czwartek, 15 października 2009

Wiedza? Nie, dziękuję. To nie ten blog.

Często zastanawiam się nad wiedzą. Myślę o wiedzy. I nie są to optymistyczne myśli. Wiedza mocno się dewaluuje. „Wiedza” dzisiaj to złudzenie, to tylko chwilowe przekonanie, że wiemy „jakie coś jest”. Ale to szybko mija. Dzisiaj mamy tyle wiedzy ile nigdy ludzie nie mieli na świecie.  I co, jest nam z tym lepiej? Wiedza jest nam potrzebna jak rower rybie. To umysłowe śmieci.
Nie chodzi o gromadzenie wiedzy, chodzi o jej przepływ. Od pytania do odpowiedzi i dalej; czy chcesz napchać sobie mózg jakimś barachłem pozbieranym na różnych śmietnikach? To tak jakbyś znosił do swojego mieszkania śmieci, które inni wyrzucają do kontenerów. Rozum, nie informacja; szukanie a nie znajdywanie, myślenie, nie uczenie się. Mamy chyba do wyboru: albo uczenie się, czyli wiedza, albo myślenie, czyli rozum. Uczenie odbiera rozum, uczenie zabija myślenie.
Umysł to nie pojemnik do przechowywania informacji. Umysł to narząd kierujący działaniem. Umysł doświadcza, zadaje pytania, odpowiada, steruje działaniem. To nie wiedza. To czynność. Czynność wymaga ruchu. Umysł musi się poruszać, czyli musi w nim być miejsce na ruch, przestrzeń, a nie ciasnota wiedzy. Im mniej wiedzy, tym sprawniejszy umysł, myślenie. Tak jak w buddyjskiej opowieści. Trzech mnichów obserwuje flagę na wietrze. Jeden mówi: to flaga się porusza. Drugi: nie, to wiatr się porusza. Na to trzeci: Ani flaga, ani wiatr. To umysł się porusza.
Byłoby dobrze, gdyby nasze umysły się poruszały. Do tego poruszania potrzebne jest miejsce. Miejsce, które zajmuje często wątpliwej jakości i przydatności wiedza.
Znam ludzi, którzy mają mieszkania tak zapchane książkami, że nie mogą się w nich przemieszczać, mają tylko ciasne ścieżki i nory w których się gnieżdżą, otoczeni papierem. Jeśli potrzebują jakiejś książki, którą na pewno mają, idą do biblioteki albo do księgarni i kupują nową. To jest lepsze niż szukanie tej, którą gdzieś tam mają. Są też ludzie których umysły są podobne do takich mieszkań: umysły tak zapchane „informacjami”, „wiedzą”, że nie mogą się poruszać. Zamieniły się w pojemniki. W puszki z konserwami. Z reguły przeterminowane, po upływie przydatności do spożycia. Żeby coś w nich znaleźć, trzeba by z takiego umysłu wyjść i poszukać poza nim. A gdzie? To jest pytanie. Można odpowiedzieć tak: na przykład w wyszukiwarce. W Google albo czymś podobnym. Tam jest tyle wiedzy, ile nie zmieści się w żadnym mózgu. Żyjemy w niesamowitym świecie, gdzie zamiast słowa „uczyć się” będziemy wkrótce mówić  „wyszukać” albo „wyguglować”. Po co wtłukiwać tak zwaną wiedzę do swojego mózgu, jeśli można ją natychmiast znaleźć w świecie wirtualnym? Może trzeba nauczyć się myśleć „on line”? Może kiedyś historię będziemy dzielić na erę „przed Google” i „po Google”?
Wiedza jest od wieków fetyszem, czymś co budzi niezwykły podziw, choć nie wiemy dlaczego. Ten który „dużo wie”, cieszy się najwyższym szacunkiem, choć sam nie wie co to znaczy, że „dużo wie”. Nikt inny też tego nie wie. Niedobrze jest wiedzieć. Jeśli wiemy, to już nie musimy myśleć, pytać. Jeśli wiemy, że coś jest niemożliwe, nigdy tego nie zobaczymy. Wiemy, że ryby nie jeżdżą na rowerach, więc nigdy tego nie zauważymy. Wiedza nie oświeca. Wiedza oślepia. To myślenie oświeca. Proces: pytanie – odpowiedź – pytanie. Bez końca.
Dobre pytanie jest lepsze od odpowiedzi. Dlaczego? Bo dobre pytanie może dostarczyć stu różnych odpowiedzi – a żadna nie jest prawdziwa. Dzięki temu nigdy nie przestaniemy pytać. I o to chodzi.

Ps. Jeśli zobaczysz rybę jadącą na rowerze, to wszystko jest w porządku. Nie jest z tobą najgorzej. Po prostu wiesz trochę za mało.

***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.