poniedziałek, 24 maja 2010

Bez mózgu, ale w krawacie

 
          Od dziecka fascynują mnie krawaty. Musiałem je nosić w szkole na różnych akademiach, na których mówiłem wiersze. Raz nawet występowałem w  roli murarza, odbudowującego stolicę. Oczywiście w krawacie. Wtedy murarze nosili krawaty, aby pokazać, że nie tylko burżuje mogą. Klasa robotnicza też. Krawaty bywają piękne. Krawat to idiotyzm w postaci czystej, wydestylowanej. Fantastyczny kawałek materii. Nie wiadomo co znaczy i po co jest. Wydaje się absurdalny i niepotrzebny. Ale faceci noszą go chyba od stu lat. Zakładają na szyję i zaciągają, tak, że krew nie może swobodnie dopływać do mózgu. Radość dla feministek: a po co samcowi mózg? Więc prawdziwy samiec nosi krawat. Wtedy mózg mu nie przeszkadza. Wyłącza się. Jak to się dzieje? Mam swoje wytłumaczenie kultu krawata. Krawat to postronek. Nakładamy go na szyję i to oznacza: możecie mnie prowadzić jak woła do rzeźni, godzę się na wszystko. Jestem potulnym członkiem korporacji, firmy, partii. Znaczenie drugie: Krawat to stryczek. Mogę się powiesić i zniknąć jako jednostka, jako indywiduum: jestem  już tylko krawatem: on pozostaje po mnie. „Jednostka zerem, jednostka niczym” (to Majakowski. Był prawdziwym komunistą. Też nosił krawat). Krawaty zwyciężają. Lewą marsz.
            Co naprawdę ciekawe: z jednej strony skrajny prawicowy burżuj. Z drugiej zaciekły komunista. Wszystko ich różni. Tylko krawat ten sam.
            Może moja krytyka jest nieuzasadniona? Może krawaty – w braku czegoś innego -  łączą wszystkich, są magicznym symbolem jedności? Może Marks chciał napisać ”proletariusze we wszystkich krawatach łączcie się?” Ba, cała ludzkość zjednoczona pod wspólnym krawatem? Czy to nie piękne?
            Niektórzy specjaliści tłumaczą, że krawat jest tak popularny od lat, bo łączy się symbolicznie z seksem, ma jak się to określa „symbolikę falliczną”? Mnie to psychoanalityczne wytłumaczenie szokuje. Krawat? Jaki on falliczny: fallus to narząd męski sterczący do góry jak maszt, w pełnej okazałości. Krawat to, jak się u nas mówi „zwis męski”; symbol dość żałosnej niemocy. Czy o to chodzi w symbolice krawata?  Może on znaczy po prostu: zwisa mi?! Cokolwiek by to znaczyło. Chociaż to dziwne, że jakiś macho nosi na szyi symbol komunikujący: wisi mi i nic nie poradzę.  Już bardziej falliczne byłoby noszenie na głowie armaty, sterczącej do góry. Albo rogów – też sterczących. Ale, rozumiecie, to też niezręczne, rogi, rogacz – przyjęło się, że to już co innego znaczy. Chociaż, rogi zamiast krawata? Czemu nie. Projektanci mody – do dzieła! Chcecie pomysłów? Dajcie znać, coś podrzucę. 
            A myśl bardziej poważna: dlaczego do cholery ubieramy się w ten sposób? Popatrzmy na Arabów, Hindusów, Chińczyków i przeważającą część ludzkości. Czemu oni nie zakładają sobie na szyję pętli, która utrudnia dopływ krwi do mózgu i utrudnia myślenie?
            Może właśnie dlatego.
            *
            I jeszcze refleksja. Ktoś powie: ale bzdury z tymi krawatami, co komu do tego jak się ubieramy, co nosimy na sobie? Co to za temat? Przecież to moda, elegancja, krawat – super, no nie? Facet bez krawata? Zero!
            Nie, to jest poważniejsze. Krawat jest dowodem na to, że nie ma takiego absurdu i głupoty, której ludzie nie zaakceptują: bezmyślnie, bez krytyki, bez refleksji. Krawat to metafizyka. Dla mnie widok człowieka w krawacie jest smutny (nie liczę polityków, bo nie wiem czy to ludzie). Przykro to powiedzieć, bo w końcu wielu ludzi których cenię i lubię nosi te stryczki na szyi. Wielu próbuje jakiegoś kompromisu: stara marynarka, koszula rozpięta, krawat wymięty, byle jak zawiązany: jestem indywidualistą! Ale krawat mam. Jestem waszym człowiekiem. Możecie na mnie liczyć. Krawat to ja. Mój krawat świadczy o mnie.
            Widzę to tak: krawat albo bycie sobą. Krawat to głęboki symbol. Głębszy niż nam się wydaje. Obojętne, czy go nosimy czy nie. Gdyby Freud dziś żył, z pewnością napisałby kolejne dzieło na temat krawatów. »Krawat jako źródło cierpień«. Das Unbehagen in der Binder.
            Tak czy owak: nie męcz się, nie myśl. Kup sobie nowy, piękny krawat. Aha - i mocno zaciśnij!

            ***

1 komentarz:

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.