środa, 16 grudnia 2009

Złożoność


            Tak jak chaos i teoria chaosu, teoria złożoności jest wynalazkiem ostatnich kilkudziesięciu lat. Wymyślili ją spragnieni sukcesu uczeni amerykańscy. Wiadomo – zasada „publish or perish”. Ta nowa wiedza ma dość niejasną pozycję. O złożoności nic dokładnie nie wiadomo oprócz tego że jest złożona. Same hipotezy, różne domysły, próby definicji. Nieważne. Uczeni mają swoją zabawkę.
            Teoria złożoności, mimo swoich braków, jest jednak użyteczna w praktyce. Podsuwa nam jeden wniosek: jeśli nie chce nam się myśleć o czymś, możemy powiedzieć: według teorii złożoności jest to zbyt złożone, żeby o tym myśleć. Mogę próbować, ale nic z tego nie wyniknie, to i po co myśleć? W ten sposób ta wspaniała teoria w wyjątkowy sposób ułatwia nam życie. Teoria złożoności działa też doskonale w pewnych profesjach i w pewnych przypadkach. Na przykład politycy i ekonomiści mają do czynienia ze zjawiskami z pewnością złożonymi. Jednak, jeśli polityk pragnie wygrać wybory, przekonuje nas, że on te zjawiska przenika na wylot i rozumie do głębi, wobec tego będzie nimi sterował tak jak nikt wcześniej, co dostarczy nam niezwykłych korzyści. Polityk przed wyborami ma wszystko pod kontrolą, nic dla niego nie jest zbyt złożone. Jeśli w polityce coś idzie źle, wytłumaczenie jest gotowe: rzeczywistość była zbyt złożona i nie słuchała naszych w końcu naprawdę słusznych recept.
            Ostatnio znakomicie wykorzystują teorię złożoności wybitni ekonomiści. Kilka lat temu, kiedy wszystko szło mniej więcej dobrze (czyli nie aż tak źle jak zazwyczaj), twierdzili że panują nad niezwykle złożonym światem ekonomii i finansów przy pomocy swoich precyzyjnych matematycznych instrumentów. Zachowywali się jak kowboje na rodeo, ujeżdżający dzikie mustangi. Potem pojawił się kryzys i kowboje zsiedli z mustangów, odpięli ostrogi i zaczęli wygłaszać mowy, jak złożona jest rzeczywistość i dlaczego kryzysu nie można było przewidzieć.
            Taka logika jest charakterystyczna dla teorii złożoności. Złożoność, zgodnie jak najbardziej z jej naturą, pokazuje różne oblicza, w zależności od punktu siedzenia badacza złożoności i aktualnych obrotów koła fortuny (fortuny tegoż badacza). Pewni ludzi traktują to pojęcie jak szwajcarski scyzoryk: zależnie od okoliczności wyciągają z niego jakieś narzędzie służące do konkretnego celu, a za chwilę całkiem inne narzędzie. A szkoda, bo pojęcie złożoności jest zbyt poważne i może wstrząsnąć podstawami naszego poznania świata. Wymaga głębszego namysłu i jest go warte.
            Złożoność łatwo strywializować. Posługując się schematem zaczerpniętym nieco z Orwella można powiedzieć, że: wszystko idzie dobrze, jesteśmy w siodle – dobra złożoność. Wszystko idzie źle, spadamy z konia: zła złożoność. Nad tą logiką trzeba jeszcze trochę popracować, bo jest dość oryginalna i, hm, z punktu widzenia logiki klasycznej, trochę niekonwencjonalna. Ale w praktyce skuteczna. A jeśli się komuś nie podoba… cóż nie każdy rozumie złożoną naturę złożoności.

            ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.