wtorek, 23 marca 2010

Zamiana celów i środków, czyli ekologia

            Te uwagi nie powstałyby, gdybym niedawno nie odwiedził jednego z tych dużych hipermarketów z meblami, narzędziami i co tam jeszcze w nich jest. Wszedłem to obejrzeć, nie miałem nawet zamiaru nic kupować. Trafiłem na dział z żarówkami. To co mnie uderzyło to to, że nie było tam praktycznie żarówek - takich „normalnych”, o przeciętnej lub dużej mocy, takich, jakich używają przeciętni ludzie, aby oświetlić porządnie pokój, miejsce pracy, stół do jedzenia. Były tylko żarówki ekologiczne, z wielkimi informacjami: jakie są słabe, jak mało zużywają energii. Ekologiczne żarówki. Nie oświetlają, ale oszczędzają przyrodę. Że ktoś wymyślił żarówkę, żeby było jasno? Nieważne. Te żarówki to przykład ogólniejszego zjawiska: ktoś narzuca nam swoją koncepcję życia, zmuszając do rezygnacji z czegoś, czego ludzie dopracowali się własnym rozumem, pracą, wyobraźnią, po to żeby życie zrobić lepszym. W imię czego mamy rezygnować z życia tu i teraz? Konkretnie, dlaczego mam ślepnąć przy moim biurku, pod ciemną ekologiczną żarówką, bo innej nie mogę kupić? Dla jakich wartości? Dla przyszłości? Skąd wiemy jaka ta przyszłość będzie? Dla potomnych? Tym mniej wiemy jacy oni będą i czy w ogóle będą?
            Zaprzeczanie życiu tu i teraz w imię czegoś, co być może będzie jest absurdem, z którego wyśmiewali się filozofowie od starożytności. Możemy uprawiać ascezę i na przykład zagłodzić się na śmierć po to, aby nasz praprawnuczek mógł sobie kupić większy samochód (może już z napędem atomowym lub coś podobnego?). Będzie tym samochodem rozjeżdżał żabki i traszki na przyszłych autostradach (a może ich nie będzie, ekolodzy nie dopuszczą do budowy?). Będzie się śmiał z tego, jakim prymitywem był jego prapradziadek - jeśli go to cokolwiek będzie obchodziło. A jeśli znacznie wcześniej przywali w nas jakaś zbłąkana planetoida i nasza piękna planeta nieco się rozleci? Po co nasze poświęcenie, nasza miłość „natury”, która stawia ją ponad nami?
            Przerażający jest sentymentalizm ekologii… Ewolucja Ziemi to miliardy lat hekatomby, w której życie ginęło w skali kosmicznej i nie było komu nad tym biadać. Ginęły miliardy żywych istot, miliony odmian, rodzajów, gatunków. Narodziny, cierpienie, śmierć. Kosmiczna rzeźnia…  Aż wyewoluował szczytowy gatunek żywy: homo ecologicus, którego pierwszą troską jest to, jak odmówić przyjemnego życia gatunkowi homo sapiens w imię ocalenia różnych zwierzątek, roślinek i malowniczych zakątków, które wkrótce zginą jak zginęło wszystko przed nimi. W imię, no właśnie, czego jeszcze? Ekolodzy wiedzą lepiej…
            Biblia nie jest księgą, którą specjalnie cenię, jednak biblijny nakaz „czyńcie sobie ziemię poddaną”  przekonuje mnie znacznie bardziej niż ekologiczne emocjonalne spazmy… Te spazmy są niestety skuteczne jeśli chodzi o zatruwanie nam życia tu i teraz.
            Zastanawia mnie logika tak zwanej głębokiej ekologii. Raczej brak głębszej logiki. Ekolodzy to duże dzieci, którym przyśniło się, że są odpowiedzialni za cały świat. Potrafią przewidzieć jaki on będzie – znają przyszłość. Znają też jedynie słuszny system wartości, w którym to co nieludzkie – nawet martwa, nieświadoma przyroda, jest ponad ludźmi. Ludzie to tylko nędzne narzędzia, które można zużywać dla dobra Natury. Stracisz wzrok czytając przy ekologicznej żarówce? Nieważne, dzięki temu muszka owocówka na Madagaskarze pożyje sobie dzień dłużej. Nawet najbardziej mroczna średniowieczna teologia nie była tak wroga człowiekowi, jak to. Ekologia to w istocie odmowa refleksji nad elementarnymi wartościami. Oderwanie od życia. Romantyczny obłęd.
            Ważne jest to że, jak zwykle zresztą, robi się z nas idiotów używając tym razem manipulacji mentalnych, emocjonalnych. W końcu, naprawdę nie chodzi mi o te żarówki. Ludzie sobie z tym poradzą, jak zwykle. Zamiast jednej kupią trzy i oświetlą nimi to, co trzeba. Większe będzie marnotrawstwo materiałów, więcej wysiłku i kłopotów dla nas, w efekcie – bardziej zniszczymy środowisko. Potrafimy sobie radzić z absurdem: dlatego górujemy nad „przyrodą”. Ale Natura zostanie ocalona. Nie ta naturalna, faktyczna natura, która zginie prędzej czy później jak my wszyscy. Wygra „natura” jako idea w głowach ekologów, jako bóg w którego wierzą, albo jakiś ersatz boga…
            Ważne jest co się dzieje na świecie: funkcjonują w najlepsze nowoczesne narzędzia mentalnego przymusu, terroru: poprawność polityczna i ekologia: żelazna logika (czyli paranoja) i przeciwna nam, antyludzka etyka. „Przemoc symboliczna”. Połączenie gorsze niż zaraza. Przyroda więcej warta niż ludzie, przysłowiowe już żabki, traszki i motylki więcej warte niż życie dzieci. A przeciętny człowiek boi się powiedzieć, że coś tu nie gra, że to jakiś idiotyzm. Nie wierzycie? Ciekawe jakie będą komentarze do tego tekstu: przewiduję: ekolodzy wdepczą mnie w ziemię. Za takie poglądy u ekologów można by spłonąć na stosie. Jedno nas tylko ratuje: stosy są nieekologiczne. To może jakaś inna kara, co?
            Wiecie co ekolodzy? Idźcie na swoje drzewa! A nam oddajcie porządne żarówki. Może one nas oświecą na tyle, że zrozumiemy, o co naprawdę wam chodzi. Może wy też zrozumiecie?

ps. Co do kary: jaka kara byłaby ekologiczna? Proszę o sugestie. Liczę na ekologów.

            ***

5 komentarzy:

  1. ekologiczna kara to brak kary - absolutna oszczędność materiałów. ekologicznym trudem (bo tu przecież o wszystko trzeba walczyć, przepraszam, nie o wszystko - o przyrodę) natomiast byłby Szymon Słupnik w wersji Grochowiaka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Próbuję sobie przypomnieć Szymona Słupnika w wersji Grochowiaka: kiedyś czytałem, to był dobry poeta (Grochowiak, o Szymonie nie wiem), ale już mało pamiętam... Ale Słupnik zawsze był moją ulubioną postacią.Facet miał fantazję, tak jak i inni słupnicy. Czy on był ekologiem?

    OdpowiedzUsuń
  3. w wersji Grochowiaka nie ma lub jest niewiele nabożności względem tej ascezy. a czy był ekologiem... biorąc pod uwagę jego konserwatywność - wątpliwe (Rospuda - z krzyżami na "miłośników przyrody", podobno). jednak, nie mnie oceniać, marny ze mnie ekolog, a podobno swój swojego pozna

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam
    To, że żarówka ma mniejszy pobór prądu nie znaczy, że słabiej świeci. Ja bym ich nie traktował jako przykład zmuszania do rezygnacji z czegoś, lecz jako próbę optymalizacji czegoś co ktoś kiedyś wymyślił. Jest to na pewno jakiś kierunek postępu. Czy dobry?
    Na pewno nie mogę zgodzić się ze wszystkimi postulatami ekologów. Przykładowo próby walki z globalnym ociepleniem za pomocą redukcji emisji CO2 są jakąś totalną pomyłką. Natomiast starania dążące do zwiększenia korzyści ze spalenia 1 tony paliwa (którego wydobycie kosztuje i które kiedyś się skończy) są już bardziej sensowne.
    Odnośnie stawiania natury nad ludźmi, jest to taka ekologiczna skrajność. A skrajności nigdy nie są dobre. Dobry natomiast jest złoty środek, który trzeba znaleźć pomiędzy życiem tu i teraz a troską o komfort życia w przyszłości. Myślę że jest on reprezentowany przez twór zwany zrównoważonym rozwojem ( polecam zapoznać się w ramach kary :) ). Chciałbym jeszcze zauważyć, że fakt iż nie znamy przyszłości nie zwalnia nas z obowiązku troski o przyszłość. Oczywiście wszystko to ma sens przy założeniu że przez najbliższych kilkaset lat nie stanie nam na drodze żadne wielkie ciało niebieskie :). A nawet jeśli, to puszczenie całej planety z dymem wcześniej i tak nie jest chyba najlepszym wyjściem.
    Zgadzam się jednak całkowicie z tym, że próbuje się z ludzi robić idiotów. Dowodem na to może być stopień rozpropagowania informacji na temat globalnego ocieplenia. Chyba każdy człowiek na świecie wie jakie to dla nas groźne. Bzdura! Nie mamy na to prawie wpływu, ale jest to dobry sposób na wyciągnięcie pieniędzy. Chyba jedynym sposobem obrony przed tego typu manipulacjami jest wiedzieć więcej niż "oni".

    Pozdrawiam
    K.

    P.S. Nie, nie jestem ekologiem, chociaż mam trochę wspólnego z tematem :).

    OdpowiedzUsuń
  5. Dziękuję za mądry, wyważony i twórczy komentarz. Spodziewałem się naprawdę że będę ostrzej potraktowany ;). Sam nie jestem ekologiem, ale nie jestem też cynikiem albo psychopatą który nawołuje do zniszczenia naszej planety. Idzie mi o to, żeby o jej przyszłość troszczyć się mądrze, głęboko, bez histerii, bez manipulowania ludźmi przy pomocy pięknych idei - dla kasy. Koncepcja zrównoważonego rozwoju jest mi bardzo bliska, tak samo jak idea "simple living" i podobne ruchy, które, jak myślę, będziemy musieli wkrótce zaakceptować jako sposób życia. Dzięki.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.