@ MYŚL DNIA. Nasze wysiłki
poznawcze, myślenie, filozofowanie wynikają z trudności pogodzenia się z tym,
że świat jest jednocześnie niezrozumiały i banalny. Życie na co dzień jest znane, zwyczajne, często nudne. A
jednocześnie gdzieś obok, lub w tle, majaczy coś niejasnego, niepojętego, coś –
nie wiadomo co. I to pytanie – co? wprawia nasz umysł w ruch. Zadajemy pytanie
typowe dla filozofów: co to wszystko znaczy?
*
Bodajże Konwicki kiedyś stwierdził, że ordynarne słowo jest czasem jak łyk świeżego powietrza. Ordynarność, pospolitość świata często jest przeciwstawiana „lotności” dokonań umysłu; tak jakby ten umysł był czymś, co zostało ukształtowane z odmiennej substancji; albo jakby można było go używać do czegoś maluczkiego i czegoś wyższego… Czy to coś, co się majaczy jest obok? Ja mam przeczucie – że jest mocno obsadzone wśród całego profanum tego świata, że jest tam, gdzie nie musimy szukać…
OdpowiedzUsuńWspółczesności potrzeba trochę turpizmu, bo mam wrażenie, że im bardziej utwierdza się „wirealność” (proszę wybaczyć zapożyczenie), tym bardziej pogłębia się pewna dychotomia… a może inaczej – niebezpiecznie tworzy się przestrzeń dla naszej wewnętrznej potrzeby dychotomizowania świata. Ideały tworzy się teraz mechanicznie. Plastikowe hiperdewocjonalium naszych czasów wznosi się tak długo, jak długo nie zobaczą jego rys (braku pewnych przymiotów albo cellulit na dupie). I tym razem nie chodzi o pieniądze, bo zbijanie kasy jest tu tylko wykorzystywaniem okazji przez tych, którzy wykorzystaliby każdą inną okazję – jeśli tylko takowa pojawiłaby się na horyzoncie.
Panie Marku - długo myślałam jak odpowiedzieć na „psychologię neandertalską”. W większości z Panem się zgadzam; szczególnie „trzy zasady” wpisują się w to wszystko, co chciałabym i mogłabym powiedzieć o perspektywach psychologii. Nie mogę się jednak zgodzić, że „psychologiczny dorobek”, to całe teoretyzowanie i sprawdzanie jakichś tam hipotez jest bardziej „mechaniczne” niż „psychologiczny folk”. Mam wrażenie, że ten drugi będąc mechanistyczny w swej istocie, stworzył psychologów takimi jacy są; bo jeśli psychologia nie dostarcza łatwostrawnych bzdur na zasadzie „wciśnij guzik a zaświeci”, „pięć technik jak osiągnąć szczęście” itd., itp. – traci w oczach większości swój sens. Praktyczne dla ludzi oznacza: „działa zawsze w określonych warunkach”, jeśli nie, albo co gorsza – jeśli trzeba podjąć refleksję przed zastosowaniem – to już jest zbędne. Dostałam ostatnio po głowie za zbyt wielowymiarowe i nie dosyć jednoznaczne spojrzenie na ludzkie sprawy. Chyba też stwierdziłam, że psychologia jako nauka nie ma sensu; nie dlatego, że nie można dla niej znaleźć paradygmatu, bo przecież coś na ten kształt parę dni temu Pan sformułował. Myślę, że psychologia jako nauka nie ma sensu, bo nikt w takim kształcie nie będzie widział jej uzasadnienia.
K.
P.S. Pani Grażyno - ja powtórzę to jeszcze nie jeden raz: ten blog, to forum, a zwłaszcza jego aktywne grono, jest dla mnie wartością zbliżoną do nadziei - czegoś, co buduje wiarę w ludzki umysł. Trochę patetycznie, ale prawdziwie...
... Ha, jak "ja" to lubię.Psychologia-nauka o duszy! ha, od razu dwa błędy-co to nauka i co to dusza. Świeżego powietrza nie trzeba,bo po co.-_"Przewietrzać to co jest spalone" .To tak jak układ współrzędnych:Z jednej strony liniowa funkcja prosta (pozioma), z drugiej "wznosząca- pionowa"Co na poziomie jest nam znane,nie jest na "górze". Zupę gotujemy na poziomie,efekt idzie w górę- (tam też można być) Dziwne,że mówimy a nie potrafimy określić.- bo się nie da.Za pomocą znanego nie da się określić innego (stwierdzenie Marka). Co broni -uwarunkowanie totalne. pSYCHOLOGIA to opis ,fenomenologia,opis zjawiska i tyle. ... ...
OdpowiedzUsuńDroga K.: dziękuję za ten głos konkretny i precyzyjny, tego mi potrzeba. Jurek, Tobie też dziękuję choć za coś trochę innego (np. psychologia jako fenomenologia, bardzo ważna myśl). Mam z Wami kłopot, bo macie dziwny talent do wyciągania tego niewiadomoco, co "majaczy" wszędzie dookoła. Ale przecież o to wyciąganie chodzi.
OdpowiedzUsuńPrzeczytałem Wasze poglądy, wprawiły mnie w stan bliski manii i chciałem zaraz coś odpowiedzieć. Pomyślałem i - nic, to nie takie proste. Będę musiał to sobie trochę odłożyć i jak zwykle wrócić trochę później. Ogólnie, chcę się już oderwać od "psychologii" - są inne, ważne problemy, ale widzę, że ta psychologia jest też problemem, problemem społecznym (osobistym też). Chcąc nie chcąc wrócę do tego i jakoś Wam odpowiem szerzej. Przedtem spróbuję uporządkować chaos w moim mózgu - ta czynność zwie się myśleniem i może trochę potrwać. Proszę o cierpliwość...
W zasadzie to różnię się od blogowiczów tym że pytanie jak (r)żyć zadaję raczej proktologowi.
OdpowiedzUsuńPaweł
aaa, właśnie. Przecież my tu ciągle się zastanawiamy czy rzyć warto, czy życie jest do du/sz/y. I kogo o to pytać? Psychologa, czy proktologa?!
OdpowiedzUsuńKochany Panie Pawle! Niech się Pan tak wobec nas nie dystansuje. Mamy te same problemy i pytania, tylko zadajemy je innym fachowcom. Ciekawe, czy odpowiedzi będą te same?
...no tak,jedni traktują człowieka odgórnie a inni oddolnie...i to nauka ,i to nauka...a jak różne spojrzenie i różne wnioski....
OdpowiedzUsuń.....i to o człowieku i to o człowieku.....ot życie i wracamy do punktu wyjścia ,pierwsi psycholodzy byli lekarzami.
Grażyna
...Czyż "życie " nie jest danym faktem, który staramy się opisać- (niezliczona ilość,fraktala).-Szkoda,że tylko opis- a może uczestnictwo- płynięcie,a nie fotografia z "brzegu". Lubię Japończyków,nic tylko cykają tymi aparatami,jakby chcieli "zrobić pamięć faktów" .Tylko fakt to nie obraz cyfrowy,fakt minął.Wymyślanie siebie nic nie daje- trzeba to przerobić.Co innego obserwacja ,a co innego uczestnictwo - ha, chyba kupię sobie kajak. Złudne płynięcie w odpowiednich warunkach i patrzenie (namiastka spokojnego uczestnictwa) a wtedy może to : "most płynie". ... ...
OdpowiedzUsuń...Dla mnie sprawa jest prosta! Chodzi o wyjście poza miarę.Jaki jest sens mówić o górach siedząc w dolinie " przy piwie'. Ma to sens tylko wtedy gdy tam byłeś,i teraz spokojnie o tym rozprawiasz "dziadku". Po co ?- tylko jako kierunek i zachęta.Nic poza TYM.Obrazki ,obrazki,obrazki-pewnie dlatego ta gnuśność .Fakt ,powietrza trzeba ,powietrza!... ...
OdpowiedzUsuńzamyśliłem się nad tym płynięciem - nie pierwszy raz. "Płynięcie" to podstawowy fakt życia. Tylko jest pytanie: co płynie? my? świat? życie? (wszystko? - to Heraklit). Widzę to tak, że świat płynie szybciej niż my, niż nasze myśli, refleksje, zdolność ogarnięcia świata. Nie zrobimy światu zdjęcia. Albo może zrobimy, ale nasze "aparaty" mają za długi czas otwarcia migawki i zdjęcia wychodzą rozmazane, niejasne. (takie jak zdjęcie na dole tej strony). Rzeka świata jest szybka. A my w tym naszym kajaczku dryfujemy, spóźniamy się, ledwo zauważymy jakiś wir w wodzie, a tu już następny. Nie mamy czasu. Wciąż jesteśmy spóźnieni. Może trzeba patrzeć nie na rzekę, ale na jakieś mosty, które płyną... a co to za mosty? Czym są?
OdpowiedzUsuńWszystkie mosty, brzegi i fotografie z tych brzegów są tylko i wyłącznie wyrazem naszej potrzeby posiadania punktów odniesienia. To mogą być punkty nawigacyjne, które wskażą: tam byłem, tam będę... To mogą być inne formy… Nie czepiajcie się Japończyków - każdy z nas ma swoje "foto" w głowie. Mamy swoje pojęcia i schematy, (jak już wcześniej ustaliliśmy skoro piszecie - to coś tam macie!)... Gdybyśmy potrafili ograniczyć ten uzus do perspektywy intersubiektywnej - może byłaby szansa doświadczać "przepływu" świata. Ale my mamy swoją dychotomię - albo przeżywamy świat i nie mamy kontaktu z innymi (prze)żywającymi, albo pośrednio żyjemy i pośrednio wchodzimy w kontakt z otoczeniem tzw. społecznym.
OdpowiedzUsuńOdnośnie fenomenologicznej, opisowej psychologii - właśnie ją miałam na myśli, pisząc, że nikt w takim kształcie psychologii nie chce... Ludzie chcą uproszczeń, a nie "doświadczania złożonej całości", perspektyw "odgórnych" i "oddolnych". Ludzie od psychologa chcą tego samego, co chcą od proktologa - żeby zdiagnozował wrzód, a później wypisał na niego stosowną receptę. My możemy sobie coś tu tworzyć - światu nic po tym... Wiem, to skrajny utylitaryzm, ale nie łudźmy się: psychologii innej niż dzisiejsza nigdy nie będzie, jeśli ktoś jej po prostu nie zechce do czegoś użyć. Będą tylko tacy, jak my... samozwańczy "umysłowcy". No chyba, że zorganizujemy się w jakichś ruch czy coś... :) [cholerny egocentryzm, już mi się lepiej na duszy z tą fantazją zrobiło...]
K.
o jak mi się to wszystko podoba! Ale to znów jest za gęste, za dużo na raz i właśnie dzieje się to, o czym napisałem: nasza (w tym przypadku moja) refleksja nie nadąża, rzeka jest szybsza od naszej łódki... Racja, my tu sobie tworzymy a świat płynie dalej, nic mu po nas.
OdpowiedzUsuńAle jeszcze o "utylitarnej psychologii": tak ludzie chcą konkretów, decyzji, pewności, liczb, punktów, skal, stenów, centyli, ci na lewo, ci na prawo. Tylko drobiazg: to jest może "pewne" (dla naiwnych), ale niemoralne. Wyobraźmy sobie pani K., że w wieku -nastu lat dorwał nas jakiś psychometryczny diagnosta, kazał wypełnić kwestionariusz i zdecydował: kompetencje mamy mizerne w każdym zakresie, nic z nas nie będzie, zalecenie: jakaś zawodówka lub podobne. Może Pani by dziś pracowała w zieleni miejskiej a ja wywoziłbym śmieci albo łapał bezpańskie psy (psycholog). Pewnie, żadna praca nie hańbi. Tego bloga by nie było bo ja bym się nie znał na komputerze. No i bardzo dobrze. Tak, to jest taka prosta, niezłożona psychologia, której można używać. Niestety, jak pisał Vonnegut, to się zdarza. Nie chcę tu tego ciągnąć, westchnę tylko: Boże, obroń mnie przed psychologami, bo z przyjaciółmi sam sobie poradzę. Już naprawdę nie chcę o tym pisać, tylko nie chcem, ale muszem, psiakrew, to już chyba obsesja.
Pozdrowienia dla umysłowców, gatunku zbędnego i ginącego (na tym blogu mogą się czasami zaczepić, mogą dostać jakąś cieńką zupkę - tu jest jak w MOPSie, margines).
Wiem Panie Marku, że Pan ma już dość tych psychologicznych dywagacji, już kończę... Niestety zawsze przesiąkają "aktualne" sprawy, a ja właśnie muszę się rozprawić z jednym wrzodem na d***: co zrobić z tym, że jestem (z wykształcenia) psychologiem? Chyba pójdę do proktologa - może coś poradzi...
OdpowiedzUsuńK.
P.S. Na Zagłębiu jest zalewajka - zupa z żuru i ziemniaków. Niby przaśna, a jednak wolę taką cienką zupkę spożyć w towarzystwie myślącego marginesu, niż wykwintny krem ze szparagów w otoczeniu buraków diagnozująco-klasyfikująco-trenujących (aaa!!! to chyba uprzedzenie!)
... i bardzo dobra myśl Pani K, proktolog więcej wie o rz(ż)yciu niż nie jeden psycholog....tego co człowiek nie powie żadnemu psychologowi, to powie przygodnie spotkanej osobie w podróży,fryzjerce itd. czy wreście nawet temu proktologowi....życzę powodzenia w "rozprawianiem się z tym wrzodem na D***, (z dużej litery piszę bo to bardzo ważne miejsce)...nawet jak Dusza skowycze z bólu,to zwykle człowiek daje sobie radę ale jak to miejsce boli to szuka natychmiast pomocy,
OdpowiedzUsuńGrażyna
...Przypomina mi się dawne stwierdzenie; cyt"Umysł jest zabójcą rzeczywistego-niech uczeń zniweczy zabójcę". Kiedyś tego nie rozumiałem-jak to przestać myśleć?- a jednak.Świat idzie swoim torem,myśl swoim.W myśleniu jesteśmy na przegranej pozycji.(nic dziwnego , że to nie nauka)Myślenie jest celowym,świat nie(albo tego nie wiemy). Jesteśmy na tratewce na oceanie,ale dokąd płyniemy?- bo na tratewce,wiadomo: musi być porządek i pewność rzeczy.Przemieszczanie to teoria względności, a jeszcze lepiej-możliwość spowalniania czasu- no ale to "tylko w głowie" . Nie myślę tu o psychicznej pustce, tylko o realnym natychmiastowym odczuwaniu , świadomości każdego momentu (faktycznego),a nie o rzekomych faktach ubranych w kulturowe piórka. ... ...
OdpowiedzUsuń...ta tratewka to Cały Nasz Świat i rzeczywiście próbujemy na siłę go uporządkować...niestety każdy po swojemu widzi porządek Tratewki.... a ludzi przybywa i chyba nastąpi PLUMS i większość myśli tylko o tym jakby na tej tratewce się utrzymać.....pytanie tylko PO CO ?? strach przed nieznanym??!
OdpowiedzUsuń... czy naprawdę już nikt nie wierzy w zmartwychwstanie a tak niedawno obchodziliśmy te święta....pomijając święta zesłania Ducha Świętego....czyżby nikogo nie oświeciło ?? albo boi się tylko przyznać....
Grażyna
Grażyna
...."rzeka jest szybsza od naszej łódki..." a może to jest wir,który raz jest szybszy a raz wolniejszy i czasem trafiamy w to samo miejsce ale my już nie tacy sami i tego miejsca nie rozpoznajemy albo miejsce nas nie rozpoznaje...nie wiem,póki nas wir nie wciągnie na dno staramy znaleźć jakąś prawidłowość w tym wirowaniu, syzyfowa praca.....albo....
OdpowiedzUsuńGrażyna
... w efekcie płyniemy po tej rzece właściwie na oślep: rzeka ciągle inna, my też. Dzisiaj nie mamy w świecie wiarygodnych map, trudno przewidywać, nie wiemy co będzie za zakrętem rzeki - może wodospad? albo łódka nam się rozwali. Jak ktoś lubi planować, przewidywać, to ten świat nie jest dla niego. Żyjemy "doraźnie", sytuacyjnie, ad hoc, na zasadzie reagowania na to co się dzieje tu i teraz. A może zawsze tak było, tylko sobie roimy, że kiedyś, dawno to było dobrze...?
OdpowiedzUsuń,,,jestem zdruzgotany ,wybaczcie napiszę
OdpowiedzUsuń