sobota, 21 sierpnia 2010

Nowe drzwi

            Zastanawiałem się, czy nie wymienić jednych drzwi w moim mieszkaniu. Poszedłem niedawno do salonu, o którym wiedziałem że zajmuje się głównie sprzedażą drzwi i tego wszystkiego co tam jest z nimi związane.
            Salon nosił krótką, adekwatną nazwę: The Doors.     W środku było pusto. Zacząłem niezdecydowanie oglądać dziesiątki różnych drzwi ustawionych na stojakach. Ich ilość i wymyślne powierzchnie mnie oszołomiły. Z zaplecza wyszedł facet, na oko gdzieś sześćdziesiąt parę lat, dość zniszczony, siwy, z długimi niechlujnymi włosami związanymi w kucyk. Podszedł do mnie i powiedział:  Dzień dobry. Jestem właścicielem. Nazywam się Morrison. Jim Morrison. Może panu w czymś pomóc?
Coś tam bąknąłem, że oglądam, chciałem się zorientować, itp. Poczułem się jakoś dziwnie, dość szybko wyszedłem.
            Morrison? Dziwne nazwisko. Coś kiedyś słyszałem. To chyba było dawno. I to chyba były cholernie inne czasy.

            ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.