piątek, 17 lutego 2012

Jaświat


            Kiedy jesteśmy na zewnątrz, w świecie, jesteśmy wewnątrz siebie. Kiedy chcemy wejść do wnętrza siebie, wychodzimy na zewnątrz. Wewnątrz i zewnątrz to dwa niebezpieczne pojęcia. Ciągle są zamieniane. Złudne.
            *
            Jesteśmy wytrenowani w stosowaniu schematu poznawczego, opartego na opozycji „ja – świat”. Ja – tu wewnątrz, „we mnie”, świat – tam, na zewnątrz. Ten schemat, jak wszystkie znane schematy, jest oczywisty. Nie znaczy to, że jedyny lub zgodny z rzeczywistością.
            Możemy przyjąć inny schemat oparty na parze: „świadomość - nieświadomość”. Świadomość to to, co jest, co mamy przed swoim nosem, ale jednocześnie to, co nazywamy „ja”. To jest jedność, a nie opozycja  „wewnętrzne – zewnętrzne”.  W świadomości istnieje „ja jako świat”. To jakiś „światoja”, „jaświat”, obszar świadomości, jasności, której podział na ja i nie ja jest zmyślony, sztuczny, pochodzący z przyzwyczajenia, kulturowo skonstruowany. Ta „zewnętrzność” jest właśnie naszym wnętrzem. Wszystko co jest, jest „zewnętrzne”. Jest jedno.
            A nasza tradycyjna, mityczna wewnętrzność?  To coś, co istnieje poza świadomością, poza jaświatem, jako „nieświadome”.  Czyli – niewiadome, ciemne, nieznane. Czy więc istnieje? Niewiadomo. Nieświadomość w tym sensie nie ma nic wspólnego z psychoanalitycznymi bajkami o nieświadomości jako wewnętrznym świecie, nic wspólnego z mitem psychologicznym. Świat to zewnętrzność i wewnętrzność, której... nie ma, a przynajmniej nic o niej nie wiemy. Wewnętrzność jako „nieświadomość” to nie brak świadomości, lecz brak światła. Ciemność, zaświat – przeciwieństwo jaświata.
            Starożytni mówili o „ciemnościach zewnętrznych” mając na myśli piekło, a może też śmierć. Wyciągnijmy z tego wnioski. Nie szukajmy siebie wewnątrz, bo trafimy na zewnątrz. Ilekroć próbujemy to robić, znajdujemy tylko ciemność, urojenia, czasem obłęd albo i śmierć. Błądzimy w zaświatach. W naszej kulturze ktoś chciał nam pokazać jakąś „prawdziwą drogę”.  Miał dobre chęci, jednak pozamieniał drogowskazy. Nie słuchajmy ich. Kierujmy się własnym światłem.
            *
            Prawda, jakbyśmy jej nie rozumieli, mieszka na zewnątrz, w świecie świadomości. Język nam to podpowiada: świat, świadomość, światło, świadek. Te pojęcia dotyczą tego samego. Opisują nasz świat, poza którym nie ma nic, albo istnieje tylko niewiedza, ciemność.
Święty Augustyn chyba mówił: ”nie wychodź na zewnątrz. Zostań w sobie. Prawda mieszka we wnętrzu człowieka”.
            Trzeba odwrócić ideę Augustyna, postawić „wewnętrzność” na nogi: wewnętrzne to to, co nazywamy zewnętrznym, to ta jasna przestrzeń tu, wokół nas i my, jako jej nieodłączna część. Myśl Augustyna można wyrazić inaczej: nie wychodź ze świata, pozostań w nim. Prawda mieszka na zewnątrz, w tym, czym jesteśmy. Oto paradoks od którego zacząłem: zewnątrz, czyli wewnątrz. Jeśli opuścisz zewnętrzny świat świadomości, który jest tu, w naszym wnętrzu, trafisz w ciemności zewnętrzne. A tam, być może jest tylko płacz i zgrzytanie zębów. Prawda mieszka w świetle realnego dnia, można jej dotknąć, obejrzeć, powąchać. To ziemia, niebo, słońce, chmury, ludzie, rzeczy, rośliny...
            *
            Wejście do „wnętrza”, które opisują nasze mity, jest opuszczeniem jedynego, paradoksalnie zewnętrznego wnętrza, które mamy: świata wokół nas i nas w nim. To nasza zewnętrzna wewnętrzność.  Miejsce wypełnione światłem świadomości, znajdujące się we wnętrzu zewnętrznej ciemności. Świat, który jest jasny nawet w nocy, bo oświetla go świadomość, nasze światło. Być może to tylko mały płomyk światła, ale innego nie mamy. Nie odwracajmy się od niego. Jesteśmy jego świadkiem. Skupmy się na zewnętrznym, które jest naszym wnętrzem.

            ***

2 komentarze:

  1. ... lepiej zatrzymać się i " ani drgnąć"... .

    OdpowiedzUsuń
  2. Czysta przyjemność - stanąć twarzą w twarz z czymś tak WAŻNYM. Szczery pokłon za uchylenie rąbka tej naszej quasitajemnicy... Jak zwykle zadałabym milion pytań, ale tym razem zgodzę się z przedmówcą - zatrzymam się i ani drgnę... Ku pochwale!
    K.

    OdpowiedzUsuń

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.