niedziela, 3 kwietnia 2011

Ogród japoński


 Pewien głupiec szukał ognia, 
niosąc w ręce zapaloną latarnię.
Gdyby wiedział, czym jest ogień,
ugotowałby swój ryż dużo wcześniej
Mumon

Kiedyś tu, w jakimś komentarzu pojawiła się myśl, że nasz umysł jest jak ogródek, o który się boimy, bo ktoś może nam go podeptać. Metafora warta refleksji. Można porównywać umysł z ogrodem, ale jakim? Przychodzą mi na myśl dwa rodzaje ogrodów: europejski, zwłaszcza taki we francuskim stylu, oraz japoński ogród w stylu zen.
Nasze umysły są europejskie, francuskie, Francja-elegancja. Staranne, wypielęgnowane, wzorzyste, kolorowe, eleganckie, urządzane na wieki, przeznaczone do oglądania, świadczące o guście i  pozycji właściciela – ogrodnika. Taki ogród służy do podziwiania, chodzi się po nim ostrożnie, lepiej niczego nie dotykać, bo ogrodnik mógłby się bardzo zdenerwować.
A ogród w stylu zen? Kawałek żwiru z kamieniami, poukładanymi w sposób świadomy, wypracowany, wbrew pozorom nie przypadkowy. Jednak bez sztywnej idei, jedynego projektu, którego ogrodnik trzyma się kurczowo, skoro już go stworzył. To ogród w ruchu: można kamyki grabić, układać we wzory, podeptać, potem poprawić.
Jaki powinien być umysł – ogród zen? Powinien być prosty. Jak tylko możliwe (ale jak mówią, nie bardziej). Prowizoryczny: nie tworzony aby trwać na zawsze. Zmienny. Chwilowy. Ulotny. Nie służący do podziwiania, ale do refleksji. Pusty: jest w nim dużo miejsca – na skojarzenia, na myślenie. Otwarty: każdy może wejść i coś w nim poruszyć, przesunąć kamienie, zmienić wzór…Tani: w takim ogrodzie nie sadzi się przedziwnych, egzotycznych roślin. Wystarczy to, co można znaleźć dookoła.
Ogródek zen nie wymaga inwestycji. Po co inwestować w coś zmiennego, ulotnego? Ogrody – umysły europejskie - są wypełnione roślinami: książkami, cudzymi poglądami.  Ogród zen jest pusty, ale obok jest ogromna biblioteka, z której każdy może skorzystać. Są w niej księga Wody, Wiatru, Fal, Lasu, Piasku, Horyzontu, Chmur, Liści, Deszczu, Nieba. Księgi dostępne dla wszystkich, trzeba się nauczyć je czytać.
„Inwestujemy w umysł”. To nasza ulubiona idea. Z punktu widzenia ogrodnika zen inwestowanie w umysł to jak inwestowanie w jednorazowe narzędzia które działają na zasadzie użyć i wyrzucić, na przykład pędzel do malowania mieszkania, który stosujemy tylko raz. Albo jak zbieranie jednorazowych opakowań po zużytych produktach. Jeśli ktoś zbiera stare plastikowe worki, stare gazety i pudełka po zjedzonych mrożonkach, zaczynamy się obawiać o jego zdrowie psychiczne. A my, właściwie wszyscy, zbieramy stare, zużyte myśli, poglądy i informacje sprzed lat, gromadzimy je troskliwie, sadzimy, mnożymy, podlewamy…
Czy boimy się, że nam ich braknie? Odkładamy na „czarną godzinę” żeby nam nie brakło umysłu? „Umebluj swój umysł”. Czyli wstaw tam tyle gratów, aby nie można się było poruszać, aby żadna myśl się nie przecisnęła.  Nasz umysł to kolekcja skarbów, tak go traktujemy. Cóż, żyjemy w kulturze, w której wiedza została ubóstwiona. To nowa religia. Ach, nasz piękny umysł, ślicznie umeblowany! Te umysłowe segmenty z PRL-u!
Mamy zadziwiającą ideę umysłu jako zbioru rzeczy, albo starannie pielęgnowanej rośliny, o funkcji ozdobnej, jak bonsai. Jest cenny, bo musimy o niego dbać całe lata. Nie może rosnąć jak chce, musi być piękny.
Jak roślinę, trzeba go tylko przystrzygać, żeby się za bardzo nie rozrósł. A nuż jakaś gałązka wybuja w niewłaściwą stronę, zepsuje symetrię, wprowadzi niepokój? Wobec tego sekator i przycinamy, przycinamy.
Inwestowanie w umysł? Czyli umysł to sejf, w którym leżą równo poukładane i dobrze opakowane skarby, gromadzone z wysiłkiem przez lata: banknoty, biżuteria, sztabki złota… itp. Pilnie strzeżone, zamknięte.
Czyli to jest umysł? Umysł, który jest narzędziem do myślenia, tworzenia, zmieniania świata?! Jak może zmienić świat coś, co jest nieruchomą, pokrytą kurzem, drętwą kolekcją staroci? Umysł to proces, taki jak wiatr i płynąca woda, chmury, fale. Energia. Ciągle w ruchu i przepływie. Przynajmniej w teorii. W praktyce ogrodnik czuwa żeby nic się poruszało za bardzo. Nie wpuszcza intruzów, którzy mogą coś popsuć, poruszyć.
Ogród zen działa sam. Nie wymaga pielęgnacji. Ogród zen można podeptać, wiatr może go zasypać. Wystarczy chwila i jest nowy, inny, żywy. Nie trzeba się o niego bać.
Ogród zen ma dwa pierwiastki: chaos i porządek. Są tam harmonijnie połączone. Tak jak w umyśle człowieka myślącego. W takim umyśle skrajności są wykluczone. Człowiek, który ma w umyśle tylko chaos, jest szalony. Ten, który ma tylko porządek, jest martwy.
Martwi ogrodnicy używają sekatora: przystrzygają wszystko, co burzy ich jedyny możliwy porządek.  Ogrodnicy z ogrodów zen używają grabi: do pobudzania, rozgrzebywania, zmieniania wzorów w swoim umyśle. To najważniejszy przyrząd do myślenia. Myślenia w stylu zen.
Twój umysł jest piękny ale martwy? Nie wahaj się: grabiami go, grabiami!
         *
Wyobraźmy sobie, że przyjmujemy w całości ideę „umysłu zen”. Jakie byłyby efekty? Chyba najważniejszym byłoby podważenie podstawowych idei zachodniej edukacji, szkoły, uniwersytetu. Zupełna zmiana w tej dziedzinie, wsparta dzisiaj rewolucją wirtualności, sieci, Internetu: natychmiastowego dostępu do wszelkiej wiedzy, który staje się faktem. Ten problem mnie dręczy, więc już o nim pisałem. To nie urojenie, ta zmiana jest w toku, nasila się. Kończy się era „wykształcenia” jako inwestycji na całe życie. Uniwersytety nie są już edukacją, są biznesem edukacyjnym. Biznesem, który wciąż radzi sobie dobrze, żerując na naiwności swoich klientów, pożądających „inwestycji w umysł”, inwestycji procentującej przez całe życie. Ta inwestycja właśnie jest dziś urojeniem.
         Przyszłość polega na zamianie tego co jest, w to co będzie. Przyszłość będzie INNA. Tak jak każda dziedzina, edukacja stoi w obliczu przyszłości.
Widmo przyszłości puka do drzwi. Również do drzwi naszych uniwersytetów i instytucji edukacyjnych. Do drzwi naszych pięknych ogrodów wiedzy. Widmo budzi grozę: w ręce trzyma grabie.

***

10 komentarzy:

  1. Ty się wogóle nie zmieniłeś, jakby czas w miejscu się zatrzymał.....albo nie poddałeś się różnym nurtom , w które wpadamy idąc sieżką życia...
    myślę nad umysłem ogrodem i muszę przyznać,że nie łatwo się zdecydować...ogród zen ma różne drzewka na bokach, on jest tylko w środku "kamienny"i możliwy do zmieniania, a
    boki są już stałe, czyli oprawa stała -środek zmienny (cokolwiek by to miało znaczyć !),

    ogród europejski jest nie do osiągnięcia wzrokiem,chyba,że z lotu ptaka( wyłączajac oczywiście orły)...ha,ha,
    i cały się ciągle zmienia - na tyle na ile mu pozwolimy.....
    ogród zen się nie zmienia sam , my musimy mu pomóc albo przyroda....
    no cóż GRABIE zawsze były dobrym narzędziem ...albo coć wygrabić,pograbić albo zagrabić....
    te słowa określają najlepiej znaną mi formę edukacji
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  2. .... czyżby się wszyscy tych grabi wystraszyli...
    ......chyba nie bedzie nikt nikomu niczego grabił......albo ?
    ......w zasadzie to my sobie i innym cały czas grabimy....
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  3. podsuwasz mi różne skojarzenia związane z grabiami. Grabiami można grabić ogródek. Można kogoś ograbić, niekoniecznie przy pomocy grabi. Grabarze też mają coś wspólnego z grabiami?
    Ciekawe czy istnieją grabarze umysłów, czyli tacy, którzy zamiast pobudzać ludziom umysły grabkami, zasypują je ziemią i jeszcze ładnie uklepują, żeby się nic nie poruszyło? Jak wspominam moją edukację, to przypominam sobie paru "edukatorów", którzy chcieli pogrzebać mój umysł, myśląc że go grabią. Chyba im się słowa pomyliły, język polski jest piekielnie trudny. No ale pogrzebać kogoś wskutek pomyłki językowej, to już gruba przesada.

    OdpowiedzUsuń
  4. ps. ciekawe, czy takich grabarzy umysłu jest więcej? czy są tacy, którzy świadomie zabijają cudze umysły, chcą je pogrzebać? czyli - zawodowi "grabarze umysłów". Kim są? o co im chodzi? Może chcą dobrze - chcą kształcić, nadawać umysłom sprawdzone kształty, żebyśmy my nie musieli się tym martwić?

    OdpowiedzUsuń
  5. Właśnie przesunąłeś kilka kamyków w moim ogródku...

    OdpowiedzUsuń
  6. ......grabarze umysłów...
    ..to tacy nauczyciele ? ...
    ..nauczyciel akademicki,ale to brzmi, lepiej może grabarz akademicki,chociaż prawdę mówiąc inni nauczyciele też nie lepsi....
    .....ale nie wszyscy "grabarze"są źli,jedni są dobrymi fachowcami a inni zamiast być fachowcem (z całym szacunkiem dla fachowców)pobudzają innych do działania(myślenia), czyli jak ogródek ZEN - ma ramy ale możesz w jakimś stopniu dokonywać zmian.....
    w naszym ogródku możesz tylko przycinać, grabić,
    zagrabiać ,wygrabiać itd....
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  7. chyba wszyscy lubimy te zabawy kamykami. Kiedyś znalazłem artykuł który tłumaczy dlaczego:
    http://blogs.discovermagazine.com/notrocketscience/2009/07/15/why-information-is-its-own-reward-same-neurons-signal-thirst-for-water-knowledge/

    Zresztą, myślę że sam potrafisz to wytłumaczyć bez pomocy... Tak czy owak, możemy się bawić bez poczucia winy: taką już mamy naturę!

    OdpowiedzUsuń
  8. ....przyszło mi na myśl,że te ogrody różnią się tym, że ślady grabienia w ZEN są widoczne i trwałe - dlatego pozostawione ślady są tak przemyślane......
    .....inaczej w ogrodzie europejskim - grabiąc,wygrabiając itd nie pozostawiasz na trawie żadnych śladów ....
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciekawe spostrzeżenie. Czyli: pięć lat na uniwersytecie: grabią, grabią, a trawka dalej zielona. Nas europejczyków trudno chyba ograbić z umysłu! to optymistyczne.

    OdpowiedzUsuń
  10. ....popatrz na Japonię, buntują się sporadyczni,

    ..może ,bo zaraz widać dokąd ślady prowadzą ? ..wszyscy mieli bardzo ładne ogródki i trzeba było tsunami żeby coś zmienić,
    mają szansę ale myślę,że wrócą do swoich wypielęgnowanych (wygrabionych) ogrodów - cóż nie robi siła przyzwyczajenia,
    ..... może linie pójdą w inną stronę albo jakieś inne nowatorstwo,
    .....no zobaczymy czas pokaże.....
    jeżeli dożyjemy.......
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.