sobota, 19 czerwca 2010

Umysł – nasze więzienie



Umysł jest zabójcą rzeczywistego. 
Niech uczeń zniweczy zabójcę.
Dhammapada
            Czy nasz umysł nam więcej pokazuje czy więcej zakrywa? Umysł jest jakimś rodzajem pośrednika, medium między nami a światem, przy czym kompletnie nie wiemy czym jest ten świat, bo właśnie umysł nam go zakrywa, zasłania (tego, czym jest umysł też zresztą nie wiemy). To ciekawa funkcja: żeby przybliżyć, musimy zasłonić.
            Szczególnie wyraźne i pouczające są przykłady pod hasłem ”myślenie o sobie”, obraz siebie, autorefleksja, itp. Faktem jest, że siebie dość trudno zobaczyć, chyba że w lustrze. My lubimy budować lustra ze słów. Ktoś sobie za młodu uroił że jest jakimś P. Celowo używam litery „P” od „psychologia”, ponieważ w tej dziedzinie najczęściej różni nieszczęśnicy poszukują „samookreślenia”, samowiedzy czy jak to tam nazwiemy. Tak, samookreślenia, kojarzy się to (mnie) z samogwałtem – dokonanym na sobie, poprzez umysł oczywiście, jak u Gombrowicza: zgwałcić kogoś przez uszy. Nawet gorzej, to samookaleczenie. Tak to działa.
            Są ludzie którzy nie mogą zasnąć ani żyć, jeśli nie odpowiedzą sobie na pytanie: jaki jestem? Kim jestem? Muszą sobie nakleić etykietkę. Poszukiwanie takich etykietek łączy się z nobliwą dziedziną autorefleksji. Ta autorefleksja to czasem jak nałożenie sobie na „duszę” kagańca. Autohipnoza. Ktoś dochodzi do wniosku, że jest na przykład „introwertykiem”. Naczytał się Junga i boi się wyjść z domu, bo on jako introwertyk jest przecież nietowarzyski, nadwrażliwy i nikt go nie rozumie. Ktoś tam mówi o sobie, po długich studiach psychologiczno-psychiatrycznych: wiesz, mam łagodny autyzm połączony z zaburzeniem obsesyjno-kompulsywnym, dlatego ludzie mnie odrzucają. Jeszcze ktoś ma charakter analny – tak przeczytał u Freuda, wobec tego jest skąpy i ma węża w kieszeni, bo charakter analny tak się objawia. A jak można żyć niezgodnie z własnym charakterem?. Charakter człowieka jest jego losem – to Heraklit. Autorytetom trzeba wierzyć. Oni wiedzą kim jestem. Lepiej niż ja.
            Psychologiczne etykietki mówią nam kim jesteśmy, jeszcze zanim spróbujemy się o tym przekonać w realnym życiu: robiąc coś, podejmując wyzwania, radząc sobie z trudnościami. To nie książki psychologiczne powiedzą nam kim jesteśmy. Życie nam to powie, wcześniej czy później.
            Bez przerwy piszę o pytaniach, które warto zadawać. Ale tu zrobiłbym wyjątek. A gdyby tak żyć nie wiedząc kim jestem? Akurat tego pytania – nie zadawać? Wyszlibyśmy z więzienia, jakie nasz umysł buduje sam dla siebie. Ze słów. Ze słów często chorych, obumarłych, pozbawionych sensu, których jedyną funkcją jest to, że nas ograniczają, określają, więżą. Więzienie zbudowane ze słów jest równie skuteczne jak mury i kraty. W dodatku niewidzialne. 
            Rzeczywiste nie potrzebuje słów. Istnienie obywa się bez nich. Jestem. A kim? Czy to ważne? Co jest ważniejsze: to kim jesteś czy to że jesteś? To pytanie warto sobie zadać. A jak ktoś cię pyta: kim jesteś? - podaj mu imię i nazwisko. Nic lepszego jeszcze nie wymyślono.

            ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.