sobota, 26 października 2013

Guzik


            Jednym z odwiecznych problemów ludzkiego życia jest pytanie o jego sens. Zwłaszcza o sens bólu i cierpienia, którego w życiu jest mnóstwo. Zbyt dużo. Pytanie o sens nieraz się tu pojawiało. Bo chyba my, ludzie, nie potrafimy nie zadawać tego pytania.
            Ten nasz świat raczej nie jest najlepszym z możliwych światów, nie jest takim jak go opisywał słynny filozof Pangloss – ten wymyślony przez Woltera i niemniej słynny, mniej wymyślony Leibniz. Skala cierpienia w świecie jest nieprawdopodobna, nikt tego cierpienia jeszcze nie zważył i nie zmierzył, ale ono jest - niezmierzone. Nie ma wśród nas nikogo, kto by go nie doświadczył. Każdy człowiek w pewnej chwili zadaje pytanie: jaki to ma sens, jaką wartość? Czy dobre strony życia przewyższają złe? Jaki jest bilans? Czy zachód słońca nad morzem równoważy cierpienie wywołane nieuleczalną chorobą? Czy słuchanie Beethovena wynagradza śmierć niewinnego dziecka? Takich zestawień mogą być tysiące. Możemy je wytrzepywać z rękawa. Jaki jest bilans? Co przeważa? Czy te porównania mają sens?
            Tak, można filozofować, rozważać, usprawiedliwiać, i tysiące ludzi to robiło i robi. Bez rezultatu. Słowa, słowa, słowa. Podejdźmy do problemu bardziej praktycznie, „empirycznie”. Światu można wymierzyć sprawiedliwość, przynajmniej w wyobraźni.
            *
            Zróbmy eksperyment myślowy. Może się on wydawać drastyczny, ale daleko mu do takich znanych eksperymentów na ludziach, jak eksperymenty Milgrama, Zimbardo i paru innych wielkich uczonych, którzy bawili się ludzkim cierpieniem dla nowej publikacji, lepszej posady i sławy.  O mniej uczonych a bardziej zbrodniczych eksperymentatorach nie wspominając.
            Wyobraź sobie. Ktoś konstruuje maszynę, która po naciśnięciu guzika likwiduje cały świat. Dosłownie: unicestwia go w całości, bez reszty, w milionowej części sekundy. Absolutnie nikt by nie ucierpiał, nie poczułby żadnego bólu, nic. Po prostu: nikt by nie zauważył, że przestał istnieć, że zniknął. Świat razem z nami byłby „wyłączony”, unicestwiony na zawsze. Koniec. Zostałaby nicość. Czymkolwiek jest – jeśli nicość „jest”.
            *
            Powiedzmy, że masz przed sobą taki guzik. Tak, domyślasz się o co chodzi? Właśnie. Pytanie jest proste: naciśniesz?
            Wszelkie rozmyślania, idee i filozofie dotyczące życia i świata w jakimś momencie powinny się sprowadzić do decyzji o konkretnym działaniu. Inaczej są bezsensownymi dywagacjami, bujaniem w abstrakcyjnych obłokach. Myślenie rzeczywiste różni się od pseudomyślenia tym, że to pierwsze rozstrzyga jakiś praktyczny dylemat, prowadzi do dokonania wyboru.
Niech wasza mowa będzie: Tak, tak; nie, nie. (Mateusz,5,37). A za mową powinny iść czyny. Wobec tego, jeszcze raz: naciśniesz? Tak? Nie?
            Być może myślą można świat stworzyć. Można go też zniszczyć. Istnienie świata zależy od Twojej decyzji. Pomyśl. Pomyśl bardzo głęboko. Potem naciśnij guzik – albo nie. Ciekawy jestem, jakie są szanse świata?

            ***      

9 komentarzy:

  1. .....problem naciśnięcia ,to problem unicestwienia samego siebie !!!
    Gdyby to chodziło o świat to problem dla wielu z nas byłby prosty.....ale to chodzi o mnie....

    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  2. Chciałem donieść że ten guzik na obrazku nie działa wciskam, wciska a ten cholerny świat nadal stoi. Protestuję!!!!!


    Paweł

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam, coś jest niedopracowane, też wciskałem i nic, ale pracuję nad tym, proszę o cierpliwość, to nowatorska technologia i może nie działać od razu.

      Usuń
  3. Znów wciskam i nic. Nic?? Nic?!? Nic!! Hurrraaaa destruckcja!!!! Ale nie cholera korki mi wywaliło....


    Paweł

    OdpowiedzUsuń
  4. Bliska mi osoba powiedziała kiedyś, że w nocy się 'resetuje'. Słuchałam tego z zazdrością, bo nie mogłam zasnąć przeżuwając właśnie miniony dzień. Idiotycznie i trochę na marne, bo choćbym nie wiem jak czuła się pogrążona przez to co się wydarzyło i choćbym nie wiem jakie wnioski wyciągała, następny dzień i tak by się zaczął.
    Może trochę nie na temat piszę, jednak myślę sobie, że sprawa "guzika" jest w dużej mierze kwestią spraw do załatwienia i tych niezałatwionych. Czy gdybym za chwilę miała umrzeć, rozpaczałabym? A czy w miejsce świata, który by umarł, pojawiłby się nowy? I czy miałoby to jeszcze jakieś znaczenie? Kim trzeba być, żeby dać sobie prawo do decydowania? I co można zrobić, jeśli ktoś to prawo sobie już da i mnie w swoim nowym świecie nie uwzględni?
    Gdybym miała pytać o sens, to prędzej wystraszyłabym się, że uzyskam na nie jakąś odpowiedź.

    OdpowiedzUsuń
  5. W Twoim tekście najbardziej poruszyło mnie ostatnie zdanie. Rzeczywiście, pytamy o sens. A jakby odpowiedź była taka, że nie możemy jej zaakceptować?
    Nawiedza mnie taka fantazja (dość popularna w science-fiction): ludzkośc to istoty podrzędne, stworzone i hodowane przez kosmiczne superistoty na jakiś rodzaj pokarmu, tak jak my hodujemy bydło. Niekoniecznie byłyby to jakieś zombie czy "porywacze ciał", ale istoty w postaci mentalnej, wirtualnej, której nie umiemy sobie wyobrazić, w dodatku o zupełnie innej niż nasza moralności. Ci nasi Hodowcy wysysali by z nas umysły, psychikę (dusze?) potrzebne im jako surowiec, materiał konieczny do ich istnienia. Co byśmy powiedzieli na taki sens życia? Ludziom trudno się pogodzić z każdą ideą, która nas degraduje do czegoś niższego niż "korona stworzenia". Sens naszego życia jako befsztyka dla kosmicznych farmerów? Może lepiej, żeby to był tylko kolejny eksperyment myślowy.

    OdpowiedzUsuń
  6. ...mnie też poruszyło ostatnie zdanie.....otrzymać odpowiedź. ....to przerażające. ...żadnych domysłów, interpretacji oraz żadnych złudzeń i ... żadnej
    NADZEI .......przerażające
    Co do tego befsztyku......ja stanęłam bym ością w gardle !!!! przynajmniej mam taką nadzieję
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  7. ...jestem po prostu jestem...

    OdpowiedzUsuń
  8. Muszę przyznać, że w takim wypadku myśl o stanięciu komuś ością w gardle daje jakąś dziwną przyjemność.
    Mnie zaś bardziej niż wizja science fiction dokucza fantazja, że my - ludzie, jesteśmy po nic. Co też zresztą jest przerażająco degradujące.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.