierunek w ogóle jest, że coś innego
jest możliwe. Pokazuje alternatywy. Pokazuje możliwość wyspy. Obudźmy się,
otrzeźwiejmy, to jest możliwe.
Ludzkość może istnieć
tylko wtedy, kiedy ma przed sobą możliwość wyspy, widok na daleki horyzont.
Inaczej żyć nie umiemy.
***