środa, 22 września 2010

Metablogging rocznicowy

    

             Niedawno minęła rocznica, jak sobie tu bloguję. I tak piszę, a jednocześnie patrzę na to z boku i myślę jak te blogi funkcjonują, co się tu dzieje, czego można się z tego blogowania nauczyć? No i, bo to blog, chcę coś o tym napisać. Czyli – muszę użyć modnego słowa - uprawiam w tej chwili metablogging ;)  - blogowanie o blogowaniu. Może się komuś przyda, zwłaszcza tym, którzy dopiero zaczynają, jak ja rok temu?            
             Powiem szczerze: im dalej, tym bardziej mi się podoba. Blogi to narzędzie o możliwościach o jakich nam się nie śniło, i wykorzystujemy dopiero parę procent ich możliwości. Jeszcze wszystko przed nami. Oto co zauważyłem, kolejność nie ma znaczenia:
·         Bloga tworzysz, bo się go nie pisze, ale współtworzy z czytelnikami, innymi autorami, itp. Nie wiadomo, czy to zaleta czy wada? Jest tu problem: Albo czytasz i komentujesz cudze blogi, albo tworzysz swój: kompromis jest trudny, zawsze coś przegrywa, czasu na wszystko nie starcza. Najtrudniejsze że nie na wszystkie komentarze można odpowiadać i dyskutować z nimi… ale i tak się to robi, choć nie zawsze na blogu.
·         Pisanie bloga – pewnego typu bloga przynajmniej – działa tak jak zajmowanie się fotografią, robienie zdjęć: wytwarza się w nas nawyk szukania „motywów”, tematów, dokładniej przyglądamy się życiu, zaczynamy być bardziej refleksyjni a nawet – myśleć! (tak, do tego stopnia!)
·         Uczymy się pokory: czytamy/oglądamy inne blogi i stwierdzamy że niektóre są świetne, pomysłowe, kreatywne, piękne, genialne; zżera nas zazdrość i wreszcie godzimy się z tym, że według różnych kryteriów nasz blog jest jednym z nich, gdzieś pośrodku, taki sobie i nie mamy powodu aby się nim popisywać.
·         Może wreszcie dojdziemy do mądrzejszego wniosku: a dlaczego blog ma służyć do porównań z innymi? Może to właśnie okazja aby z tym skończyć? Nauczyć się bycia sobą i ekspresji siebie nie po to, aby być od kogokolwiek lepszym? To jeden z najcenniejszych efektów blogowania.
·         Blog jest hipertekstem, co daje świetne możliwości. Można tworzyć wewnętrzne linki, po których krążą idee i wchodzą ze sobą w różne relacje, na przykład jeden tekst:
o   Inspiruje inne teksty i myśli
o   Modyfikuje inne teksty/posty
o   Przekształca myślenie o pewnych problemach
            Inaczej: blog może być traktowany jako „minisieć”, kłącze, itp.
·         Pisanie bloga jest pewnym doświadczeniem emocjonalnym:
o   Na początku wywołuje lęk przed upublicznieniem, otwartością, „pokazaniem się”. Potem – można się przyzwyczaić, w końcu na ulicy też nas wszyscy oglądają.
o   Powoduje uświadomienie różnych problemów etycznych: czy wolno coś/kogoś krytykować? Wyśmiewać? Czy i jakie są granice ironii, czy nie wpadam w destrukcyjny cynizm? Ja piszę żartem jakieś horrory a ktoś to bierze serio i może coś głupiego zrobić. Itd. Trochę jest takich problemów.
o   Skłania do uczenia się odpowiedzialności i ponoszenia konsekwencji tego, co piszemy i publikujemy, na przykład konfrontowania się z treścią komentarzy, być może skrajnie nieprzychylnych, obniżających naszą samoocenę, itp. Każdy może nas opluć w dowolny sposób, każdym jadem… wytrzymamy?
          
           Najciekawsze rzeczy dotyczą jednak treści tego, co piszemy. Blog jest jak ekran, na którym pokazują się treści naszego umysłu, często takie, które nas samych zaskakują, których byśmy bez tego ekranu nie widzieli. Oglądając te treści, widzimy, co nas naprawdę interesuje, pojawiają się tematy, wokół których krążymy, czasem dziwiąc się, że są właśnie takie? Przecież wcale nie chciałem o tym pisać? A może: naprawdę chciałem, tylko nie miałem świadomego zamiaru?
           Z drugiej strony, blog zaczyna mieć swoją własną logikę, zaczyna się usamodzielniać, jakby sam pokazuje, co teraz mamy napisać, staje się współautorem, może nawet autorem samego siebie?! A ja obsługuję tylko klawiaturę?
           Wobec tego, blog staje się też czymś nieprzewidywalnym, prawie autonomicznym, z dwóch przyczyn: pierwsza to ta, że nigdy z góry nie wiemy co kiedyś napiszemy, jest to nieprzewidywalne, wypływa gdzieś z nas spontanicznie, albo kierowane własną logiką.
Autorefleksja, o której kiedyś pisałem, naprawdę nic nam tu nie daje, po prostu nie wiemy „co z nas wylezie”. Druga przyczyna to ta, że teksty w blogu zaczynają jakby wchodzić w różne związki między sobą (ten powyższy hipertekstualizm), tekst X  niespodziewanie kojarzy się z tekstem Y i inspiruje powstanie tekstu Z, itd. Teksty łączą się, krzyżują, rodzą jedne drugie i jeśli jest ich już dostatecznie dużo, całość zaczynać funkcjonować jak jakiś organizm, ameba albo roślina… A do tego przecież dochodzą cudze komentarze: tu dopiero jest nieprzewidywalność, często zaskoczenie, konieczność zakwestionowania własnych poglądów… Pojawiają się inni, którzy coś komentują, do czegoś mnie skłaniają, więc, co powinno być jasne, blog to nie ja. To My.
            Atrakcyjność bloga: połączenie wszelkich możliwości pisania praktycznie czegokolwiek, w jakiejkolwiek formie z potęgą wirtualnych narzędzi (hiperlinki, wyszukiwanie, kojarzenie a przede wszystkim niezwykła łatwość komunikacji z ludźmi, tworzenie sieci społecznych….), efekt: coś, czego naprawdę nigdy jeszcze nie było. I każdy z nas może to coś tworzyć…
            Powtarzam: mnie się to podoba. Przeczytałem mojego pierwszego posta sprzed roku. Był krótki i pełen strachu. Potem był drugi. Kończył się zdaniem, które dziś znowu powtórzę. Jakim zdaniem? Kliknij tu i przeczytaj. To właśnie możliwości bloga.
      
           ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.