Nie ukrywam że, tak jak Ciorana, fascynuje mnie
chaos. Mam do niego słabość. Może nie sam chaos, ale bardziej pojęcie, idea chaosu? Nie jestem pewny. Już pisałem, że być może chaos jest największym wyzwaniem dla ludzkiego umysłu. Być może ścianą, od której ten umysł się odbija.
Chaos jednak byłby pojęciem bezsensownym bez jego brata-bliźniaka, jednojajowego: porządku. Nie ma jednego bez drugiego. Ideę chaosu mamy tylko dlatego, że mamy ideę porządku. I odwrotnie. Porządek wydaje się intuicyjnie prosty. Umiemy go rozpoznawać. Porządek rozpoznajemy „na pierwszy rzut oka” ale nie potrafimy powiedzieć, czym jest. Czy to nie ciekawe? Nie umiemy ująć, złapać zjawiska porządku przy pomocy innego porządku: a to jak mi się wydaje, jest istotą myślenia.
Jeśli przychodzi do definiowania, analizy, jest jeszcze gorzej. Możemy dziś poczytać z kilkadziesiąt książek na temat chaosu, złożoności, porządku. Naprawdę przejrzałem sporo definicji „porządku”, w pracach filozoficznych, encyklopediach, słownikach. I – rozczarowanie. Tam nie ma żadnych wyjaśnień. Jakieś synonimy, objaśnienia drugo- i trzeciorzędnych znaczeń słowa, na przykład „porządek to kolejność w jakiej coś jest ułożone”, albo „porządek to dyscyplina”, itp. To trochę mało. Czuję niedosyt, bo czuję też, że omawiane słowo jest nazwą czegoś o ogromnej wadze, z czym należy się zmagać. Najprostsze rzeczy są najtrudniejsze do zrozumienia.
Jak rozumieć porządek? Wzór który się powtarza, schemat, układ? Co to właściwie znaczy? Myślę, że w idei porządku są dwa ważne składniki. Jeden to wzór, drugi to powtarzanie. Wzór to jakiś układ. Jaki? Taki, który możemy zapamiętać. Jeśli nawet jest gdzieś wzór, ale tak skomplikowany że go nie pamiętamy, to nie jest porządek, w każdym razie nie porządek dla nas. Nie mam innego wyjaśnienia. Drugi składnik porządku to powtarzalność. Lepsze określenie to regularność. Sugeruje ono regułę, zasadę. Coś się powtarza według pewnej zasady, na przykład drzewa w tych samych, równych odstępach. Jak się zastanowić, to regularność przechodzi we wzór: wzór to powtarzanie tego samego ileś razy.
Czyli, porządek to możliwy do rozpoznania przez nas wzór, który się powtarza. Ważne jest sformułowanie „przez nas”. Czyli przez nasze umysły, które są jakie są, może i niezłe ale dość ograniczone, stworzone do pewnych tylko funkcji i działań. A efekt? Pewne porządki rozpoznajemy łatwo, innych wcale. Może być tak, że obok nas, ba, w nas istnieją porządki niewyobrażalnie wysokiego poziomu, a my ich nie możemy pojąć ani doświadczyć. Tak, jak nie czujemy miliardów fal i pól elektromagnetycznych, nie mamy do tego odpowiedniego „zmysłu”. Rozpoznajemy tylko niektóre porządki, może wcale nie te najważniejsze, dlatego żyjemy w takim a nie innym świecie. Naszym świecie. Obok, albo wewnątrz niego mogą istnieć inne światy. Niedostępne. Przez jeden prosty kabel metalowy można przesyłać na przykład dziesiątki kanałów telewizyjnych, na różnych częstotliwościach. Nasz świat to tylko jedna częstotliwość. A inne kanały? Czyli, świat według UPC? Może kiedyś będziemy kupować określoną rzeczywistość na abonament, na przykład 120 kanałów rzeczywistości w pakiecie, do tego 40 kanałów urojeniowych gratis.
Istotą naszej postawy wobec życia jest tworzenie lub szukanie porządku. Człowiek, albo jego umysł to maszyna do tworzenia lub rozpoznawania porządku. Ta maszyna ma określoną sprawność (jak wyżej), określone funkcje. Tworzy albo rozpoznaje tylko pewien zakres lub typ porządku. Ma swoje ograniczone możliwości i ogromny obszar niemożliwości. Szybowiec może latać w atmosferze, ale nie dolecimy nim na Księżyc. Nasze umysły to szybowce.
Ważny jest wniosek z tej sytuacji: nie uporządkujemy świata, tylko jego mały fragment, tylko mały własny ogródek. Więc nigdy nie uporządkujemy chaosu? Nie – ani teoretycznie - jest zbyt
złożony, ani praktycznie – jest zbyt duży. Prawdopodobnie nie uporządkujemy też przeszłości. Jest zbyt dawna i nie możemy do niej powrócić. Jakie są konsekwencje? Przestaniemy szukać porządku? Nie wierzę. Oszalejemy? Może już wszyscy jesteśmy szaleni, to tylko kwestia definicji. Albo? Co robi nasz umysł, skonfrontowany z porządkiem, którego nie może odwzorować, odtworzyć, wykryć? W jakiś sposób się męczy, szuka, wali głową w ścianę.
I znowu paradoks. Pragniemy porządku, prostoty, przejrzystości. Jeśli mamy nadmiar tego porządku, czujemy się źle, ten nadmiar nas dusi, więzi, chcemy chaosu, odrobinę chaosu! Precz z władzą, niech żyje anarchia, rewolucja. Równość, wolność, braterstwo. Make love not war, itp. Albo gilotyna, nie ma żartów. Jak tu dogodzić takim istotom. Jaki porządek dałby nam szczęście? O ile szczęście to rodzaj porządku – ale może tak, skoro obu szukamy z tą samą zaciekłością. Szukamy jakiejś równowagi, proporcji, harmonii, czegoś o czym nauczał Pitagoras?
Nie mam nadziei, że uda mi się stworzyć jakąś „koncepcję” porządku, tak samo jak chaosu. Za wysokie progi. Właśnie to, o czym mówię wyżej: nie ta skala. Ale dlatego i jeden i drugi tak pociągają. To jest niezwykłe, że w jakimś momencie trafiamy na pewien przedmiot myślenia, wobec którego jesteśmy, jak wcześniej czy później musimy uznać – bezradni. Inna rzecz, czy do wszystkiego musimy mieć „koncepcje”?
Turlam sobie różne pojęcia tak jak inni grają w kręgle. Czasem w coś się trafi, częściej nie. Ktoś lubi kręgle albo tenis, ktoś turla i odbija słowa i pojęcia. Czy ten od kręgli musi się tłumaczyć dlaczego w nie gra? Daje mu to przyjemność. Turlanie pojęć daje przyjemność kiedy uda nam się ułożyć jakiś porządek. I nie tłumaczmy dlaczego. Bo dobra odpowiedź nie jest potrzebna. Zresztą jeszcze jej nie wyturlaliśmy.
Dobre jest to, że do problemów takich jak chaos, porządek i inne jeszcze, możemy wracać jak do ulubionej zabawy, sportu. Tworzenie małych i dużych porządków jako sport? Czemu nie? Tylko zagadki nierozwiązane są zagadkami. Pytaniem jest tylko to pytanie, na które nie umiemy odpowiedzieć.
***