Czy możesz mi powiedzieć, którędy mam teraz iść?
To zależy od tego, dokąd chcesz dojść, odpowiedział kot.
Alicja w Krainie Czarów
Dlaczego ludzie są gatunkiem tak (co bardzo boli ekologów) niszczycielskim dla świata? Źródłem naszej destruktywności jest nienasycenie, prowadzące do bezustannego poszukiwania i tworzenia źródeł satysfakcji. Chcemy przetworzyć świat w nasze zadowolenie. Jedna z moich ulubionych definicji słowa „motywacja”, mówi, że jest to pragnienie poszukujące satysfakcji. Zgadzam się. Bezustanne pragnienie, ale pragnienie ślepe, nie widzące tej satysfakcji, nie rozumiejące jej źródeł. Popycha nas, ale nie widzi i nie wie dokąd. A jeśli, jak Alicja w krainie czarów, nie wiemy dokąd chcemy dojść, to skąd mamy wiedzieć którą drogą iść? Otóż diagnoza problemu jest jasna: wybieramy dłuższą drogę. Dłuugą ścieżkę. Co gorsza, błędną.
Mamy dziś w świecie problem i ważne pytanie: jak skierować ludzką aktywność na inne niż dotychczasowe źródła satysfakcji? Zapytacie, a dlaczego? Za chwilę.
Dzisiaj źródłem zadowolenia miliardów ludzi jest zaspokajanie najbardziej prymitywnych potrzeb biologicznych w najbardziej prymitywny, choć jednocześnie rozdmuchany do niemożliwości, sposób: materialny i ilościowy. Jestem głodny, jem, jestem zadowolony. Chcę być jeszcze bardziej zadowolony, jem więcej, mimo że nie jestem głodny. Kupuję więcej jedzenia, droższego, bardziej wyrafinowanego. Jest mi zimno, kupuję ubranie, jestem zadowolony, ale mi przechodzi, więc kupuję jeszcze coś innego, więcej, bardziej skomplikowanego, itd. Nudzę się: kupuję przedmioty, telewizory, zabawki, samochody. Czuję się gorszy: konsumuję na pokaz, żeby zaimponować sąsiadom, żeby się pokazać.
Czego wszyscy szukamy? Satysfakcji: zadowolenia, spełnienia, szczęścia. Może - jakiegoś spokoju, nirwany? Problem tylko, że nie wiemy z góry co to oznacza, na czym polega przedmiot naszych poszukiwań? Wobec tego, sięgamy po najprostsze źródła zadowolenia jakie znajdujemy pod ręką: rzeczy, materię, przyrodę, nasze wytwory. Wyciskamy z nich szczęście. Szukamy po omacku.
Ale tu kolejny problem. Satysfakcja do której dążymy, jest zmaterializowana: na jednostkę satysfakcji S przypada M zniszczonej materii, natury, świata. Tak to już działa. To nie urojenia, to prawa fizyki. Konsumuję czyli niszczę, „pochłaniam”, unicestwiam – takie było kiedyś znaczenie tego słowa. I takie… pozostało, choć niechętnie o tym myślimy. Jesteśmy wampirami wysysającymi ze świata naszą satysfakcję, zadowolenie, przyjemność, o często wątpliwej jakości. Ten proces jest jak dotąd nieskończony, coraz silniejszy, niszczycielski.. . Nie potrafimy znaleźć drogi do satysfakcji, która nie prowadziłaby przez rzeczy materialne. I ten stan powoli zamienia się w tragedię. Satysfakcja (moja) = destrukcja (otoczenia). Nie zawsze tak jest, na szczęście. Można by sobie wyobrazić, że na przykład przyjemność seksualna, orgazm, wymaga nie tylko kontaktu seksualnego, ale zużycia jakiegoś materiału, paliwa. Czyli: ”seks na ropę”. Jeden orgazm = trzy litry ropy, albo coś podobnego. Gdyby tak było, nasz świat, w sensie przyrodniczym, już by się skończył. Prze......lilibyśmy go milion lat temu. Ale z innymi przyjemnościami jest właśnie tak. A tego nasza planeta może jednak nie wytrzymać.
Chcę wyjaśnić: nie jestem ascetą, ani żadnym prorokiem ani kaznodzieją ani ekologiem. Ani trochę. Nie mam ochoty prawić morałów. Chodzi o rozsądek, o praktyczne umiejętności życiowe, o zarządzanie sobą, w elementarnym sensie. Zarządzanie sobą to metafora w dużym stopniu ekonomiczna. Odwołuje się do ekonomicznego myślenia, mającego wiele wspólnego z rachunkiem zysków i strat, z bilansem: przychód, rozchód, saldo, itp. Taki sam rachunek dotyczy naszego życia. Chodzi o efektywność źródeł zadowolenia: jeśli źródło Z1 kosztuje mniej niż Z2 a daje tyle samo satysfakcji S, to źródło Z1 jest lepsze. Kalkulacja.
Konkluzja trochę ekonomiczna: idąc „długą ścieżką” nasza firma o nazwie „Satysfakcja JA” nie ma przyszłości. Zbankrutuje. Wydajemy i zużywamy więcej niż otrzymujemy, zarabiamy. Zapracujemy się na śmierć, nigdy nie osiągając mitycznego „zadowolenia”, szczęścia. Krótka, przemijająca satysfakcja i trwałe zniszczenia, nieodwracalne zużywanie energii i materii… To firma zawsze inwestująca w kota w worku. I zawsze kot okazuje się myszą. A potem – pusty portfel i konto. Nie, nie puste: minus, debet, długi. Droga do nikąd.
A gdyby spróbować innej drogi, krótszej ścieżki?
Mamy dwie możliwości: pierwsza, to najkrótsza ścieżka: zażyj chemiczny środek powodujący przyjemność: alkohol, narkotyk – wszystko, co mamy do dyspozycji. A mamy już dziś sporo. To jest ekonomiczne: mały nakład (małe zniszczenie środowiska), duży efekt. Problem: wiadomo na dłuższą metę to jest autodestrukcja. To bardzo krótka ścieżka do zniszczenia siebie (zysk środowiskowy: szybkie na ogół użyźnienie gleby). Dla większości z nas – odpada. Czyli?
Jest jeszcze średnia ścieżka. Nauczmy się uzyskiwać maksimum satysfakcji w sposób niedestruktywny dla siebie i w sposób nie niszczący naszego świata. Dobrze, ale jak?
Jak? Szukać niematerialnych źródeł satysfakcji. Aktywność prosta zamiast złożonej. Umysłowa zamiast fizycznej, destruktywnej dla siebie i świata. Może też wirtualna zamiast realnej? Wypicie herbaty zamiast wyjścia do sklepu i kupienia kilku niepotrzebnych rzeczy. Rozmowa z przyjacielem zamiast filmu w Imaxie. Przygotowanie czegoś co jest w domu do jedzenia domu zamiast wyjście do szpanerskiej restauracji (tam, gdzie chodzą znajomi). Jogging w lesie zamiast wyjazdu na narty… spacer po parku zamiast rajdu SUVem po górach… gra komputerowa zamiast wypicia paru piw pod blokiem i zdemolowanie przystanku autobusowego. To nie jest zbyt trudna idea, prawda? Szkoda, że tylko jako idea. Gdyby można po prostu siedzieć i kontemplować to, co jest. Być. I być… szczęśliwym. Stare marzenia mędrców. Prostota. Utopia dla przeciętnego człowieka.
Wybór między długą a średnią ścieżką nie będzie wkrótce kwestią wolnego wyboru. Na ścieżkę długą po prostu już nie będzie nas stać. Pozostanie krótka. Albo – średnia. Świat będzie naprawdę ciekawym miejscem do szukania satysfakcji.
Póki co, jak w cudownym świecie konsumpcji, wybór należy jeszcze do ciebie…
***