piątek, 15 lutego 2013


@ MYŚL DNIA.    To nieprawda, że ludzie nie potrafią się zmieniać. Potrafią, czasem radykalnie. Potrzeba do tego alternatywy, konkretnego przykładu, że można (żyć) inaczej. Racja, słowa uczą, przykłady pociągają. 
Ludzie się nie zmieniają, bo nie wiedzą, że można. Największa dynamika życia jest tam, gdzie obok siebie żyją ludzie różni, o różnych obyczajach, poglądach, kulturach.
Jest jedno niebezpieczeństwo, bardzo realne: 
że zamiast się od siebie uczyć, zaczną do siebie strzelać.

            *

3 komentarze:

  1. Gdyby takie społeczeństwo stworzyć od podstaw - dopuszczać do niego tylko ludzi o określonym poziomie tolerancji, może strzały nie padłyby tak szybko. Ale po co nam kolejna utopijna wizja... W rzeczywistości, bez zewnętrznych nakazów na pewno zaczęliby do siebie strzelać dość szybko.

    Nie mogę się jednak przekonać co do tej przemiany. Nawet jeśli występuje pod wpływem "dobrych przykładów" to zawsze pod wpływem... Czy naśladownictwo może oznaczać realną przemianę? Teraz jest moda (niezwykle dla mnie zabawna, choć cynicznie nie zaprzeczę temu, że rozumiem osoby, które na tym zarabiają) na coaching, mentoring i takie tam inne -ingi. Czy w tym silnym poszukiwaniu mentorów i coachów nie przejawia się nasza współczesna ucieczka od wolności? Choć piewcy tej profesji zaraz uderzyliby argumentem rzekomego "partnerstwa" tej relacji, uważam, że jest to zaprzeczeniem idei całej tej zabawy - chodzi o to, że ktoś z zewnątrz wie lepiej, która droga dla mnie jest lepsza; a co jeśli jego przesłanki nie są "nieskazitelne", a za "fachową wiedzą" kryje się hochsztaplerstwo? Wiem, że to argument, którym równie dobrze można by uderzać np. w psychoterapię, ale chodzi mi tylko o istotę tych poszukiwań, o przyczynę popularności tej formy „wspierania ludzi”. Gdyby kwestia dotyczyła niszowego zjawiska, a z usług korzystałyby osoby o wysokim poziomie submisyjności, sprawa byłaby jasna. Jest jednak inaczej – istnieje jakaś przyczyna niezwykłej popularności tych usług wśród ludzi biznesu, menadżerów, wśród tych, którzy na co dzień zajmują się wywieraniem wpływu na innych...

    Zmierzając do końca – myślę, że można mówić o dwóch rodzajach ludzkich „przeistoczeń”; pierwsza to „zmiana”, która oznacza modyfikację sposobów zachowania lub manifestowania wewnętrznych impulsów pod wpływem zewnętrznych czynników. W tym sensie każdy z nas zmienia się w ciągu życia wielokrotnie. Druga z nich to „przemiana”, która oznacza rozwój, zbliżenie się do wolności – przemiana następuje pod wpływem sił wewnętrznych, pewnego procesu „kontemplacji siebie”, a jej konsekwencją jest dostrzeżenie całego arsenału zewnętrznych wpływów, który codziennie nas więzi. Większość z nas nie osiągnie przemiany nigdy…

    K.

    OdpowiedzUsuń
  2. ... generalnie: zgoda . Mam wątpliwości, czy przemiana oznacza rozwój.Najpierw ktoś się "naje", a potem "wydala" i nazywa to rozwojem.Ale to pewnie tylko "gra słów". ... ...

    OdpowiedzUsuń
  3. do ostatnich słów K.: "Większość z nas nie osiągnie przemiany nigdy…". Zgadzam się, ale sprawa jest złożona. Żeby mówić o przemianie, musimy mieć jakąś "rzecz", obiekt, który się zmienia. Z x staje się jakimś y. Tu widzę problem: czy człowiek jest takim "wyraźnym" obiektem, rzeczą, która może się zmienić jakoś do głębi, w "istocie". Czy ta istota to nie fikcja? Czy ludzie mają swoje "istoty" rozumiane tak, jak rzeczy? W to wątpię. Mitologizujemy siebie myśląc, że mamy jakąś wewnętrzną esencję, a potem jest egzystencja. Jak mówili egzystencjaliści, jest odwrotnie, z tym że raczej żadna esencja w wyniku egzystencji nie powstaje. Po prostu się zmieniamy, płyniemy, jesteśmy zmianą, procesem, a nie istotą. Inaczej: nie wiadomo jaka jest różnica między przemianą a "zwykłą zmianą" i gdzie leży granica?
    Co do treningów, psychoterapii, coachingów itp. to są to chyba objawy głębszego zjawiska. Wydaje się, że można je opisać też terminem menedżerskim - outsourcing. W sensie psychologicznym polega to na przerzucaniu zadań życiowych na zewnątrz, na innych, na fachowców... Jest to groźne, bo to nie tylko ucieczka od wolności, ale abdykacja z bycia podmiotem. (stąd moja myśl powyżej). Wspomniane "techniki" to tylko forma i narzędzia takiego egzystencjalnego outsourcingu.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.