sobota, 15 sierpnia 2015

Przepraszamy...

Wszystko ma początek, środek i koniec. WSZYSTKO.

piątek, 21 marca 2014

Wystarczy


            Założyłem ten blog cztery i pół roku temu. Traktowałem go jako umysłową przygodę i rzeczywiście był taką przygodą: skłonił mnie do myślenia o wielu problemach, do przemyślenia cudzych opinii, brania ich pod uwagę, dyskusji – choćby tylko wirtualnych…
            Paradoks tego bloga polega na tym, że, jak widać z moich ostatnich postów, myślenie w pewnym momencie staje się samodestruktywne. Pożera samo siebie, sprowadza się do absurdu. Nie tyle należy myśleć, ile żyć i działać. Po prostu. Myślenie oderwane od życia może się stać patologią. A tego chciałbym uniknąć. Używając pojęć, które sam wcześniej zastosowałem: używajmy języka świata, nie języka ust. Róbmy coś – najlepiej coś dobrego. Co to jest? Pytajmy siebie. I róbmy to. Czyli:  róbmy coś dobrego, jeśli możemy. Jeśli nie możemy – przynajmniej się starajmy. Albo powstrzymajmy się przed robieniem czegoś złego.
Nic lepszego już nie wymyślę.
            *
            Kiedyś napisałem tu: Żeby coś robić, nie musimy kłamać. Teraz ujmę to trochę inaczej: żeby być dobrym, nie musimy kłamać. To skrót myślowy, który oznacza: żeby być dobrym, nie musimy udawać, że wiemy więcej niż wiemy. W ogóle nie musimy udawać, że wiemy, nie musimy teoretyzować, być filozofami, psychologami, uczonymi, doktorami i profesorami, kapłanami, guru i co tam jeszcze kto chce. Nie musimy pisać artykułów i książek. Blogów też nie. Myśl teoretyczna, oderwana od życia w pewnej chwili się zapada, pokazuje jak jest bezsilna. Jak mówił poeta: słowa rozpadają się w ustach jak spróchniałe grzyby. Życie domaga się nie słów, lecz działania.
            *
            W każdej dziedzinie życia nadchodzi moment w którym trzeba powiedzieć: dosyć. Wystarczy. Koniec. Moje myślenie pożarło już siebie samo. Kto jeszcze nie dotarł do tego etapu, niech myśli dalej, zachęcam, oczywiście.
        *
            Dziękuję wszystkim za pisane rozmowy tu prowadzone, nieraz może dziwne ale inspirujące. Kto chce, niech pisze dalej. Pisanie (właściwie czegokolwiek) to niekończąca się opowieść, nawet jeśli porusza się po zamkniętym kole i opowiada wciąż to samo… Chociaż – można na to spojrzeć inaczej. Na obrazku powyżej jest słynny wąż Uroboros, który rzekomo połyka sam siebie zaczynając od ogona.  Moim zdaniem, on nie połyka siebie, ale wypluwa. Zaczyna od głowy, a później (ta głowa?) wypluwa resztę – całego węża. Może każdy z nas jest Uroborosem? Ten wąż to nasze mówienie i pisanie. Trzeba tylko odpowiedzieć na pytanie: połykamy siebie, czy wypluwamy? A może rzygamy sobą? No tak, od życia często robi się niedobrze. Czym jest pisanie (myślenie, mówienie)? Jak sobie odpowiemy, możemy pisać dalej: będziemy wiedzieli, co właściwie robimy. To i tak dużo.
                ***

czwartek, 13 marca 2014

@MYŚL DNIA.   Czy żeby iść w jakimś kierunku, musimy rozumieć słowo „kierunek”? Czy rozumienie słowa „kierunek” wskazuje nam, w którym kierunku iść?
Czy rozumienie słowa "rozumieć" wystarczy, aby rozumieć cokolwiek?
Czy rozumienie czegokolwiek wskazuje nam cokolwiek?
            *

czwartek, 6 marca 2014

Samobójstwo myślenia


Myśl w własne wątpia zapuściła szpony
I gryzie siebie w swej własnej otchłani
S.I.Witkiewicz

            Sztuką  -  i oszczędnością czasu  -  byłoby przestać myśleć o tym, o czym myśleć się nie da. A o czym nie da się myśleć? Skąd wiemy, że się nie da? Najpierw musimy próbować, żeby się przekonać. Myślimy metodą prób i błędów.
Lao-tsy pisał: „Wielka myśl nie może być pomyślana.”  Co to za wielka myśl? Może ta, którą wciąż chcemy pomyśleć, jakaś myśl ostateczna, „wielka konkluzja”? Jakaś myśl, która zawsze jest przed nami i którą wciąż próbujemy pomyśleć. I której może nigdy nie pomyślimy.
            *
            Męczymy się myśląc i rozwiązując problemy, a na końcu dochodzimy do wniosku, że wysiłek był bezsensowny, nic nie wart bo nie doprowadził do niczego. Pytanie ważne z życiowego punktu widzenia to: czy jest to stan tymczasowy, chwilowy i jeśli się postaramy bardziej, to dojdziemy do oczekiwanego końca, do wspaniałej i ostatecznej „wielkiej myśli”? Czy może jest to stan trwały, nieusuwalny? Według znanego dowcipu myślenie to wspinanie się po drabinie po to, żeby po wejściu na szczyt stwierdzić, że przystawiliśmy drabinę do niewłaściwej ściany. W pewnym momencie życia nabieramy podejrzenia, że każda ściana jest niewłaściwa. A może to drabina jest zła? Może trzeba się wspinać inaczej, używając innego narzędzia?
 Jakiego? Jakie jest inne wyjście, kiedy stoimy wobec niepojętego świata?
            *
            Barierą naszego myślenia jest złożoność, a ściślej „nadzłożoność”. O co tu chodzi? Żeby pominąć akademickie zawiłości, powiem to tak: nadzłożony jest poznawany system, który jest równie albo bardziej złożony niż system poznający. Nasz umysł może poznać – myśleć o - rzeczach złożonych, ale mniej złożonych niż on sam. Wewnątrz umysłu może powstać model czegoś mniej złożonego, prostszego, co umysł może „pojąć” – czyli zawrzeć, pomieścić. Słowo „pojąć” jest tu odpowiednie, ponieważ pojąć to chwycić, zamknąć w sobie. To, co tak samo albo bardziej złożone niż umysł staje się niepojęte, „nie mieści się w głowie”, nie możemy tego „ogarnąć”. Dobry model to rosyjskie lalki-matrioszki, wkładane jedna w drugą. Mniejszą można zamknąć w większej, można ją „pojąć”, ale nie odwrotnie. Większa jest dla mniejszej nadzłożona, zbyt duża, w mniejszej się nie zmieści.
            Ludzie lubią jednak myśleć o rzeczach nadzłożonych. Te prostsze są mało ciekawe, zbyt łatwe. Może po prostu nie mamy innego wyjścia: większość obiektów w świecie jest dla naszych umysłów nadzłożona. Cały świat w ogóle. Inni ludzie. My sami dla siebie też: nasz umysł nie może pojąć sam siebie. Jesteśmy dla siebie zagadką. Tym bardziej wciąż próbujemy ją rozwiązać, stan niepojętości siebie i świata, bezradności poznawczej, jest dla ludzi nie do zniesienia.
            O rzeczach nadzłożonych można myśleć i mówić, ale nie można nic sensownego powiedzieć. Myślenie o rzeczach nadzłożonych jest nieskończone, niekonkluzywne, zawsze tymczasowe i częściowe, jest odbijaniem się od szyby za którą jest świat. Nie wierzymy w to i ciągle próbujemy. Nie możemy uwierzyć w tę szybę oddzielającą nas od świata, w jej twardość i odporność na nasze poznanie. 
            *
            Jesteśmy jak nasi przodkowie sprzed tysięcy lat, żyjący nad brzegiem ogromnego oceanu. Nie wiemy, czym jest ocean, czy ma granice i gdzie one są? Siedząc na brzegu nabieramy dłonią wodę i wylewamy ją na piasek. Woda, zanim wsiąknie i wyschnie, tworzy przeróżne wzory, które oglądamy i interpretujemy, myśląc że w ten sposób dowiadujemy się czegoś o oceanie. Te plamy mogą być ciekawe, ale związek między nimi  a oceanem jest nieznany, może żaden. Myślenie nie dociera do oceanu, ani tego co jest za nim. Nie odkrywa nam „prawdy” ani „wielkiej myśli”.
            Być może to wylewanie wody na piasek ma jedną funkcję: zwilża piasek tak, że możemy z niego budować różne konstrukcje, formy, kształty. To wersja optymistyczna: myślenie jako pomoc w praktycznym działaniu, w projektowaniu i zmienianiu świata. W wersji pesymistycznej myślenie to bezproduktywne przelewanie z pustego w próżne, zwykłe „lanie wody”.
            Jesteśmy misiami o bardzo małym rozumku, musimy być bardziej pokorni i pogodzić się z tym. Dojrzałość to, między innymi, akceptacja własnej małości.  W tym przypadku małości i bezradności poznawczej. Pociechą jest to, że życie nie musi składać się z samego myślenia, nie ubóstwiajmy myślenia. Możemy zająć się jeszcze paroma innymi sprawami. Gdybyśmy wiedzieli czego nie wiemy, to wiedzielibyśmy, że nic nie wiemy. A myślenie i tak nic by nie pomogło. Myślenie jest bezsilne wobec świata jako całości. Za duży kawałek. Możemy go ugryźć, ale nie możemy połknąć.
            *
            Myśl jest czymś jak ogień, spalający problemy i pytania – zostaje tylko popiół. Podobnie jest z czytaniem: mamy jakąś trudną książkę i oczekiwanie, że jest w niej zawarte coś niezwykłego, jakieś bezcenne olśnienie. Czytamy, wysilamy mózg: po przeczytaniu okazuje się, że to nic ciekawego ani ważnego. Odkładamy książkę i nigdy do niej nie wracamy. Makulatura. Popiół. Coś, co nie zmienia ani naszego życia, ani świata. Myśl – słowo – które nie staje się ciałem. Jedynym możliwym, trwalszym efektem myślenia są wytwory materialne, projekty, technika, rzeczy.
            Myśląc, dochodzę do wniosku, że „wielkiej myśli” nie ma. A jeśli nawet jest, nie warto jej całe życie szukać. Może się okazać, że ta myśli mówi, że myślenie nie ma wielkiej wartości. Że liczy się działanie. Że myślenie to jedna z form bezsilności. Nieudana próba samowypełnienia się pustki. Myślenie jest jak drapanie się po łysej głowie z nadzieją, że wyrosną na niej włosy. Podobno to czasami działa, niestety nie sprawdziłem; nie jestem łysy. Tym bardziej nie powinienem się zajmować myśleniem. Niech łysi myślą. Może im co wyrośnie. Bądźmy optymistami. Według innej koncepcji myślenie jest jak trądzik młodzieńczy, mija z wiekiem.
      Tak nicość dyszy
      Sama własną pustką
      I każde coś gnębi w czasie, który stanął
            Byłoby śmieszne, gdybym po napisaniu tego wyciągał jakieś wnioski. Wnioski należą do dziedziny myślenia, a ja zamierzam tę dziedzinę opuścić. Człowiek, który naprawdę myśli, nie jest w stanie traktować swojego myślenia poważnie. Po co gnębić samego siebie? Chciałbym jeszcze chwilę pożyć, wesoło i bezmyślnie. Jak mówię, w życiu są jeszcze inne przyjemności niż myślenie.
            *
      Hop! Szklankę piwa!

            ***

sobota, 1 marca 2014

@MYŚL DNIA.   Może najtrudniejsze zadanie ludzkie to poradzić sobie z własnym istnieniem. Wszyscy się tym trudzimy, udaje się nielicznym. I właściwie, to niewiadomo którym. Może tym, którzy zajmują się odzieraniem istnienia z mitów, którymi obrosło? Ale czym byłoby to istnienie, odarte z mitów? Może nasze istnienie to nicość, ubrana w bajki, którymi próbujemy ją przykryć i zamaskować? I jak w bajce, zawsze okazuje się, że król jest nagi?
            *

poniedziałek, 24 lutego 2014

@MYŚL DNIA.   Trudno myśleć tylko o abstrakcjach. Przez okna tej pracowni wdziera się realny świat i jego problemy. Myślę o tym, co działo się na Ukrainie, w Kijowie: tuż za oknem.
Pojawia się pytanie proste, zasadnicze, które zawsze musimy zadawać: jak urządzić świat, aby takie rzeczy nie mogły się zdarzać?
            *

sobota, 22 lutego 2014

@MYŚL DNIA.   Narzekamy, że w świecie brak wolności, że jesteśmy zniewoleni, itp. Nie jest to całkiem słuszne. Istnieje wolność, która jest dla nas zagwarantowana i nikt nam jej nie odbiera. Jest to wolność bycia idiotą na swój własny sposób.
           *