Ten nasz
świat raczej nie jest najlepszym z możliwych światów, nie jest takim jak go
opisywał słynny filozof Pangloss – ten wymyślony przez Woltera i niemniej
słynny, mniej wymyślony Leibniz. Skala cierpienia w świecie jest
nieprawdopodobna, nikt tego cierpienia jeszcze nie zważył i nie zmierzył, ale
ono jest - niezmierzone. Nie ma wśród nas nikogo, kto by go nie doświadczył.
Każdy człowiek w pewnej chwili zadaje pytanie: jaki to ma sens, jaką wartość?
Czy dobre strony życia przewyższają złe? Jaki jest bilans? Czy zachód słońca
nad morzem równoważy cierpienie wywołane nieuleczalną chorobą? Czy słuchanie
Beethovena wynagradza śmierć niewinnego dziecka? Takich zestawień mogą być
tysiące. Możemy je wytrzepywać z rękawa. Jaki jest bilans? Co przeważa? Czy te
porównania mają sens?
Tak, można
filozofować, rozważać, usprawiedliwiać, i tysiące ludzi to robiło i robi. Bez
rezultatu. Słowa, słowa, słowa. Podejdźmy do problemu bardziej praktycznie,
„empirycznie”. Światu można wymierzyć sprawiedliwość, przynajmniej w wyobraźni.
*
Zróbmy
eksperyment myślowy. Może się on wydawać drastyczny, ale daleko mu do takich
znanych eksperymentów na ludziach, jak eksperymenty Milgrama, Zimbardo i paru
innych wielkich uczonych, którzy bawili się ludzkim cierpieniem dla nowej
publikacji, lepszej posady i sławy. O
mniej uczonych a bardziej zbrodniczych eksperymentatorach nie wspominając.
Wyobraź
sobie. Ktoś konstruuje maszynę, która po naciśnięciu guzika likwiduje cały
świat. Dosłownie: unicestwia go w całości, bez reszty, w milionowej części sekundy.
Absolutnie nikt by nie ucierpiał, nie poczułby żadnego bólu, nic. Po prostu:
nikt by nie zauważył, że przestał istnieć, że zniknął. Świat razem z nami byłby
„wyłączony”, unicestwiony na zawsze. Koniec. Zostałaby nicość. Czymkolwiek jest
– jeśli nicość „jest”.
*
Powiedzmy,
że masz przed sobą taki guzik. Tak, domyślasz się o co chodzi? Właśnie. Pytanie
jest proste: naciśniesz?
Wszelkie
rozmyślania, idee i filozofie dotyczące życia i świata w jakimś momencie
powinny się sprowadzić do decyzji o konkretnym działaniu. Inaczej są
bezsensownymi dywagacjami, bujaniem w abstrakcyjnych obłokach. Myślenie
rzeczywiste różni się od pseudomyślenia tym, że to pierwsze rozstrzyga jakiś
praktyczny dylemat, prowadzi do dokonania wyboru.
Niech wasza mowa
będzie: Tak, tak; nie, nie. (Mateusz,5,37). A za mową powinny iść czyny.
Wobec tego, jeszcze raz: naciśniesz? Tak? Nie?
Być może myślą
można świat stworzyć. Można go też zniszczyć. Istnienie świata zależy od Twojej
decyzji. Pomyśl. Pomyśl bardzo głęboko. Potem naciśnij guzik – albo nie. Ciekawy jestem, jakie są szanse świata?
***
.....problem naciśnięcia ,to problem unicestwienia samego siebie !!!
OdpowiedzUsuńGdyby to chodziło o świat to problem dla wielu z nas byłby prosty.....ale to chodzi o mnie....
Grażyna
Chciałem donieść że ten guzik na obrazku nie działa wciskam, wciska a ten cholerny świat nadal stoi. Protestuję!!!!!
OdpowiedzUsuńPaweł
Przepraszam, coś jest niedopracowane, też wciskałem i nic, ale pracuję nad tym, proszę o cierpliwość, to nowatorska technologia i może nie działać od razu.
UsuńZnów wciskam i nic. Nic?? Nic?!? Nic!! Hurrraaaa destruckcja!!!! Ale nie cholera korki mi wywaliło....
OdpowiedzUsuńPaweł
Bliska mi osoba powiedziała kiedyś, że w nocy się 'resetuje'. Słuchałam tego z zazdrością, bo nie mogłam zasnąć przeżuwając właśnie miniony dzień. Idiotycznie i trochę na marne, bo choćbym nie wiem jak czuła się pogrążona przez to co się wydarzyło i choćbym nie wiem jakie wnioski wyciągała, następny dzień i tak by się zaczął.
OdpowiedzUsuńMoże trochę nie na temat piszę, jednak myślę sobie, że sprawa "guzika" jest w dużej mierze kwestią spraw do załatwienia i tych niezałatwionych. Czy gdybym za chwilę miała umrzeć, rozpaczałabym? A czy w miejsce świata, który by umarł, pojawiłby się nowy? I czy miałoby to jeszcze jakieś znaczenie? Kim trzeba być, żeby dać sobie prawo do decydowania? I co można zrobić, jeśli ktoś to prawo sobie już da i mnie w swoim nowym świecie nie uwzględni?
Gdybym miała pytać o sens, to prędzej wystraszyłabym się, że uzyskam na nie jakąś odpowiedź.
W Twoim tekście najbardziej poruszyło mnie ostatnie zdanie. Rzeczywiście, pytamy o sens. A jakby odpowiedź była taka, że nie możemy jej zaakceptować?
OdpowiedzUsuńNawiedza mnie taka fantazja (dość popularna w science-fiction): ludzkośc to istoty podrzędne, stworzone i hodowane przez kosmiczne superistoty na jakiś rodzaj pokarmu, tak jak my hodujemy bydło. Niekoniecznie byłyby to jakieś zombie czy "porywacze ciał", ale istoty w postaci mentalnej, wirtualnej, której nie umiemy sobie wyobrazić, w dodatku o zupełnie innej niż nasza moralności. Ci nasi Hodowcy wysysali by z nas umysły, psychikę (dusze?) potrzebne im jako surowiec, materiał konieczny do ich istnienia. Co byśmy powiedzieli na taki sens życia? Ludziom trudno się pogodzić z każdą ideą, która nas degraduje do czegoś niższego niż "korona stworzenia". Sens naszego życia jako befsztyka dla kosmicznych farmerów? Może lepiej, żeby to był tylko kolejny eksperyment myślowy.
...mnie też poruszyło ostatnie zdanie.....otrzymać odpowiedź. ....to przerażające. ...żadnych domysłów, interpretacji oraz żadnych złudzeń i ... żadnej
OdpowiedzUsuńNADZEI .......przerażające
Co do tego befsztyku......ja stanęłam bym ością w gardle !!!! przynajmniej mam taką nadzieję
Grażyna
...jestem po prostu jestem...
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, że w takim wypadku myśl o stanięciu komuś ością w gardle daje jakąś dziwną przyjemność.
OdpowiedzUsuńMnie zaś bardziej niż wizja science fiction dokucza fantazja, że my - ludzie, jesteśmy po nic. Co też zresztą jest przerażająco degradujące.