niedziela, 3 stycznia 2010

O chaosie jeszcze raz


Poszukiwałem zawsze pejzaży wcześniejszych od Boga. Stąd moja słabość do Chaosu.
 Emil Cioran  »Aforyzmy«
            Istnieje coś, co fascynuje prawie wszystkich. A prawie wszyscy boją się tego. Ostatnio na fali mody fascynacja wzniosła się wyżej niż strach i przedmiot tego strachu stał się jednocześnie przedmiotem wiedzy, nowej dyscypliny naukowej - nauki o Chaosie. Wcześniej żartowałem sobie z teorii chaosu, ale sam chaos to nie żarty.
            Chaos był na początku, otacza nas dookoła i zostanie po nas: może dlatego budzi strach, nienawiść, fascynację - w różnych proporcjach. Być może nieważne co było przed nami i co będzie po nas. Jednak chaos otacza nas ze wszystkich stron i to może być ważne, tego nie można lekceważyć.
            Dzieje chaosu - Chaosu, bo z szacunku jaki budzi musimy go traktować z dużej litery, nawet jeśli jesteśmy niewierzący - zasługują na potężne dzieła. Być może wszystko jest dziejami Chaosu. Być może nic oprócz niego nie istnieje. XAOS  był próżnią pierwotną. Ta poprzedzała stworzenie zanim Porządek nie został narzucony żywiołom z których powstał świat. Chaos zrodził Erebosa i Nyks (Noc) a później ta para spłodziła Hemerę, czyli Dzień (Eos, jasne światło) i Eter. Noc wydała także cały zbiór innych potomków. Moros (Los), Kery, Hypnos (Sen, Marzenie Senne), Momos (Szyderstwo), Strapienie, Mojry, Nemezis (Przeznaczenie),  Apate (Zdrada),  Filotes (Miłość), Geras (Starość), Eris (Niezgoda), Hesperydy (Córki Wieczoru). Wszyscy oni powstali z Chaosu. To tylko wybór. Zresztą, kto wie jak to było? Ta genealogia jest fascynująca, warto przyjrzeć się jej bliżej: niewiele jest mitów i opowiadań zasługujących na miano archetypu w takim stopniu jak te najbardziej pierwotne dzieje. Czy mamy jeszcze wątpliwości, że z Chaosu powstało wszystko?
            Widzę chaos i jego wytwory jako dramat, który nas otacza i w którym my sami mamy swoje role. Na mrocznej scenie pojawiają się potomkowie chaosu. Najpierw wchodzi Nemezis, staje w kącie, nieruchoma, nie odzywa się nigdy. Odchodzi ostatnia. Rozpływa się w chaosie.
            Ciekawe, że dla Greków chaos był próżnią, pustką. Dziś rozumiemy go zupełnie inaczej: dosłownie jako bałagan, w którym nie widać żadnego porządku. Chaos jest wyzwaniem dla myślenia, jakkolwiek byśmy  go zdefiniowali. Budzi przerażenie człowieka myślącego.
            Myśl jest porządkiem odzwierciedlającym inne porządki. W porządku jest jakiś wzór. Możemy go objąć, tworząc podobny wzór, skopiować go. A jeśli gdzieś nie ma żadnych wzorów? W chaosie nie ma porządku. W pustce nie ma nic. Jak wobec tego myśl może „odzwierciedlić” chaos, stworzyć jego model? Modelem porządku jest porządek. Modelem pustki jest pustka. Modelem braku porządku jest brak porządku. Reakcją na chaos może być rozpaczliwa twórczość. Albo obłęd.
            Jesteśmy w stanie poruszać się tylko w pewnym zakresie porządków, dość ograniczonym zakresie. Chaos, jako próżnia, pustka i chaos jako zamęt, nieporządek absolutny, pozostają poza naszym zasięgiem. Może dlatego tak fascynują?
            Dlaczego boimy się chaosu? Czy jest zagrożeniem porządku wewnątrz nas samych, zagrożeniem dla naszego "ja"?  Czy bardziej zagrożeniem porządku zewnętrznego kosmosu? Czy jednym i drugim?  Dlaczego ludzie poszukują pewności i co przez nią rozumieją? Czy możemy się  nauczyć innego sposobu życia, rezygnacji z pewności która musi się skończyć przyjęciem pseudopewności? 
            Nie do przyjęcia jest obraz naszego życia jako garści liści niesionych przez wiatr lub bezkształtnej chmury czy górskiego strumienia?  Takie obrazy proponuje buddyzm Zen i taoiści. Ale kto jest gotów je przyjąć? Jeśli to jest jakaś religia, to najwyższe niezrozumienie jest traktowane jako najwyższa cześć. Przesypywanie garści piasku jako modlitwa. Słuchanie szumu wiatru jako rytuał. Patrzenie w przepływające obłoki to studiowanie teologii. Kto to potrafi?
            Dlaczego nie potrafimy żyć w ten sposób, który - jestem pewny, zmieniłby nasz świat, dałby ludziom „nową ontologię”, nowe reguły życia? Wielu z was to wie, albo myśli że wie.  Odpowiedzcie, myślcie. To ważne.
            Pomyślmy chaos inaczej. Jako porządek, wychodzący od najprostszych form i komplikujący się bardziej i bardziej. Wzrasta liczba składników i reguł które wiążą ze sobą te składniki. Wszystko komplikuje się bardziej i bardziej, wreszcie rozpada się - dla nas, dla naszych umysłów. Bo porządek trwa dalej… jest tylko porządkiem wyższego rzędu niż nasz umysł. Tak, może istnieć taki porządek. Tylko my już go nie ogarniamy, poznawczo jesteśmy wobec niego bezsilni. Bezradni. Ale chaos tak rozumiany to nieskończony potencjał. To źródło wszelkich idei, pomysłów, myśli. Z niego wypływa wszystko. To – dla nas – próżnia, która zawiera wszystko. Wróćmy do starożytnych.
            Stosunek człowieka do chaosu jest wymiarem na którym można oceniać jego - człowieka -  egzystencję. Są ludzie otwarci na chaos i zamknięci na niego. Pierwsi tolerują chaos zarówno jako pustkę, jak i absolutny porządek, z którego rodzą się wszelkie inne porządki. Drudzy przed chaosem uciekają, szukają  porządku, jakiegokolwiek. Albo tworzą go sami. Jak potrafią.
            Są ludzie potrafiący budować porządek w swoim umyśle, noszą go ze sobą, mają jakieś schematy i wzorce, którymi porządkują świat. Ci nie boją się chaosu na zewnątrz, mogą go tolerować, ale boją się chaosu wewnątrz. Ci którzy nie potrafią budować porządku wewnątrz, szukają go na zewnątrz, czepiają się każdego porządku, jaki mogą znaleźć.
            Ten podział nie jest oczywiście dychotomiczny: albo – albo. To kontinuum na którym wszyscy oscylujemy w lewo lub prawo. Wyraźne tendencje są charakterystyczne dla niewielu. Być może ci, którzy otwierają się na chaos i idą o krok za daleko to schizofrenicy. Ci, którzy układają w sobie zamknięty porządek w którym nie ma miejsca na chaos – ale mnóstwo jest lęku przed nim – to paranoicy. Ale to też tylko nieudolna próba wprowadzania porządku: to i owo, ci i tamci. Jedni i drudzy szukają ładu, wzorców, pewności. W końcu, zmęczeni, wczepiają się w jakąś pseudopewność albo stają się tym czego tak się boją: chaosem. To nie chaos jest niebezpieczny. Lęk przed chaosem jest niebezpieczny. To on przyciąga chaos.
            Pewność przychodzi do tych, którzy jej nie potrzebują. Do tych, którzy się nie boją jej braku. Ale tacy nie cenią pewności. Wszystkie zbawienia pozostawiają dla innych.

            ***

1 komentarz:

  1. Zdecydowałem się przesłać krótki komentarz do tekstu traktującego o chaosie. Czytając te słowa mam wrażenie, że "wszystko" zostało już napisane, ujęte. Chyba nie potrafię dodać już nic, co byłoby warte dodania. Jestem tego pewien. Czy to "pseudopewność"? Ale nie piszę tego komentarza tylko po to aby wyrazić swoją aprobatę wobec tego wpisu. Przecież nie po to on powstał. Nie potrzebuje poklasku. Może piszę te słowa bo sam potrzebuję aprobaty? Może chcę dowiedzieć się czegoś o sobie? O Chaosie? O moim stosunku do tegoż Chaosu? Może ten komentarz jest jednym z milionów odwzorowań chaosu, których dokonujemy każdego dnia? Być może, że wszystkim tym na raz? Ten komentarz chyba nie jest najlepszy... zawiera jedynie niejasności, pytania... Może jednak nie da się inaczej? Może człowiek nie potrafi "wyjść" poza chaos choć często zdaje mu się, że jest dokładnie odwrotnie...?

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.