Nasza zachodnia cywilizacja od prawie trzech tysięcy lat jest we władaniu „mitu psychologicznego”. Co to jest mit psychologiczny? To, w wielkim uproszczeniu, przekonanie, że umysł ludzki jest „wewnętrznym światem”. Umysł ma warstwy i jest rodzajem przestrzeni. Na powierzchni jest to, co w danej chwili czujemy lub myślimy. W głębi ukryte są przeróżne obrazy, siły, zdarzenia, postacie, bohaterowie i historie. Jest to wyobrażanie sobie, wizualizacja analogii z czymś „podziemnym”: naziemny – podziemny; świadomy – podświadomy. Czasem „nadświadomy”. W takich kategoriach uczy nas myśleć mit psychologiczny. Platon, Descartes, Freud, Jung to wybitni twórcy i kontynuatorzy tego mitu.
Mit psychologiczny mówi nam, że nasz umysł, „dusza”, to solidny budynek, zapuszczony głęboko w ziemię, przepastny loch, w którym na kolejnych piętrach w dół, dzieją się rzeczy niezwykłe, znacznie ważniejsze niż nasza codzienna świadomość i decydujące o naszym życiu. Tymczasem mit psychologiczny jest tylko jedną z figur, które pojawiają się na filmie tej świadomości. Jest to opowiadanie, tekst, bajka o umyśle ukrytym „w głębi”. Mówi o głębi wewnątrz nas, ale sam jest płaski, nieskończenie cienki, jak wszystkie treści umysłu. Umysłu, który nie ma głębi, nie ma „trzeciego wymiaru”. Bajki są treścią umysłu, nie jego źródłem. Psyche to bajka o Czerwonym Kapturku.
Umysł, czy to co nim nazywamy – to, czego doznajemy w naszym odczuciu „wewnątrz naszej głowy” – jest rodzajem cienkiej błony, po której przesuwają się nasze „psychiczne” doznania. Jest rodzajem membrany, nieskończenie cienkiej, filmu, na którym zapisane są obrazy umysłowe. Przypomina to jarzyny w sklepie, owinięte cienką, przezroczystą folią. Jakiś mózg-kalafior w folii świadomości. Jakaś brukselka, kapusta, brokuły. To nie brzmi dobrze. Mity o psyche są lepsze, prawda? Lepiej być duszą nieśmiertelną niż kalafiorem, zgoda. Mit zawsze dodaje nam wartości, uświęca nas, oszukując.
Może lepszą metaforą byłaby metafora ekranu, na którym film się wyświetla. Tak jak film w kinie nie ma grubości, również nasza świadomość nie ma „grubości”: jest płaska. „Pod nią” nie ma nic. Nasze poszukiwania „duszy” przypominają film, którego bohaterowie dochodzą do wniosku, że pod ekranem, na którym są wyświetlani, coś jest, że jest tam jakaś przestrzeń, do której można wejść. Bohaterowie filmu zaczynają więc drapać ekran, próbują wywiercić w nim dziurę lub wybić ją pięścią… Film staje się groteską. Ale my też tak robimy. Też jesteśmy, pod wpływem mitu psychologicznego, groteskowi. Zdaje nam się, że zagłębiamy się w nasz umysł, dokopujemy się mechanizmów, które ten umysł wytwarzają. Myśl wytwarzana przez mózg myśli o mózgu i myśli, że wgłębia się w jego istotę, widzi proces jego funkcjonowania. To nie tak. Nawet filmy w 3D są złudzeniem. One też są płaskie. Widzimy je jako mające głębię. Źródłem głębi nie jest ekran. Jest nim projektor. I – zazwyczaj - okulary (czytaj: mit) nakładane na oczy.
Nie mamy wglądu w procesy naszego myślenia, podejmowania decyzji, emocji, interpretowania informacji. Nie umiemy zobaczyć, jak one powstają. Nasz umysł może badać nasz mózg w równym stopniu jak zupa może badać garnek w którym się gotuje.
Na micie psychologicznym oparte są takie paranaukowe dyscypliny jak psychologia, psychoterapia, psychoanaliza – i wszelkie inne „psycho”. Ach, to cudowne słowo „psycho”! To magia! Działa jak różdżka Harry’ego Pottera. Nikt się mu nie oprze. Kompletnie odbiera rozum. Mit psychologiczny jest żywy, niezwykle żywy i silny.
Mit psychologiczny fałszuje nasze życie, jak wszystkie mity. Żeby wyzwolić się z mitów o świecie zewnętrznym, musimy najpierw wyzwolić się z mitu psychologicznego. Prościej: musimy przestać myśleć, że istnieje świat zewnętrzny i wewnętrzny. Nie ma innej drogi. To zadanie dla ludzi dorosłych, dojrzałych. Wypróbowanie sposobu życia, w którym nie musimy sobie – żeby żyć – opowiadać bajek o sobie. Bajek o duszy.
Słowo „psycho”, we wszystkich jego wariantach to słowo tajemnicze, fascynujące, mityczne. Ale to słowo chore. Wyrzućmy to słowo na cmentarz idei. Wyrzucić naszą duszę na śmietnik? Tak. Spróbuj. I co? Teraz nie masz już duszy. To straszne, potworne: nie mieć duszy. Jak teraz żyć? Ale nadal jesteś. Istnieć. Czy to mało? A czego więcej możesz oczekiwać?
Być? Czy mieć duszę? Wybierz.
***
Dobrze jest swobodnie brylować wieloma modelami - upupiające jest natomiast bezgraniczne oddanie wyłącznie dla jednego z nich. Czy odrzucenie wszystkich nie jest właśnie taką opcją?
OdpowiedzUsuńNie jestem pewna czy zrozumiałam do końca o co Panu chodziło, ale mimo to odpiszę na ten wpis.
OdpowiedzUsuńJednak... jako że jest Pan psychologiem, chyba nie zgadza się Pan do końca z tym co napisał? Naprawdę nie wierzy Pan w mit psychologiczny? Ja w niego 'wierzę' i nawet jeśli umysł jest płaski i może poznawać mózg tak jak zupa poznaje garnek, to czemuż ten mit nie miałby być przyjęty? Psychoterapia jakoś funkcjonuje opierając się o koncepcje Junga, Freuda, czy Berne'a, te rzeczy są przydatne, jakoś 'budują' nasz umysł, mówią jak on działa, całkiem rozsądnie. Jest to pomocne przy chęci rozumienia zachowań ludzkich itd. O tyle o ile jest to funkcjonalne, przyjmuję to. Sądzę także, iż tych koncepcji nie należy rozumieć dosłownie, sądzę, że one wytwarzają niejaką intuicje co do tego co się dzieje w człowieku, są metaforyczne (jak mity) i takie właśnie mają być, dzięki temu mają swoją wartość.
Opowiadanie bajek o sobie określiłabym jako nieumiejętne posługiwanie się, albo szkodliwe posługiwanie się tym mitem.
Zniesienie podziału na świat zew. i wew. najszybciej skojarzyło mi się natomiast z buddyzmem - ci bowiem pragną przezwyciężyć ten dualizm, twierdząc, że człowiek, jego umysł, jest nieoddzielny od reszty świata, i że umysł jest pustością (jest wolny od czegoś, nie ma określonych właściwości), jest wieczną taflą zwierciadła, na której odbijają się przemijające zjawiska. Czy pogląd zamieszczony w Pana poście pokrywa się niejako z tą myślą buddyjską? Bo tutaj właśnie nie ma żadnej nadbudowy do tego czym jest umysł, nie ma warstw.
Pozdrawiam serdecznie
Ismena