piątek, 5 marca 2010

Otwarci? Zamknięci?

             Kiedyś otworzyłem, a niedawno zamknąłem moją małą ankietę, dotyczącą pytania:
„Jacy jesteśmy my, Polacy, w głoszeniu swoich poglądów i opinii?”
            Było pięć alternatywnych odpowiedzi. Liczba osób które odpowiedziały na ankietę jest, prawdę mówiąc, minimalna bo liczy 18, ale wyniki ciekawe, choć mało pochlebne. Oto ich układ:
­   wybitnie odważni, bezkompromisowi - 0
­   otwarci i szczerzy - 0
­   różni, nie mamy wyraźnej skłonności - 4
­   ostrożni, trudno nam mówić co myślimy - 8
­   tchórzliwi, bojaźliwi, zamknięci w sobie - 6

            Wyniki – ze statystycznego punktu widzenia oczywiście mało wiarygodne, minimalna grupka odpowiadających, a to co oceniamy - bardzo subiektywne. Bo co to znaczy bezkompromisowość w głoszeniu opinii, albo zamknięcie i tchórzliwość, co to znaczy że ludzie są „otwarci” jakie to ma to ma znaczenie i czy w ogóle ma? (ciekawe, w końcu sam to wymyśliłem, a niech to).  Może otwartość to narcyzm i egoizm? Co kogo obchodzi nasza otwartość? Może lepiej nie być otwartym, bo ktoś się otwiera, maksymalnie, otwiera się na oścież jak brama w przeciągu, a w środku, za bramą… nic. Pustka… Człowiek „zamknięty” to człowiek tajemniczy. Intryguje nas. Co on w sobie zamyka? Co w nim jest? W ten sposób stosuje strategię życia dającą mu pewne korzyści, interesuje ludzi. Jeśli czegoś nie wiemy o kimś, ten ktoś jest bardziej atrakcyjny, wywołuje niepewność, napięcie. Jeśli jest otwarty, wiemy o nim wszystko. A to wszystko to często – nic. Nic w nim nie ma. „Zamknięcie” to taka strategia życiowa: lepiej, żeby ludzie nie wiedzieli o mnie wszystkiego. Całkiem rozsądnie.
            A czy odwaga i bezkompromisowość w głoszeniu swoich poglądów zawsze jest cnotą? Albo czy jest rozsądna? W niektórych miejscach i czasach można za taką odwagę drogo zapłacić, więc czy możemy jej wymagać od innych? Jako naród mamy tu swoje doświadczenia. Zresztą, nawet bezkompromisowość „prywatna”, w wypowiadaniu poglądów na czyjś temat też nie jest taka miła. A jak nam ktoś wygarnie baaardzo odważnie parę rzeczy o nas, których wolelibyśmy nie słyszeć? Tacy odważni nieczęsto są lubiani. Czyli – jako strategia życiowa, też wątpliwe?
            W odpowiedziach na ankietę – zakładam optymistycznie że ona jednak mówi coś ważnego - widać raczej nasze tradycyjne kompleksy, rozczarowania sobą i niezbyt dobrą samoocenę. Czyli: raczej ostrożni, zamknięci, bojaźliwi. Może jak zwykle narzekamy, zrzędzimy? Mamy taki schemat widzenia, wzór? Ale też zachowania typu otwartość - zamkniętość to właśnie sprawa kultury, jej wzorów. Poddajemy się wzorom i w pojedynkę nic na to nie poradzimy. Oceniając nasze zachowania diagnozujemy naszą kulturę, formę, która nas stworzyła, w której zostaliśmy „odlani”.  
            Ważna wydaje mi się w tych zachowaniach „otwarte – zamknięte” inna rzecz. Otwartość własnych poglądów i postaw to bez przesady podstawa cywilizacji, kultury, demokracji. Możemy doskonalić świat społeczny pod jednym warunkiem: że interesy różnych ludzi żyjących w tym świecie są wypowiadane, głoszone, że je słychać. Nie szkodzi, że są sprzeczne, zawsze takie będą. Jeśli będziemy milczeć, kiedy pytają nas o sprawy ważne, o nasze podstawowe interesy a my milczymy, obojętnie dlaczego – nie miejmy pretensji. Milczymy – nie istniejemy. Tak to wygląda z punktu widzenia politycznego, społecznego i kulturowego.
            Ci, którzy nie mają głosu – w świecie społecznym nie istnieją. Dlatego nie są ważne psychologiczne dywagacje dlaczego jesteśmy otwarci lub zamknięci, skąd nam się to wzięło i jakie mamy z tym problemy. Otwartość to fakt społeczny, a nie psychologiczny i to jest ważne. Otwartość jest przecież relacją wobec ludzi. Nie możemy być otwarci, kiedy jesteśmy sami. Z wyższego punktu widzenia minimum otwartości to warunek naszego istnienia w świecie ludzi. Istnieć to mówić.
            Wobec tego: bądźmy sobą. Nie bójmy się. Róbmy swoje. Takie proste. I tak trudno to zrobić. Mój wniosek: róbmy dokładnie odwrotnie niż pokazuje moja ankietka. Odezwij się do cholery. Wykrztuś z siebie to, co jest dla ciebie ważne! Daj głos!

            ***

1 komentarz:

  1. Damian Grabowski9 kwietnia 2010 21:12

    Dodałbym jeszcze kilka słów o psychologii otwartości.
    Otwartość występuje w psychologii w dwóch znaczeniach. Szerokim i wąskim. Szeroko pojęta obejmuje takie zjawiska jak wylewność, emocjonalność, oraz otwartość w wąskim znaczeniu. Ta ostatnia w ramach ujęcia psychodynamicznego oraz humanistycznego związana jest z uświadomieniem sobie szerokich obszarów własnej osobowości, czyli zredukowaniem własnej nieświadomości indywidualnej i zbiorowej (zbiorowej? czy to możliwe? - tutaj Jung nie był pewny). Jeśli dany obszar naszych zachowań jest przez nas nieakceptowany, a zatem nieświadomy, może być projektowany na innych. Wtedy wracając do otwartości, możemy być wylewni i emocjonalni, ale nie otwarci w wąskim znaczeniu. Dla przykładu jeśli nie akceptuje w sobie zazdrości, mogę powiedzieć: Pan X doszedł do stanowiska wykorzystując nieetyczne środki. Mogę o tym mówić głośno, ale jest to wtedy emocjonalność, wylewność i nieświadoma szczerość. Otwartość w znaczeniu wąskim - szczera świadomość - to wypowiedź: zazdroszczę Panu X, też chciałbym zajmować to stanowisko.
    Myślę, że warunkiem tej ostatniej otwartości jest wylewność i emocjonalność. Zresztą była to droga wielu osób, które korzystały z psychoterapii. Zatem osoba zamknięta w sobie z trudem może osiągnąć stan otwartości w znaczeniu wąskim, czyli w ścisłym znaczeniu tego słowa przyjmowanym na gruncie psychologii akademickiej i psychoterapii.
    Myślę też, że humor Monty Pythona to nieustanne przechodzenie od emocjonalności (także pewnej złośliwości) do świadomości.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.