środa, 2 marca 2011

Szybciej!


(tego tekstu nie czytaj, szkoda czasu)
         Co nagle to po diable. Jak się człowiek śpieszy, to się diabeł cieszy. Śpiesz się powoli. Eee tam, ludowe głupoty, ciemnota, zabobon.
Szybka praca, szybkie jedzenie, szybka jazda, szybki seks, szybkie czytanie…  szybkie życie. Living fast, dying young. Takie czasy. Taka jest idea życia. Ponowoczesność. Płynne czasy: a płyną szybko. W „Biesach” Dostojewskiego bodajże jakiś facet mówił: chcę się zabić. Dlaczego? Bo taka jest moja idea. (albo jakoś podobnie, nie mam pod ręką). Dziś mówimy: musimy się śpieszyć. Dlaczego? Bo taka jest nasza idea.
Ci, którzy się na to łapią są idealnymi ofiarami współczesnych megamanipulacji. Kupuj szybko, nie zastanawiaj się, okazja może się nie powtórzyć! Śpiesz się, to końcówka serii! Śpiesz się, mamy jeszcze trzy ostatnie egzemplarze…Koniec promocji za tydzień, śpiesz się!  Znasz to? To się pośpiesz frajerze. Nie dla idiotów.
Pośpiech to pułapka. Zaczynasz się śpieszyć i nie masz czasu na myślenie, więc jeśli ktoś ci mówi śpiesz się bardziej, to się śpieszysz. W końcu prawie wszyscy się śpieszą. Nie myśl, szkoda czasu. Życie to fast food. Jedz i spadaj, zrób miejsce następnym, użyźnij glebę. Kupowanie i konsumpcja kompulsywna i impulsywna. Pośpiech to zbiorowa nerwica natręctw i zaburzenie obsesyjno-kompulsywne, jak wiele innych, sankcjonowane i akceptowane, bo mamy je prawie wszyscy. Jeśli jeden człowiek ma natrętne myśli, na przykład żeby zabić siebie (albo kogoś), leczą go psychiatrzy. Jeśli miliony ludzi – nic nie myśląc - zabijają siebie, (innych tak samo, na przykład na drogach), poprzez morderczy i obłąkany pośpiech, mówimy: takie czasy, żyją aktywnie, ludzie nowocześni.
Nie śpieszyć się to dziś obciach. Nie śpieszy się? To jakiś nieudacznik? Co, on ma dużo wolnego czasu? Chyba bezrobotny, jakiś margines, aha, dziś mówi się „wykluczony”.
Pośpiech jest dlatego ciekawy i niebezpieczny, że nie mamy miary pośpiechu, poczucia że się śpieszymy za bardzo. Szybko? Tak. Za szybko? Ale co to znaczy, kiedy jest za szybko?  Nigdy nie jest tak szybko, żeby nie mogło być bardziej. Pośpiech w zasadzie nie boli, przy pewnym treningu. Staje się normą. I to nas gubi. Pośpiech to sprzymierzeniec tego, co najgorsze w naszej cywilizacji: odmóżdżenie, gorsza jakość pracy, zamiana życia w mechaniczny behawior, nieumiejętność bycia, życie jako członek stada, wół w kieracie. (ha, wół, woły podobno były powolne i nigdy się nie śpieszyły. Dziś powiedzenie komuś: ty wole, to komplement, albo zazdrość). Żyjąc szybko, żyjemy mniej.
Bez pośpiechu jest nudno. Proste zjawisko: habituacja. Bez trudu przyzwyczajamy się do wszystkiego, pośpiechu też. Kiedyś wierzono, że jazda parowym pociągiem jest niebezpieczna dla życia: zbyt szybka. A co, nieprawda? Wszyscy, którzy jeździli parowymi pociągami albo już nie żyją, albo niedługo umrą. Dziś pociąg zwany życiem jest trochę szybszy. A jeśli tempo spada, zaczyna się nuda. Nuuuda, proszę państwa, nuuda! Jakby tu spędzić czas?
To nie ja zauważyłem, że słowo „spędzić” oznacza też „przepędzić”, czyli przegonić, wygonić, pozbyć się. Czy my wiemy co mówimy?! Czy faktycznie spędzić czas to go przegonić, czyli usunąć, zlikwidować? To czego my chcemy? Nie lubimy czasu, życia, nie umiemy być, to nas nudzi? O co nam chodzi? Czyżbyśmy naprawdę nie chcieli żyć? Pośpiech jako wstręt do życia? Wyparty popęd śmierci, thanatos, znowu Freud?
Nie dajemy sobie rady z życiem, które trwa marne …dziesiąt lat. Zbyt nudne. Chcielibyśmy je „przepędzić”, jak najszybciej, do diabła z tą nudą. A za to, chcielibyśmy „żyć wiecznie”. To byłoby dopiero życie, nie to co tu… Ktoś powiedział, że o życiu wiecznym najczęściej mówią ludzie, którzy nie wiedzą, co ze sobą zrobić w niedzielne popołudnie…  Pokażcie mi kogoś, kto potrafi siedzieć spokojnie w fotelu, przez pół godziny i nic nie robić. To jakiś człowiek nie z tego świata. Może psychiczny. Siedzi i nic nie robi. Normalny nie wytrzymuje dziesięciu minut, nawet jak mu płacą. Ale żyć chciałby wiecznie, oczywiście. Nuda trwająca nieskończoność to nuda znacznie lepsza niż ta nasza, popołudniowa. Siedzieć w fotelu i nic nie robić: zawsze, nieskończenie długo, bez końca. Co za życie. Wieczne.
Gdybym był wyjątkowym wredniakiem i chciał dostarczyć mojemu wrogowi najgorszego losu, jaki mogę sobie wyobrazić, to bym mu życzył: żyj wiecznie. Na szczęście, póki co, nikomu tego nie życzę. Bądźcie spokojni. Moje dobre życzenie: żyjcie wolniej.
A teraz pośpiesz się, zmarnowałeś parę cennych minut na czytanie tych bzdur. Ja ostrzegałem! Trzeba być wołem, żeby szperać po jakichś blogach i czytać je, zamiast robić coś ważnego.

            ***      

9 komentarzy:

  1. Ktoś mądry pojechał na seminarium i po zajęciach pyta "Jak można tu spędzić czas ?"
    Prowadządzy zaproponował, proszę się po południu trochę ponudzić.
    Coś w tym jest,może nie lubimy albo boimy się przebywać sami z sobą ?
    Uważamy to za stracony czas?
    Żyć wiecznie to straszne, te same twarze w życiu politycznym w telewizji.....ojej-
    przerażające
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  2. c.d.
    dyskusja do "Władzy schematów" zrobila się bardzo interesująca ( ostatnie 4 wpisy) ale Ty pędzisz już dalej.
    Byle szybciej ?
    Grazyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Grażyna, masz rację. Zacytuję znów Anonimowego, bo mi się to spodobało: "coś mnie gna jak woła". Tylko to chyba nie jest ten wół o którym napisałem wyżej. Będę się musiał trochę zająć zoologią (zwłaszcza parzystokopytnymi - to chyba te woły?)

    OdpowiedzUsuń
  4. Marek, Anonimowy pisze 25 lutego
    "Co nas tak gna jak bydło? "więc nie zawężaj do WOŁA.
    Ty zawsze byłeś szlachetniejszy.
    Z punktu zoologicznego też nie wiem i czekam z niecierpliwością na wyniki Twoich dociekań naukowych w tym zakresie !

    Jak tak pędzisz,wiele Ci umyka z pola widzenia( nie zauważasz,bo nie masz na to czasu).
    Jakie to czasem wygodne "Jeszcze nie miałem czasu się tym zająć" jak mądrze brzmi i pokazuje jaką "bardzo zajętą" jesteśmy osobą.
    I masz za swoje.
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Chciałbym poznać opinie innych; Jaki sens ma rozwijanie (odsłanianie) sfery BYCIA?......# Czy pisząc Pan Marek JEST czy go NIA MA.

    OdpowiedzUsuń
  6. Marek jest jak pisze swoj blog a potem natychmiast znika.
    Więc w jakiś sposób jest i nie .
    Tylko Marek może na to Twoje pytanie odpowiedzieć !!
    Marek jak zwykle milczy i czeka ...czyli jest a może nie ?
    Może on sam tego nie wie.....nie wiem a może wiem...no sama już nie wiem
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem, jestem. Tzn. tak mi się wydaje. Myślę, więc nie wiem czy jestem. Już tu była mowa o tym, że jak myślimy to może nas nie ma? Kartezjusz na opak. Zauważcie, co się porobiło: zaczynamy myśleć i w pewnej chwili już nic nie wiemy, nawet nie jesteśmy pewni czy my jesteśmy, czy nas nie ma? To jest potęga myślenia! Czyste wariactwo.
    Takie problemy wynikają może z jednej przyczyny. Tworzymy sobie abstrakcyjne pojęcie "bycia", "być", "istnieć", itp. A potem przymierzamy takie nasze zwykłe codzienne bycie do tego pojęcia i zauważamy, że to zwykłe bycie jest jakieś niedoskonałe, nie takie, nie wiadomo, czy to jest w ogóle bycie? Przecież bycie jako pojęcie to abstrakt, była o tym mowa. Nasze bycie konkretne ma zawsze jakieś formy, postacie, zawsze jesteśmy "jako...", w postaci czegoś. Myślimy, nie myślimy, jemy, pracujemy, gapimy się w sufit - ale jesteśmy, to jest nasze bycie. Bycie ludzi a nie filozoficzna abstrakcja.
    Więc nie dajmy się zwariować: wszyscy jesteśmy, cobyśmy nie robili, nie wpadajmy w panikę. Nie trzeba zbytnio kombinować z tym byciem, tylko być. Sztuka to być naturalnie, spontanicznie. Pamiętam słowa jakiegoś amerykańskiego autora: "rób to, co przychodzi samo." Bardzo mi się to podobało. Naszego bycia nie musimy wymyślać, samo jest. Więc może już przestańmy drążyć to bycie, a trochę sobie pobądźmy. Tak zwyczajnie, bez wysiłku. Bycie przychodzi samo, nie musimy mu pomagać. To nie my tworzymy bycie, ono tworzy nas.

    OdpowiedzUsuń
  8. Piękne....cały Marek tylko bardziej dojrzały.
    Każdy owoc jest piękny ale dojrzły najbardziej smakuje !
    Miło wiedzieć,że wystarczy być i to samo w sobie jest cudowne ( można doświadczać tej rzeczywistości zupełnie "na luzie" ),
    to że żyje,a więc jestem, jest dobrem samym w sobie.
    Cieszmy się tym byciem i cudowną pogodą i wolnym dniem.
    Miłego dnia a raczej popołudnia
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  9. Ta duskusja na temat bycia przypomina mi psa goniącego za swoim ogonem i nie mogącego go złapać.Przecież to pracownia umysłowa a nie tylko myślowa.To co zostało do tej pory wymyślone i potem napisane to dopiero wstęp do zagadnienia bycia,tak,właśnie tego zwykłego ,doświadczanego codziennie,w chwilach "przestoju myślowego".NIe wchodźmy za bardzo w "zboczenia intelektualne" ,które oczywiście,jak piszesz,są filozoficzną abstrakcją.Pisząc o byciu nie mam na myśli "literatury pięknej z jej całym splendorem" ,lecz prosty fakt odbioru?,utożsamiania się? uświadamiania?.Nie chodzi o fenomenologię bycia lecz o proces ,który się dokonuje,co się dzieje kiedy jestem świadomie.Jeśli ograniczymy się do świadomości swoich myśli to daleko nie "zajdziemy".Inaczej:jeśli coś sobie uświadamiam to "jestem" gdzieś na kontinuum utożsamiania się -obserwowania (coś na kształt ekstrawersji-introwersji),uczestniczenia w świecie bądz obserwacji MIEJSCA ("ekranu",świadomości),w którym świat się zjawia i my go doświadczamy.Bycie rozumiem nie jako fenomenologiczne przeżywanie lecz jako coś w rodzaju "syntezy" między podmiotem (ja) a przedmiotem widzenia(świat).Jest to raczej intuicyjne doznanie.Jasne że bycie jest umiejętnością ,ale nie takie jak w raju utraconym,a obawiam się ,że naturalnie i spontanicznie to następna fikcja,bo jest wynikiem życiowego warunkowania.Tak jest,bądźmy na luzie i cieszmy się wolnością-skąd ja to znam?.............#

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.