W historii ludzkości byli tacy, którzy bardzo przenikliwie widzieli pewne rzeczy, czasem zwane niezmiennikami naszej egzystencji. Często byli to ludzie o większej wrażliwości, o jakimś wewnętrznym oku, pozwalającym widzieć niewidzialne dla innych. Niestety, to co widzieli tak jasno, nie jest przyjemne. Może dlatego ci inni wolą być ślepi i nie widzieć tych niezmienników albo widzą je niejasno, jak w zwierciadle. Do czasu.
Budda opisywał istnienie jako cztery doświadczenia: cierpienie - zetknięcie z czymś, czego nie chcemy, utratę tego, czego pragniemy; chorobę; starość i śmierć. I nikt nie może ich uniknąć. Winston Churchill w wojennym czasie obiecywał rodakom trzy doświadczenia: krew, pot i łzy. Ktoś inny mówił, że w życiu są pewne tylko podatki i śmierć. Niech to wystarczy. Takich czarnych wizjonerów było wielu. Może byli to po prostu realiści?
Gdyby spróbować syntetycznie ująć to, o czym mówili, to wychodzi mi pięć składników. Lista krótka, trudna: ból, wysiłek, smutek, konieczność zarabiania pieniędzy i śmierć. Ciemniejsza strona życia. Oto pięciu jeźdźców Apokalipsy, w trochę innym składzie... cóż, pewien upgrade – w XXI wieku, ale czy naprawdę? Czy to nie ci sami jeźdźcy od początku świata? Możemy przed nimi uciekać, ale będziemy za nami słyszeć ich tętent, coraz bliżej. Zaprzeczanie temu to postawa dziecka. Mój ulubiony Bob Dylan śpiewa: dwaj jeźdźcy się zbliżali, a wicher zaczął wyć… Zgadza się. Jeźdźcy wciąż galopują. Jest ich niestety aż pięciu. Co najmniej. Nie wróży nam to dobrze. Wiatr wyje... Głos kopyt jest tuż tuż. Wiatr wyje.
Może to obraz zbyt czarny... oprócz tych złowrogich jeźdźców są w życiu przyjemności: szczęście, zadowolenie, miłość, seks, jedzenie, piękno, muzyka, taniec, sztuka, literatura i inne. Można powiedzieć uczciwie: wiele innych, dobrych rzeczy. Cała reszta - to metafory, jakiś rodzaj poezji, słowa, które są pochodne wobec bólu i przyjemności. Te słowa są cieniami elementarnych doświadczeń. Życie to cierpienie, przyjemność i metafory.
Pytanie, czy jeźdźcy i strach przed nimi są na tyle silne, aby zniszczyć to, co w życiu piękne, przyjemne, dobre? Jaki jest bilans? Czy to w ogóle można bilansować? W chwilach szczęścia możemy tworzyć jego metafory, doznawać go i wyrażać. Możemy zapomnieć o jeźdźcach.
Możemy udawać, że to nie jeźdźcy, że to dzieci biegają pod oknami. Możemy. Może tak jest lepiej. Ej, słyszysz coś…? posłuchaj… wyłącz ten komputer do diabła… posłuchaj...
***
To nie jeźdźcy apokalipsy tylko twe troski człowiecze które zaprowadzą Cię do piachu. Nie mylmy apokalipsy z kopnięciem w kalendarz.
OdpowiedzUsuńPaweł
...właśnie ...to myśl o śmierci,której obecność czujesz wszędzie...
OdpowiedzUsuńhm,czasem zapominasz na chwilę o niej ale ONA jest wszechobecna.....
Grażyna
......jaka śmierć -to maszynka się zdupcyła ....#
OdpowiedzUsuńJurek, proszę,powiedz co pod tym określeniem rzeczywiście myślisz ?!
OdpowiedzUsuń....dla mnie śmierć to śmierć....
Grażyna
...mówisz tak ,jakbyś wiedziała co to jest śmierć.Przecież, gdybyś nie piła wina to skąd wiedziałabyś czym jest wino?......#
OdpowiedzUsuń..wiem i nie wiem,tak jak my wszyscy....
OdpowiedzUsuń..więcej się domyślam ale pewności nie mam,
jak obserwuję ludzi pijących wino to mogę coś o tym winie powiedzieć choć smaku jego nie znam...
Grażyna
Dlaczego wciąż personifikujemy śmierć? To tak jakbyśmy uosabiali taką przymiotę jak np. kruchliwość.
OdpowiedzUsuńMariusz zadał pytanie, które trudno zlekceważyć. Faktycznie, chyba personifikujemy śmierć. Ale co to znaczy? Nadajemy śmierci, zjawisku biologicznemu, cechy osoby, persony. Czyli? Persona to istota która ma świadomość i intencje, dwie rzeczy najważniejsze dla bycia osobą. Śmierć spersonifikowana to jakaś istota, która świadomie i intencjonalnie chce nas zabić. Czyli istota dla nas zła, złowroga. Takiej istoty boimy się bardziej niż np. przypadku, który nas zabije. Chyba bardziej boimy się, że jakiś bandzior nas napadnie w ciemnym kącie, niż że doniczka z okna spadnie nam na głowę na ulicy? Nie wiem.
OdpowiedzUsuńMoże "odpersonifikowanie" śmierci dałoby nam pewne pocieszenie? co prawda zginiemy, ale nie zostaniemy zniszczeni przez świadomą, okrutną istotę o złych intencjach, lecz przez prawo natury i przypadek. Najczęściej, po prostu, przez przypadek? Czy to jest pocieszenie?
Wydaje mi się, że mówimy o różnicy między tym, kiedy coś (ktoś, osoba?) nas zabija, a tym kiedy umieramy bo taka jest nasza natura, albo tak chciał przypadek. A może nasza wola?
...właśnie tak jak mówi Mariusz.To taki temat,który nie nadaje się do "dobrego towarzystwa.....jak mówi Marek.Nie zmienia to jednak faktu,że o tym myślimy.A może jednak pierdolić "dobre maniery" i powiedzieć coś o swoich mniemaniach,nie bojąc się "ośmieszenia".Wkraczając na ten śliski grunt trzeba jednak bardzo ważyć słowa.Tylko jak podejść do tego tematu aby nie pleść głupstw.Marek ,jak ty to widzisz .Muszę pomyśleć jak zacząć- a ty ?......#
OdpowiedzUsuń...Czy musimy tworzyć fenomenologię ?Form jest bez miary,Cierpienie jest jedno,proponuję od tego zacząć...#
OdpowiedzUsuń...zmienność..z tego punktu widzenia nie da się nic powiedzieć,bo i po co i co?Ciąg chwil,nie ma czasu,pierdolić teorie,trzeba żywić się żywym,tylko świadomość ożywia.Chcesz żyć to miej świadomość bo i ta zdechnie.Możesz posłużyć się mitami,chuj z nimi.Jak fajnie....wreszcie ponad tymi,Jeśli ktoś myśli ,że "ego " przetrwa to causki .Ego to pamięć- pierdolić pamięć-niech sobie będzie albo i nie.Nie ma to jak utożsamianie się z pamięcią,Jeśli pierdolisz pamięć to czym jesteś ?Niczym -i o to chodzi......#
OdpowiedzUsuńfenomenologia? nie, to nie ma sensu.
OdpowiedzUsuńForm jest bez miary. Czytałem twój post i przypomniałem sobie, nie wiem czemu, jak parę lat temu byłem na pogrzebie człowieka, którego obaj dobrze znaliśmy i lubiliśmy, każdy na swój sposób. Umarł tak, jakby tego chciał. Cała ta fenomenologia jego pogrzebu sprawiła, że chciałem z tego cmentarza wyjść i wyrzygać się. Chyba, jakbym był przy jego śmierci, czułbym to samo.
Nie, masz rację stary, fenomenologia w tym temacie to bzdura - ślizganie się po powierzchni.
Jak zwykle, daj pomyśleć. Mam takie dziwne wrażenie, że przez myślenie nawet śmierć daje się jakoś zinterpretować? Nie fenomenologia, ale hermeneutyka?
O k...., my intelektualiści.
cdn.
Jaka kurwa hermeneutyka ,chyba ,kurwa,to różnie rozumiemy Jesteś intelektualistą, ja nieeeeee!Czy długo jeszcze będziesz "dupił" w rozumie!Skup się na tym o czym mówię {bez urazy}. Mówimy o "śmierci" i taki jest temat....#przepraszam ,chciałem ten temat potraktować poważnie! ale czy możemy, i jak ?.........#
OdpowiedzUsuńspoko, spoko Jurek. Intelektualistą jesteś, nawet jakbyś się zesrał to nic nie poradzisz ;).
OdpowiedzUsuńJesteś intelektualistą-cholerykiem i to dobrze. Ja chyba flegmatykiem bo ciągle Cię proszę, daj mi czas na pomyślenie. Czemu piszesz o "śmierci" w cudzysłowie? Śmierć to nie metafora, więc jak mówisz, potraktujmy temat poważnie... Skupiam się nad tym, od chwili kiedy zacząłem jako tako myśleć.
Przepraszam, choć nie wiem za co,zawsze jestem out. Ale jednocześnie nie przepraszam,i chuj.Tak to bywa.Temat jest poważny,tylko dla kogo? Pytania zostały podane.Postarajmy się na nie odpowiedzieć uczciwie. Pytanie pierwsze: czy przetrwamy śmierć? Moja odpowiedz:NIE. "EGO" ginie bezpowrotnie cdn...pytanie drugie; zadaj je!...#
OdpowiedzUsuń...pytania, pytania pytania... tu nie chodzi o pytania. tu chodzi o mit!Ty baranie!{znowu przepraszam}..No to kurwa jak jest z tą śmiercią ...tabaki ci brak ? |opera .....|straszna?|..dobra ! niech tak będzie.ble,ble, ble....chyba już dość ,nie sądzisz {wszystkie pejoratywne określenia mają odniesienie do mnie } Pytanie drugie:chcemy złudzeń? Odpowiedż: tak! Pytanie trzecie: zadaj !......#
OdpowiedzUsuń...witam,jaka dyskusja,Jurek pisze "Temat jest poważny,tylko dla kogo?" dla wszystkich żyjących i dla każdego z nich z osobna.....DLA KAŻDEGO,
OdpowiedzUsuńja śmierci nie personifikuję, dla mnie jest to pewien STAN, u każdego z nas różnie długo trwający.
Do tego stanu przejścia można się przygotować tak jak np. do operacji, matury itd......
problem polega na tym, że strach zamyka nam usta, nikt nie chce o tym rozmawiać i jak nadchodzi ten stan to stajemy bezradni w ogromnym strachu.....a przecież całe życie wiedzieliśmy,że ten stan nadejdzie...
Grażyna
....no to rozmawiajmy...! #
OdpowiedzUsuń...a więc opiszmy temat:chęć wiedzy bierze się z lęku.Jeśli taki następuje znaczy,że nie przeżyliśmy tego życia w należyty sposób.Ale czy można? Do końca? Zawsze chyba coś pozostanie.Przypomina mi się archetyp "starego mędrca" , który chciał powrócić do swej właściej natury.Kurwa, zawsze pytania,wybaczcie,ale to dla mnie najważniejsza sprawa ! ....#
OdpowiedzUsuń...no i co ..rozmawiacie czy ch.. wam d... ścisną .Dłuuuuugo się zastanawiałem czy warto.Ale jeśli tak to mówcie do kurwy nędzy! P...... intelektualiści. Niech tak będzie Idę na piwo, cześć!
OdpowiedzUsuń....ja dopiero wróciłam i widzę,że Jurek się zdenerwował...
OdpowiedzUsuńJurek ja mam długą drogę rozważania na temat śmierci i tego co ewentualnie po niej jest...
ja myślę,że boimy się samego stanu śmierci, bólu,niepewności itd. z nią związanego itd...
czytałeś (znając Ciebie napewno tak, ale niespodzianki są możliwe) księgę umarłych - jak należy się przygotować i jak się nie bać....w myśl powiedzenia "strach ma wielkie oczy"!!
Grażyna
Grażyna, też widzę że Jurek się zeźlił i nas trochę sponiewierał ;). Muszę pomyśleć skąd się to wzięło, tj. nie chodzi mi o choleryczny temperament J. ale co w naszej dyskusji jest najbardziej frustrujące. Warto pomyśleć. Pytanie "czy przetrwamy śmierć?" wydaje mi się najlepsze. A odpowiedź nie musi wcale być tak albo nie. To bardziej skomplikowane.
OdpowiedzUsuń....śmierć przetrwamy , frustracja wynika z niewiedzy,każdy coś wie ale nie może tego udowodnić i Jurka (i nie tylko jego) trafia przysłowiowy szlag !!
OdpowiedzUsuń..ja też jestem cholerykiem ale w przeciwieństwie do Jurka nie mam tego uczucia,że "śmierć zagąda mi w oczy" , jak się ktoś dowiaduje,że stan jest poważny to nie tylko,że się boi ale zaczyna zachowywać się nerwowo-taki stan przed operacją...
Grażyna
poczekajmy spokojnie na powrót Jurka,po piwie złagodnieje...albo nie,ot życie