Publikuję tego posta dopiero teraz, ale piszę tekst w tak zwane Święto Zmarłych, nasz polski Halloween. Ma to być w założeniu, święto ludzi którzy umarli, święto pamięci o nich. Pomyślałem, że tak samo jak miliardy ludzi, umierają też idee. Idee może nie umierają (mam nadzieję) tak jak ludzie. Nie cierpią, nie muszą umierać w szpitalach, nie boją się śmierci. Ale odchodzą, znikają. Znikają słowa, pojęcia, książki, teorie, filozofie, bogowie, mity
.
Nie myślę o rzeczach ale o ideach, koncepcjach rzeczy. Na przykład gęsie pióro, telegraf żyły dość długo, pociąg parowy też, ale już takie idee jak faks czy pager zmarły bardzo młodo i dziś tylko niektórzy wspominają je z rozrzewnieniem….). Gdyby rzeczywiście umierały tylko idee takich drobnych w końcu rzeczy. Są inne przykłady, naprawdę robiące wrażenie. Przeczytałem kiedyś artykuł o historii religii. Jeszcze przed czytaniem zauważyłem długą (chyba z 80 słów) listę dziwnych imion. Po przeczytaniu okazało się, że są to imiona bogów. Różnych bogów z całego świata, z wielu czasów i epok. Wspólną cechą tych bogów jest to, że oni już nie istnieją. Kiedyś panowali, budzili lęk, trwogę. Zniknęli. Biedni bogowie, tak krótko żyją. Jak długo żyje przeciętny bóg? Kilkaset lat? Trzy tysiące? To i tak długo w porównaniu z ideami, które czasem żyją krótko jak motyle.
Ci bogowie kiedyś władali wszystkim, składano im ofiary z tysięcy ludzi, jak w krainie Majów. Odeszli (bogowie, nie ich ofiary) w zapomnienie. Jaka szkoda. Jakie to smutne. Wspomnijmy tych wspaniałych bogów.
Friedrich Nietzsche pierwszy powiedział że bóg umarł. Zaraz, jeden bóg?! Pomarło ich mnóstwo, może tysiące, marli jak muchy. Poczciwy Friedrich powiedział tylko jakiś banał. W końcu sam umarł, jak my wszyscy. I wszyscy ci bogowie.
Mam prośbę. Jeśli ktoś to czyta, niech przy okazji zapali małą świeczkę za wszystkich bogów, którzy umarli. Pomódlmy się do boga, który aktualnie nami rządzi. Jego władza jest absolutna. Może wszystko. Jednak w jednym jest do nas podobny: kiedyś umrze. Jego dni są policzone. Potem zastąpi go inny bóg, i tak dalej.
Wszystkie nasze idee przechodzą cykl życia taki jak towary na rynku. Ludzie od marketingu doskonale to znają. Problemy i tematy którymi kiedyś żyliśmy, słowa, które kiedyś były najczęściej używane, stopniowo stają się nieważne i zanikają. Przenoszą się na cmentarz idei. Czym ten cmentarz jest? Gdzie jest? Czy martwe już idee idą do piekła? Nieba? Czyśćca? Nad tym się zastanawiam.
Nasze umysły stopniowo wygasają. Umierają tak jak ciała. Umierają idee, które są ich treścią. To prawa fizyki: entropia, rozpad wszystkiego, co jest pozostawione samemu sobie i pozbawione dopływu energii. Druga zasada termodynamiki. Idee to forma energii, przepływa w inne formy. Mózgi potrzebują tlenu, energii. Żeby ożywić umysły, potrzebujemy nowych idei, ciągle nowych, potrzebujemy zderzeń i eksplozji tych idei. Idee stwarzają nasz świat. Skąd je wziąć? Czy i jak rodzą się nowe idee, jak je tworzyć? Rozmnażanie idei polega na ich łączeniu ze sobą: niekoniecznie w pary, ale w większe grupy…. To taka biologiczna ciekawostka z życia idei. Jak rozmnażają się idee.
Czy jest jakiś ratunek przed tą entropią, wygasaniem? Rozmawiajmy, piszmy, spierajmy się, niech różne idee się spotykają, zapładniają, zmieniają, rodzą nowe. Mamy już nie tylko pióra i długopisy. Mamy świat wirtualny, który może uratować nasze idee przed śmiercią, przed wieczną zmarzliną gasnącego wszechświata. Mamy ogrom świata wirtualnego. Może prawa jakie w nim obowiązują nie są prawami fizyki? Może druga zasada termodynamiki nie obowiązuje w wirtualu? Wszystkie idee umierają. W końcu umrze też ta czy inna idea fizyki, przyjdzie nowa i stworzy świat, w którym będziemy żyli. My? Bardziej nasi potomkowie. Niech się mnożą jak idee.
***