czwartek, 15 września 2011

Sprzedawcy nieba



Jak sobie niektóra biedota wyobraża niebo” - wiersz pod takim tytułem napisała trochę dziś zapomniana poetka, Kazimiera Iłłakowiczówna.
Nie o wiersz mi tu chodzi. Chodzi o niebo. Niebo oczywiście nie w fizycznym sensie tego, co mamy nad głową, tylko w tym głębokim, metafizyczno-teologicznym sensie. Niebo jako stan ostatecznej, nieprzekraczalnej szczęśliwości, który obiecuje nam każda religia, a i też całkiem sporo zupełnie świeckich ideologii. Myślę, że wiele poglądów wszelkiego rodzaju, idei, filozofii, doktryn, itp. można podzielić po prostu na te, które obiecują nam niebo i te, które tego nie robią. A dla większości ludzi tylko te pierwsze są interesujące. Po co zajmować się czymś, co nam niczego nie obiecuje?
Świat jest pełen ludzi, którzy obiecują nam niebo za parę drobnych przysług: poprzyj mnie, głosuj na mnie, rzuć na tacę, daj coś w kopercie, zrezygnuj z seksu i innych grzesznych przyjemności, morduj niewiernych, daj się za mnie zabić na wojnie, itp. – naprawdę, drobiazgi. A za to – niebo cię nie ominie, masz jak w banku. Niebo, rozumiesz głupku?!
Wyłazi skądś jednak wredne pytanie, a co to za niebo? Czym ono jest? Co tam będzie? I podobne. Odpowiedź najczęściej brzmi: nie zadawaj głupich pytań, jak już w niebie będziesz, zobaczysz. Większość zacnych, porządnych ludzi przyjmuje to do wiadomości i więcej nie pyta. W końcu, jak ktoś mówi o niebie, to chyba wie o czym?
Dla mnie jednak to pytanie jest ważne. Chętnie zapytałbym tych, którzy niebo obiecują o więcej szczegółów. Warto by zrobić rodzaj ankiety, opartej o założenie: powiedz mi, jakie jest twoje niebo, a powiem ci, kim jesteś. Chyba jest tak, że jeśli masz jakąś ideę owego ostatecznego stanu szczęśliwości, to będzie ona kształtować twoje konkretne decyzje i działania tu i teraz – a to już jest ważne.
Skoro w jakieś niebo inwestujemy, to może zapytajmy, w co konkretnie? Przykładowe pytania takiej ankiety mogą być: czy będziemy zawsze młodzi zdrowi i piękni? Czy w niebie będą hurysy i inne dziewice, w jakiej ilości (jakieś szczegóły może?). Finanse: wszyscy będą mieli po równo, czy inaczej? Ile będziemy mieli? Jakie są warunki mieszkaniowe? Będziemy mieszkać: pod drzewami, w jaskiniach, na obłokach, w pałacach? Jak będziemy podróżować: pieszo, na koniach (mułach, osłach, itp.), rowerami (ekologia!), maybachem, złotymi helikopterami, odrzutowcem, a może wcale?  Sposób spędzania wolnego czasu? Śpiewy chóralne? Gra na instrumentach? (harfa, cytra, trąby, fujary…). Niepotrzebne skreślić. To oczywiście tylko przykłady.
Myślę, że wypełnienie takiej ankiety dało by nam dobrą podstawę do decyzji: czy konkretne niebo, jakie nam aktualnie obiecują, spełnia nasze oczekiwania? Czy diler dokładnie wie, co nam proponuje?
Poetka daje nam przykładową odpowiedź:
Kiedy umrzemy, dadzą nam nieba
zawsze bez miary mięsa i chleba,
słodkiego wina i maku z miodem,
tak że nie będziem przymierać głodem!

Pytanie „jakie jest twoje niebo” powinno być zadawane bez wyjątku wszystkim, którym dajemy jakąkolwiek władzę, czyli możliwość urządzania nam – w ich przekonaniu – nieba: na ziemi lub gdzie indziej. Czyli: opisz nam dokładnie, jak wygląda niebo, w którym chcesz się (razem z nami) znaleźć. To byłby podstawowy test kierunku, w którym nas poprowadzą i dokąd mamy dojść. Warto pytać: do jakiego nieba idziemy? Jakie to niebo? A oni – politycy, przywódcy, liderzy, papieże, lamowie, kapłani, talibowie, mędrcy – oczywiście świetnie to wiedzą.  
Jeśli diler dokładnie zna szczegóły i potrafi rozwiać wątpliwości – w porządku, podpisujemy polisę. Jeśli zna i potrafi, ale oferta nam nie odpowiada (na przykład formy rozrywki lub rodzaj kuchni nam się nie podoba) – odrzucamy. Jeśli nic nie wie, to może najlepiej. Byle by potrafił pięknie obiecywać: to działa na nas najsilniej. Obiecaj mi niebo, a zrobię dla ciebie wszystko. Nie chcemy wiedzieć, co to jest niebo. Chcemy w nim być. To bardzo ułatwia zadanie sprzedawcom nieba – wszelkiego rodzaju.
Hej, ty – kupisz niebo? Zobacz, mam tu, tanio sprzedam, za pół ceny, bierz, co głupi jesteś, okazja!
          Sprzedawcy nieba: ludzie, którzy za urojone brednie zgarniają od bezmyślnych idiotów konkretną kasę i lekkie życie. Sprzedawcy nieba. Zajęcie z przyszłością.

***     

29 komentarzy:

  1. ..bić sprzedawców w czerep,...a może kupujących ?......#

    OdpowiedzUsuń
  2. ...hm.., nijaka Kübler-Ross, która już jest w swoim niebie, uważała,że każdy ma takie niebo jakie sobie wymarzy.
    Pani ta była lekarzem i badała zjawiska śmierci klinicznej i związane z nimi przeżyciami.
    Możecie się znacząco uśmiechać ....wolno każdemu....powiem jak ona, jak umrzesz sam się przekonasz,
    do miłego spotkania w naszych niebach, w moim wy wszyscy jesteście
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  3. ....ostatnio zatykam skrzynkę....ja naprawdę nie chcę sprzedać czegokolwiek nawet nieba,
    Grażyna
    Jurek,czasem sprzedający jest również kupującym (może ulega magii własnych słów)

    OdpowiedzUsuń
  4. ...to co myślimy (nasze wizje) mają się jak "piernik do wiatraka"do tego co JEST. ...."kalafior to taka........".......#

    OdpowiedzUsuń
  5. .....a skąd Ty to wiesz ?
    Ciekawa jestem co JEST ?
    ..jeżeli możesz uchylić rąbka tajemnicy to byłoby fajnie !!

    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  6. ...nie ma żadnej tajemnicy.Nie wiem (znam) tego co JEST bo zawiera (zabarwia się) tym co jest.Wiem natomiast, że to co jest nie jest tym co JEST . Ja jako ktoś kto jest nie mogę być kimś kto JEST .(nigdy nie zobaczysz np. przestrzeni bez zawarcia w niej czegoś np. dymu lub innego punktu odniesienia). Mam określone cechy ,które sprawiają,że jestem i nie nadają się do tego by wiedzieć JAK JEST. Inaczej to antropomorfizm i "dziecko w kapuście".....no i żyjemy w swoim świecie, który ma się do tego co JEST jak piernik....... ........#

    OdpowiedzUsuń
  7. Jureczku masz zupełną rację , to prawda, że to JEST jest zupełnie dla nas niepoznawalne ale....
    no właśnie to ALE...
    ......dlaczego wybraliśmy taki świat w którym żyjemy ?
    Serdecznie pozdrawiam
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  8. .... dziekuję za wyrozumiałość, ta ostatnia Twoja uwaga była bardzo sympatyczna,jakbyś tłumaczył małemu dziecku ale bez złości,że tego nie rozumie ale ze zrozumieniem,że ma prawo czegoś nie rozumieć jak Ty.....
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  9. ..opierając się na tym co pamiętam to nic nie wybierałem .Poczucie siebie to pamięć-jeśli nie pamiętasz nie jesteś tym kim byłaś.Struktura jestem rozpada się i koniec.Czy coś trwa ? nie wiem,mogę jedynie snuć mniemania-ale jeśli pamięć ginie to to bez znaczenia.....ile w końcu można siebie znosić!:nie mówiąc o innych....#

    OdpowiedzUsuń
  10. ......ile w końcu można siebie znosić!:nie mówiąc o innych....#
    ...a więc nie pozostaje mi nic innnego jak odejść...
    do zobaczenia i może nawet w moim niebie kiedyś
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  11. rozmawiamy o byciu, o tym co JEST i innych ważnych sprawach. Ale to są słowa, język. To są próby, usiłowania, i jak dotąd nie doprowadzają do żadnych ostatecznych konkluzji. Mamy prawo myśleć, że takich ostatecznych konkluzji nie ma. Wszystko, co wymyślamy, jest PROWIZORYCZNE. Więc nie wyciągajmy z naszych rozważań żadnych dramatycznych konkluzji, krańcowych decyzji, nie twórzmy sytuacji granicznych - lepiej zdajmy się w tych sprawach na LOS. To co robimy, to zazwyczaj słowa, aż słowa i tylko słowa. Z jednej strony mamy tylko te słowa, z drugiej - zawsze możemy je podważyć, wątpić. Trzeba znaleźć równowagę pomiędzy tym "aż" i "tylko". Rezygnacja z myślenia i mówienia, rozmawiania jest głupotą. Wyciąganie z rozmawiania i myślenia śmiertelnie poważnych wniosków jest szaleństwem. Mam wrażenie, że to co nam zostaje, to utrzymywanie równowagi pomiędzy jednym i drugim. I to być może jest mądrością. Czyli mądrość to stan równowagi między głupotą i szaleństwem. Bądźcie mądrzy, nie poddawajcie się skrajnościom.

    OdpowiedzUsuń
  12. ...życie to zmiana- więc co dziwnego w tym, że wszystko się zmienia?..... #

    OdpowiedzUsuń
  13. ...i ten stan równowagi osiągniemy w niebie , gdzie się spotkamy i przy lampce dobrego wina "na żywo" będziemy dyskutować....
    ..czego sobie i Wam życzę z całego serca...
    do zobaczenia
    Grażyna
    ...a teraz pozostaje nam tylko pisanie..

    OdpowiedzUsuń
  14. ...być może mądrość to stan równowagi..... Być może tak to sobie ludzie nazwali....nazywać stagnację mądrością -też dobrze,jak dobrze być mądrym. Żeby jeszcze mądrość prowadziła do "nieba"......kto to wie?...Zabawa-też dobrze-jeśli nie ma nic innego! Kujmy różne pojęcia-dobrze -to też droga,tylko dokąd?...kot już dawno uciekł!.......#

    OdpowiedzUsuń
  15. ....i ja chyba też ucieknę za tym kotem, to jedyne wyjście aby nie zwariować , Jurek Ty nie masz żadnej litości...ani dla siebie ani dla innych
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  16. ....właśnie słucham piosenki ...niebo do wynajęcia z widokiem na raj,niebo do wynajęcia
    Fajne !!
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  17. ...Cokolwiek powiesz odnosi się to do siebie... mielenie ozorem to łatwa droga do hipokryzji....Poczucie straconego czasu sprzeciwia się zadowoleniu z siebie....#

    OdpowiedzUsuń
  18. ...Jureczku,jakolwiek byłoby to trudne do zrozumienia.....czas jest tylko złudzeniem (Einstein) tuż przed śmiercią
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  19. ..Czas jest złudzeniem z perspektywy stanu JESTEM (mamy zdolność taką, która pozwala to pojąć-zadziwiające!!)Ze stanu jestem ,czas,jest to jak najbardziej oczywisty fakt.Nie mieszajmy konkretów naszego bycia z rozumowym obrazem TEGO. Nie można "siedząc w gównie zachowywać się tak jak byś była w "niebie'".tak się tworzy "pojebstwo".....#

    OdpowiedzUsuń
  20. ...idę za twoim kotem.....
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  21. strasznie to wszystko skomplikowane, za bardzo. Ja też spieprzam jak kot.
    W przyszłym wcieleniu chciałbym się odrodzić jako kot.
    My, ludzie, uważamy, że mamy przewagę nad zwierzętami bo myślimy i mówimy. Ale co to myślenie i mówienie ma wspólnego z faktem, który się nazywa w naszym języku JEST?
    Kot (i dowolne inne zwierzę) nie mówi, nie myśli, a JEST. Wszystko inne, to całe zakichane mówienie i myślenie nie ma z tym nic wspólnego, więc po co nam to potrzebne?
    Mówiłem nieraz: wystarczy być. Jak kot czy inne bydlę. Czy musimy być od razu człowiekiem? A po co?!
    ps. Jurek, tak podkreślasz to bycie, to JEST, a może kot, którego mobbingowałeś i wypędziłeś, ma nad nami przewagę właśnie w byciu? Czy Ty temu kotu nie zazdrościsz, że on po prostu jest? i tyle, i nie ma innych problemów? A Ty musisz myśleć choćbyś nie chciał, i masz ciągle problemy, jak my wszyscy?

    OdpowiedzUsuń
  22. ...dzięki Marek, już myślałam, że ze mną coś nie tak !
    Kot i inne zwierzęta "mówią i myślą" tylko w innym języku ale można się go nauczyć.
    Myślę,że to co nas różni, to wyobrażanie sobie uczuć czy emocji w jakiejś sytuacji.
    Zwierzę przeżywa emocje w konkretnej sytuacji i nie wyobraża sobie "jak to będzie fajnie,gdy ..." albo "ojej, co to będzie gdy spotkam się z ..."
    Emocje są związane z konkretną sytuacja lub konkretnym bodźcem .
    Biedny kot stawał na Jurka drodze i uciekał ale WRACAŁ .....
    i znowu wróci, Jurek miałeś się od niego czegoś nauczyć !...jak wróci,tym razem nie przegap okazji ...;
    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  23. ...co się dzieje? Nie zazdroszczę nikomu!Swoją przypadłość intelektualną znoszę z pokorą.To co się dzieje nie traktuję jako problem!Niech tak będzie.Pojęcie problemu traktuję inaczej.Nie mam problemu-mam takie i takie doznania!Doświadczanie :(otoczenia,życia,siebie}jest patrzeniem.Pływam a nie uczę się z obrazków jak się pływa!To chyba różnica.Może czasami bolesna ale cóż!To co pozostaje (pamięć) to przeżycie doświadczenia.Jest to coś głębszego niż intelektualne dywagacje.A co -lepiej siedzieć "na brzegu" i patrzeć jak rzeka płynie,zapominając ,że żyjesz tu z określonymi cechami-i ni chu chu.....#

    OdpowiedzUsuń
  24. ,,Wykraczanie poza siebie -to jest to!!! stawanie z boku i patrzenie,no chyba że układ siatkowaty nie wytrzyma,nie określi,nie ujm..... świadomość- ha--,.......#

    OdpowiedzUsuń
  25. "Swoją przypadłość intelektualną znoszę z pokorą"
    ......ojojoj jak
    skromnie
    ..czasem warto posiedzieć na brzegu i popatrzeć .to jest też przeżycie
    Grażyna
    wrócił już ten biedny kot ?

    OdpowiedzUsuń
  26. ...kot...k....jego.....m.....Przyszedł,zjadł,mrałknął,zasnął...k...jego m........#

    OdpowiedzUsuń
  27. ...och Jureczku, jaki ten kot mądry, ucz się od niego,jeszcze nie wszystko stracone!!

    kot, kochana jego mordeczka...hm,chyba dobrze odczytałam ?

    Grażyna

    OdpowiedzUsuń
  28. tak, tak tak,......#

    OdpowiedzUsuń
  29. Jurek, ciągle się pojawia ten kot. I jestem coraz bardziej pewny dlaczego: on w poprzednim wcieleniu był Tobą. I teraz chce Ci przekazać jakieś ważne doświadczenia. Nie lekceważ kota, nie dręcz go! obserwuj go a najlepiej z nim pogadaj. Na pewno dowiesz się czegoś ważnego. ;-P

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.