Pustelnik, jak sama nazwa wskazuje, to człowiek chodzący boso.
Głupie? Może tak, może nie. Ale jak mi taka myśl przyszła do głowy, to co? Czy ja odpowiadam za każdą swoją myśl?! Mam te myśli cenzurować, oceniać, hamować, tłumić? Mówić sobie: nie, myślę głupio, bez sensu, przepraszam, już przestaję tak myśleć, przykro mi. Ktoś, kto próbuje kontrolować swoje myśli, to obłąkany, nieszczęśliwy neurotyk, jeśli nie gorzej.
To nie my kontrolujemy własne myśli. One kontrolują nas. Kontrolują? Nie, po prostu nas tworzą. „Mózg wytwarza myśli tak, jak wątroba wytwarza żółć”. Myśl stara, choć – w świetle nowoczesnej wiedzy – jara. A „my”? Nie myśli wypływają z „nas” (co to jest „nas”?). Mózg (cholera wie, co to jest?) – myśli – my. To my wypływamy z naszych myśli.
Jeśli tłumimy myśli, tłumimy siebie. Niszczymy i ogłupiamy siebie. Idiotyczna idea kontrolowania siebie: swoich myśli. Jeśli my chcemy być wolni - myśli powinny być wolne.
Absolutnie wolne. Wtedy i my jesteśmy wolni. Nie odpowiadamy za nasze myśli – i nie ma żadnego powodu, żebyśmy za nie odpowiadali. Myśli tworzą nas. Tworzą nasze działania. Odpowiadamy za działania.
Moralność? Piękna idea. A gdzie jest „punkt przyłożenia” moralności? Moralność zaczyna się tam, gdzie myśli przechodzą w działania. Niemoralne myśli? – to jedna z większych bzdur, jakie próbują nam wcisnąć „moraliści”. To zresztą esencja judeo-chrześcijańskich religii: zabranianie myślenia – bo może być „niemoralne”. Lepszej metody na umysłowe samobójstwo jeszcze nie wymyślono. Moralność została przeniesiona „do wewnątrz”. Sam kontroluj siebie: bądź własnym strażnikiem. Zamiast kontroli – samokontrola. Tanio, wygodnie, skutecznie. Sprytny pomysł, za który drogo płacimy. Każdy z nas jest potencjalnym przestępcą. Musimy się czujnie, bezustannie obserwować. Nasze myśli stały się podejrzane. Wywołują lęk, poczucie winy, wstyd. Chcemy je stłumić, wyłączyć. Jesteśmy tresowani tak, aby być wrogami i nadzorcami samych siebie. Bijemy się z myślami – całkiem dosłownie, zamiast naszą energię wykorzystać na twórcze działanie. Emocjonalne kalectwo, dewastacja.
Freudyzm i jego pochodne to próby znalezienia lekarstwa na chorobę, która nie jest jednak tylko chorobą poszczególnych ludzi, ale chorobą kultury. Leczyć trzeba kulturę, produkującą uczuciowo okaleczonych, rozdwojonych ludzi. Tu Freud miał rację: kultura to (choć trzeba sprawiedliwie dodać: między innymi) źródło cierpień.
Nie ma "moralnych" albo "niemoralnych myśli”. Wolność myślenia, odpowiedzialność działań – tyle wystarczy. Człowiek moralny odpowiada za swoje działania – nie za myśli.
Na świecie istnieją przeróżne ruchy „wyzwoleńcze” – ruch wyzwolenia narodów uciskanych, mniejszości, czarnych, kolorowych, kobiet, zwierząt, gejów, filatelistów… kto by to wszystko zliczył.
*
Ludzie! Na świecie potrzebny jest tylko jeden „ruch”: ruch wyzwolenia myślenia. Wyzwólmy własne myślenie. Reszta sama się wyzwoli.
Gdyby pustelnik włożył buty, nie mógłby chodzić boso. Wtedy nie byłby pustelnikiem. Może tak, może nie. Nie jest łatwo być pustelnikiem. Pomyśl czasem o tym. Myśleć wolno.
***
......takie ustawienie sprawy BUDZI lęk w każdym, no bo jak ,ja sam jestem za siebie odpowiedzialny ??
OdpowiedzUsuń...a gdzie możliwość powiedzenia "to oni są winni":kultura, inni ludzie ,okoliczności ...
Co do pustelnika,dla mnie ta osoba była zawsze w butach !! mieszkała w tak odosobnionych i dzikich miejscach,że bez obuwia by nie przeżyla, bez jedzenia tak ale bez butów nie....w przekazach jest o aniołach przynoszących jedzenie ale nigdy nie lekarstawa na chore stopy !!
Grażyna
...chciałbym,żeby ludzie chodzili boso....#
OdpowiedzUsuń...zacznij sam to praktykować, może inni pójdą Twoim śladem...zmuszać ludzi do czegokolwiek nie warto, to i tak nic im nie da a Tobie tylko same negatywne doświadczenia i smutek przyniesie...
OdpowiedzUsuńGrażyna
z tym praktykowaniem dobry pomysł, ale też nie łatwo. W domu chodzę boso. Jak przyjdzie ktoś obcy to patrzy na moje nogi jakbym miał kopyta ;)
OdpowiedzUsuńŚwiat byłby piękny, gdyby każdy chodził po nim boso i nie bał się postawić gołą stopę na ziemi. Coś jak w raju...
....a co kopyta to coś gorszego ?
OdpowiedzUsuńa może patrzą z zazdrością albo ukradkiem podziwiają Twoje stopy ?? ( jak nie mogą czegoś innego )
Grażyna
....jak ktoś chodzi w wygodnych butach to trudno mu jest je zmienić na inne,a cóż dopiero pozbyć się ich....to może "sandałki".....#
OdpowiedzUsuń...jakbyś otwierał drzwi mając rękawiczki na rękach, to wzbudzałbyś podobne reakcje u ludzi, tyle tylko ,że tym razem patrzyliby na Twoje ręce!
OdpowiedzUsuńDlaczego boisz się postawić gołą stopę na ziemi??
Grażyna
Chodząc boso zawsze można wdepnąć w niezłe g.. Dosłownie i w przenośni. Dlatego święci pustelnicy są w butach. Znowu mi się swobodnie nasuneło....
OdpowiedzUsuńPaweł
i to wyjaśnia, dlaczego wolę chodzić w butach (poza domem). Co tam gówno, zdarzyło mi się już wyciągać ze stopy zardzewiały gwóźdź, kawałek szkła, muszlę jakiegoś ślimaka, itp. Jednak dobre buty mają zalety. Traktujmy to, jak zwykle, metaforycznie, jako obraz "ludzkiej kondycji". Jakieś hinduskie przysłowie mówi: "dla człowieka noszącego buty cała ziemia wydaje się pokryta miękką skórą."
OdpowiedzUsuńMorał może być taki, że jak mamy na sobie twardą skórę, to świat nam nic nie zrobi. A jak mamy miękką, to każde g.... jest dla nas tragedią: przylepia się, śmierdzi, nie jest przyjemne, nawet jak nie boli. Pustelnicy mają rację: trzeba nosić buty a ludzi unikać jak gówna. Tak rozumiem ideę pustelnictwa. To nie jest głupie.
....a więc mój obraz pustelnika w butach jest najzupełniej słuszny,
OdpowiedzUsuńi wracamy do mojej pierwszej wypowedzi....
Grażyna
...a Paweł ma jak zwykle ciekawe swobodne skojarzenia i tak trzymać!!