Nauka jest rzeczą dobrą. Nauka ustawia sobie swoje przedmioty według tego, jak pasują do jej metody, dzieli je na kategorie: wspaniałe przedmioty, dobre przedmioty, dostateczne przedmioty, niedobre przedmioty. Ty i ja jesteśmy brzydkimi przedmiotami. Jesteśmy z a m a ł o przedmiotami. Nauka nie lubi ani ciebie, ani mnie. Trudno się z tym pogodzić. Powinniśmy się poprawić i stawać się stopniowo lepszymi przedmiotami, doskonalić się, samouprzedmiotawiać się. Aby to zrobić, musimy pomyśleć, dlaczego nie jesteśmy dobrymi przedmiotami, a potem systematycznie, kolejno, usuwać przeszkody na drodze samouprzedmiotowienia się.
Tysiące ludzi przez stulecia trudziło się, aby stworzyć rzecz tak wspaniałą jak nauka. Czy wiesz ile jej zawdzięczamy? Kim byłaby ludzkość bez nauki? Nie byłoby wtedy... Darujmy sobie argumenty, w końcu jesteśmy wszyscy ludźmi inteligentnymi, nie potrzebujemy truizmów. A ty stawiasz opór. Nie chcesz poddać się nauce, nie chcesz być jej przedmiotem. Tolerujesz w sobie rzeczy i właściwości których nauka nie lubi!
Wszystkimi porami wychodzi z ciebie a to epifenomen, a to artefakt. Próbujesz epatować naukę, wyciągając na jaw coraz to nowe wymysły: świadomość, która nijak się ma do porządnego Faktu. Intencje - żałosną namiastkę porządnych Tendencji i Trendów. Uczucia - nieudolną imitację Energii . Ba, (tfu)twórczość - złośliwego intryganta, wroga porządnego Schematu Eksperymentalnego! I tak ciągle, wciąż coś nowego. Krnąbrny niewdzięczniku, stań się wreszcie przypadkiem Wiedzy Ogólnej. Dlaczego ogólnej?
*
Podobno wiedza naukowa musi być ogólna. Arystoteles: wiedza o konkrecie, to nie wiedza, to doświadczenie zmysłowe. Czyli ani ja sam, ani nikt z nas ani żaden inny człowiek, nie będzie przedmiotem wiedzy naukowej. Będzie t y l k o przedmiotem doświadczenia. A wiedza ogólna? Ona musi dotyczyć wszystkich ludzi lub jakichś znaczących g r u p ludzi - nigdy jednostek. Majakowski – myśl rewolucyjna: jednostka zerem, jednostka niczym! Wobec tego naukowa wiedza o ludziach jest wiedzą o wszystkich, o Everymanie. Wszyscy to nikt. Nemo. Psychologia = nemologia. Ci którzy to wymyślili są przebiegli niczym Odys, który też powiedział Polifemowi: nazywam się Nikt. Kto cię skrzywdził? Nikt. O czym jest ta książka, ta teoria? Czy mówi o mnie, o nim, o kimś szczególnym, realnym? Ona mówi o Nikim. Łapać Nikogo! Badać go. Uogólniać!
*
Nikt jest potężnym przedmiotem psychologii. Niby nikt. A przecież wszyscy czujemy przed nim potężny respekt. To dla niego wyciągamy z żywych, konkretnych, śmiesznie podrygujących ludzi to, co jest w nich Ogólne, czyli Wspólne. Bez tego co Ogólne taki człowieczek jest tylko nikim. Żałosną resztką. A prawdziwy Nikt rośnie w siłę. Wszyscy się z nim liczą. Profesorowie poświęcają mu metry książek. Jest Ogólny. Jednak jest dyskretny, nie narzuca się nam, co niektórych prowadzi do absurdalnego wniosku, jakoby nie istniał(!). Nie ogranicza naszej wolności. Mamy w każdym razie wybór: między nemologią a zoologią. Zwróćmy uwagę na tę drugą: zwierzęta są o wiele lepszymi przedmiotami nauki niż ludzie. Łatwiej poddają się eksperymentom. Są zdyscyplinowane. Nie demonstrują w sposób nachalny i aspołeczny różnic indywidualnych. Orwell: Cztery nogi - dobrze! Dwie nogi - źle! Sukcesy zoologii są nieporównywalnie większe niż nemologii. Czy zastanowiłeś się czasem, dlaczego? Czy Ty mógłbyś coś zrobić w tej sprawie? Czy nemologia nie mogłaby być przynajmniej zoologią?
*
Popraw się człowieku. Nauce brakuje przedmiotów. Wszystko już jest jej przedmiotem i wkrótce sięgnie po nowe. Jej chłodne, precyzyjne dłonie wyciągają się ku Tobie. Chyba, że sam rzucisz się w jej objęcia. Albo lepiej: rzucisz sobą jak dobrym, gładkim przedmiotem. Bez kantów, o solidnym wnętrzu, mierzalnej masie, aerodynamicznym. A jeśli... Norwid: „ jeśli nawet Sfinks nauki marnym się okaże płazem?”. Nie szkodzi, na pewno zajmie się tym Nikt i nam pomoże.
***
*) ten tekst był kiedyś, dawno, publikowany w piśmie »Gestalt« . Ostatnio miałem parę ciekawych spotkań i dyskusji, w których użyłem tego tytułu o „złym przedmiocie”. Być może ktoś chciałby spojrzeć na ten tekst, który ilustruje nieco przedmiot tych dyskusji, wobec tego zamieszczam go na zasadzie „plagiatu z samego siebie” (z paroma kosmetycznymi zmianami).
Nad czym lament?Spojrzenie refleksyjne na temat metodologii badań psychologicznych przesłania dany stan rzeczy:pracownicy akademiccy nie zajmują się dociekaniem tzw "prawdy",czy jak ją tam inaczej zwał, lecz pisaniem i "obroną prac" bo to stanowi o ich bytowaniu.Bardzo się cieszą i są dumni jeśli udowodnią przy okazji jakiś artefakt.Do tego potrzebny jest "dobry materiał badawczy " Doświadczanie Zycia to nie ta działka ,no chyba,że życia akademickiego.Co zrobić ? -uucciekać .
OdpowiedzUsuńJak dla mnie - bardzo trafna diagnoza, choć jej prezentowanie wywołuje najczęściej zaciekłe mechanizmy obronne, co mnie skądinąd nie dziwi. Z ostatnim postulatem zgadzam się spontanicznie i całkowicie.
OdpowiedzUsuńDiagnoza diagnozą,no i co z tego ? Empatia i zrozumienie- też ważne,"tzw.przerywnik" .Więcej pożytku z takiego bloga niż z tej całej czczej "naukowej" paplaniny. Wszyscy używają pojęć niby znanych,tylko cholera wie o co im chodzi.-Jak tu się uczyć języków obcych jak nie wiem co do mnie po polsku mówią.
OdpowiedzUsuńPrzypomina mi się taki rysunek A. Mleczki w którym naukowiec radośnie krzyczy "udało mi się skomplikować najprostsze prawo w przyrodzie!!!"
OdpowiedzUsuńZastanowić by się trzeba czy jest to choroba nauki w Polsce czy korporacjalizacji nauko na świecie?
Paweł