Istnieje często cytowana opowieść o moim ulubionym taoistycznym filozofie chińskim, Czuang-Tsy, który zasnął i śniło mu się, że jest pięknym motylem, fruwającym w ogrodzie. Kiedy się obudził, zaczął rozmyślać, czy to on jest Czuang-Tsy, któremu śniło się że jest motylem, czy jest może motylem, który zasnął i śni mu się właśnie teraz, że jest Czuang-Tsy? Jakie jest kryterium przy pomocy którego rozstrzygnąć co jest realnością, a co snem? Czy jest między nimi różnica? Przez wieki rozważano ten filozoficzny paradoks.
Zupełnie to rozumiem. Przeżywam pewien współczesny wariant tego tradycyjnego dylematu - nazwałbym to – modnie - problemem tożsamości: kto jest kim? Kim jestem? Polega to na tym, że patrzę na różnych ludzi, którzy mnie otaczają i często czuję się jak psychiatra w otoczeniu pacjentów. I pytam siebie: czy to aby nie znaczy – jeśli się obudzę - że jestem pacjentem wśród psychiatrów?! Czy jest jakiś sposób rozstrzygnięcia tego problemu?
A może jestem po prostu motylem? I śni mi się, że jestem psychiatrą, który przechadza się w ogrodzie, otoczony swoimi pacjentami? A jeśli tak, to warto się obudzić, czy śnić dalej?
No dobrze już, dobrze moi drodzy, nie pchajcie się, jeszcze mi strącicie pyłek ze skrzydeł!
***
Wiara w obiektywną prawdę to przeżytek minionych eonów. Skoro nic nie jest prawdziwe wybieramy opcję, która daje najwięcej energii :)
OdpowiedzUsuń