środa, 20 lutego 2013

Sztuka walki ze smokami



            Podobno w starożytnych Chinach byli mistrzowie, którzy nauczali walki ze smokami. Adepci takiej sztuki trenowali solidnie, umożliwiając swoim mistrzom godziwą egzystencję. Nauka była zapewne trudna, wieloletnia, pełna wyrzeczeń. W zamian otrzymywali zapewnienie, że żaden smok nie ma szans w starciu z nimi, a ślady ich wędrówek będą usiane truchłami nieszczęsnych smoków, które nie doceniły poziomu techniki walki u smokobójców.
            *
            Jest dziś działalność bardzo podobna do starożytnej sztuki walki ze smokami. Podobna nie dosłownie, ale w znaczeniu wewnętrznej logiki i sposobu funkcjonowania.
Działalność ta polega na tym, że urzędnicy, eksperci i instytucje szkolą dziś ludzi w popularnej, lecz trudnej umiejętności "jak poszukiwać pracy".
Opisują przeróżne metody, jak chytrze podejść potencjalnego pracodawcę, przekonać go do swojej wartości, trenować skuteczną mowę gęby i mowę ciała, opanować właściwe slogany, które z pewnością zafascynują rekrutera w światowej korporacji,  pisać siwi w oparciu o biografię, z której nic ważnego nie daje się już wycisnąć.  Cały arsenał niezwykłych narzędzi, dzięki którym urzędnicy i eksperci dobrze sobie żyją.
            Analogia z walką ze smokami jest wyraźna. Uczy się ludzi sztuki osiągania czegoś, czego nie ma. Na to nauczanie poświęca się mnóstwo pieniędzy (najczęściej „unijnych”, czyli niczyich), wysiłku, pracy, czasu. Specjaliści prowadzący owe szkolenia, współcześni mistrzowie walki ze smokiem, nie zauważają (lub bardziej nie chcą zauważyć), że ważniejsze od poszukiwania jest tworzenie pracy. Trzeba tworzyć pracę, a nie uczyć jak ją znaleźć. Z pustego i Salomon nie naleje. Poszukiwanie czegoś, czego nie ma, nie jest dobrą strategią w życiu. A wielu spryciarzy próbuje na niej zrobić interes.
            Wróćmy do naszych smoków. Przyjrzyjmy się światu. Czy smoków dziś – wciąż - naprawdę nie ma? Otóż są. Jeden zwłaszcza, najpotężniejszy: smok biurokracji, zwany też Biurokratesem. Jest to ten smok, dzięki któremu pracy jest mało i żadne metody nie pozwalają jej znaleźć.
            *
            Czym jest praca – jako działanie społeczne? Najkrócej, to taka sytuacja, w której osoba A umawia się z osobą B, że coś zrobi, a B jej za to zapłaci. A wykonuje robotę, B płaci. Koniec pracy.
Hahaha, a to dowcip? Taka praca? To nie w tym świecie. W momencie, kiedy chcemy podjąć taką pracę, pojawia się smok Biurokrates. Patrzy tysiącem czujnych oczu na to, co się szykuje, zionie ogniem i żąda. Żądania są proste i oczywiste – z punktu widzenia smoka. 
W skrócie:
Ten, kto coś robi, czyli A -  musi zdobyć odpowiednie wykształcenie, zdawać egzaminy, uzyskać świadectwa, certyfikaty. Ten który robotę zleca - B, musi to potwierdzić umową, pismem, zgłosić gdzie trzeba, wypełnić właściwe dokumenty, opłacić (optymistycznie) kilka składek, danin, wziątków.  Smok biurokracji ma tysiąc oczu i tysiące łap, pazurów, którymi szarpie ludzi chcących pracować. Po prostu pracować. Żeby pozwolić ludziom na pracę, smok potrzebuje różnych rzeczy. Oto niektóre:
Świadectwa, zezwolenia, certyfikaty. Zaświadczenia, oświadczenia, poświadczenia. Rozmowy, umowy, negocjacje, deklaracje, dywagacje. Potwierdzenia, zgłoszenia, rejestracje. Pity, waty, krawaty, kopie, duplikaty. Zeszyty, skoroszyty. Listy, przekazy, nakazy, wykazy. Akwizycje, inkwizycje, policje, rekwizycje. Papiery, kwity, rekwizyty. Ponaglenia, windykacje, perturbacje. Wyjaśnienia, sprostowania, tłumaczenia. Prezenty, procenty. Urzędy, zrzędy, mendy… itd. To dalece nie wszystko. Biurokrates ma nieskończoną fantazję i zdolność tworzenia nowych, absolutnie słusznych wymagań.
            *
            Dzisiaj smok Biurokrates żywi się ludzkim intelektem, przedsiębiorczością, twórczością, energią i możliwościami. Pożera je i niszczy bez litości. Dusi, dławi, wyszarpuje flaki, wypija krew, wysysa mózgi. Najkrócej: żywi się ludzkim życiem. To wampir.
Nie daruje nikomu. We władzy smoka są dzieci (również nienarodzone), noworodki,  kobiety, mężczyźni, uczniowie, studenci, pracownicy, emeryci, starcy, umarli…
Smok jest absolutnie żywotny i nie do pokonania. Jeśli utniemy mu jedną dużą głowę, wyrasta kilka małych. Jeśli odrąbiemy kilka małych, wyrasta jedna duża: prosta logika funkcjonowania smoka, którą kiedyś opisał niejaki Parkinson, zasłużony badacz smoków.
            Ci, którzy odważyli się wyzwać smoka, najczęściej poddają się, poranieni, zmaltretowani, wykrwawieni. Pozbawieni energii, zrezygnowani, bez siły do walki i pracy. Niektórzy zabierają swoje pomysły i projekty i uciekają do innych krain, gdzie smoka nie ma, zapuszcza się rzadko, lub gdzie dorasta dopiero jego smocze potomstwo.
            *
            Dzisiejsze czasy potrzebują mistrzów, herosów - smokobójców, potrafiących zniszczyć smoka biurokracji. Nikt właściwie nie wie, jak smoka pokonać. Jeśli zbierze się grupa śmiałków, która chciałaby walczyć wspólnie, na zasadzie „mości panowie – kupą na smoka!” , smok już jest wśród nich, natychmiast pyta:  A świadectwa, zezwolenia, certyfikaty; zaświadczenia, oświadczenia, poświadczenia…panowie mają!?” Itd. itd. Czyli kupa nic nie poradzi. Smok ją pożre. On nawet kupą nie gardzi. Może jakiś samotny szewczyk Dratewka?
Zbawieniem byłby heros, który pokonałby smoka, jakiś współczesny święty Jerzy, albo mistrz, który stworzyłby skuteczną metodę walki z tym smokiem. Dziś mamy sytuację odwrotną niż w starożytnych Chinach: smoków mnóstwo, tylko mistrzów i wojowników brakuje.
            Hej, rycerze smokobójcy! Powstańcie! Lance do boju! Szable w dłoń! Biurokratesa goń, goń, goń….

            ***

6 komentarzy:

  1. ... nic dodać !!!!!!!!!!!. ... ...

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja dodam,moim marzeniem jest
    być jak ten SMOK, płonąc unosząc się do góry i ......straszyć bojących się ludzi....co za frajda....
    Każdego SMOKA można pokonać !!!
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  3. Dla mnie to nie smok, tylko hydra... Odetnij jedną biurokratyczną głowę, a pojawią się na jej miejscu dwie, a może nawet trzy...

    A! I jeszcze kilka słów o jego upodobaniach! Biurokrates żąda papierów, ale żywi się układem (choć oczywiście uważa, że to układ o wiele bardziej wysublimowany niż ten z poprzednich dekad). Kocha sztywność i niewydolność ludu, bo tylko dzięki niej ma sens jego istnienie... Kiedyś miałam tą nieprzyjemność przysiąść na łonie Biurokratesa. Uwierzcie mi - to świetnie wykreowana bestia... Spryt Dratewki nie wystarczy...

    K.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak wskazała Pani K.,każdego smoka można pokonać!!
    Gdyby Smok Wawelski trzymał się swoich upodobań kulinarnych i pożerał tylko dziewice to żył by prawdopodobnie do dzisiaj i siał popłoch wsród turystów odwiedzających gród Kraka i byłby największą atrakcją turystyczną....a tak co,mamy imitację smoka i prawdziwą pieczarę (pozostaje nadzieja,że gdzieś "drzemie" jeszcze jakieś ostatnie jajko smocze...)
    Co do Biurokratesa,on pozwala godnie żyć tysiącom jego podwładnym (miesięczne wynagrodzenie) i utrzymuje pozostałą część społeczeństwa w ryzach (zmęczeni jego zachowaniem nie mają już siły na nic).
    Asterix i Obelix w Rzymie.....obejrzyjcie jeszcze raz,to dobra ilustracja życia z Biurokratesem Nonsensem (chyba jakiś krewny tego o którym pisze Marek)
    Pocieszeniem zostaje myśl,że każdy SMOK ma swoją piętę Achillesa......
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  5. Przyjąłem dyrektywę.
    Dziękuję za nią.
    Dratewka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Powodzenia Dratewko! Tylko pamiętaj że Biurokrates to supersmok. Tamten wawelski to był przy nim pikuś.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.